★10★

95 8 2
                                    

Rose

Wróciłam do stolika i czułam się potwornie. Zorientowałam się, że w naszyjniku jest nadajnik. Przed chwilą naraziłam niewinną  dziewczynę na niebezpieczeństwo. Poczułam jak mój brzuch się kurczy.

- Chodźcie musimy się zbierać. Rose prawie nic  nie zjadłaś, wszystko okej ?- spytała z troską Allison.

- Nic mi nie jest, po prostu nie mam ochoty na słodkie- odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.

- Pomoc Ci ?- spytał z blaskiem  w oczach Klaus  i zaczął wpatrywać się w pączka.

- Jasne, częstuj się- powiedziałam i wskazałam na jedzenie przede mną.

Wszyscy po woli wstawali ze swoich miejsc. Skierowaliśmy się do wyjścia i poszliśmy w kierunku akademii.

Tym razem szłam sama na tyle. Obserwowałam moje ,, rodzeństwo,, i poczułam ukłucie zazdrości w brzuchu. Nie byli oni idealnym rodzeństwem, ale mogli na sobie polegać. Ja od zawsze byłam samotna.

Gdy doszliśmy do akademii skierowałam się prosto do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na przebywanie w czyim kolwiek towarzyskie. Chciałam pobyć sama.

Usiadłam na fotelu i sięgnęłam po książkę pożyczoną od Bena. Stwierdziłam, że nie mam nic lepszego do roboty, więc zatopiłam się w lekturze.

***
Po upływie mniej więcej godziny postanowiłam zrobić sobie przerwę. Moje myśli wciąż błądziły wokół komisji i wcześniejszego zdarzenia. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę!- krzyknęłam pozbywając się wcześniejszych myśli.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Sir Reginald prosi Panią do siebie.- odpowiedział Pogo otwierając drzwi.

- Dziękuję, już idę- odpowiedziałam spokojnym głosem, ale miałam wrażenie, że moje serce staje mi w gardle. Poczułam jak mój żołądek robi fikołki i skręca się w ciasną kulkę. 

Był załatwiać dokumenty, a co jeśli odkrył prawdę ? Już po mnie. Wyrzucą mnie, albo gorzej zamkną i będą przetrzymywać do końca życia, albo oddadzą mnie do komisji. Zamknęłam oczy chcąc wymazać ostatnia opcję z głowy. To byłoby gorsze niż śmierć.

Spojrzałam w lustro i wzięłam głęboki wdech. Muszę przygotować się na to co nastąpi. Podeszłam do drzwi i przybrałam maskę obojętności.

Wyszłam na korytarz i skierowałam się do schodów prowadzących do gabinetu ,, ojca,,. Podeszłam do wielkich drzwi i zapukałam.

- Proszę- usłyszałam chłodny głos dobiegający zza drewna.

Nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia. Wyglądało ono dokładnie tak smao jak za pierwszym razem, kiedy w nim byłam.

-Usiadź- usłyszałam głos i spojrzałam na dłoń mężczyzny, która wskazywała na krzesło po drugiej stronie wielkiego biurka.

Zrobiłam to i zaczęłam przyglądać się biblioteczce. Było na mniej wiele nietypowych książek.

- Wezwałem Cię do siebie, ponieważ chcę omówić z tobą kwestię treningów.- zaczął, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca.

- Jesteś nowa i mimo, że świetnie sobie radzisz potrzebujesz więcej ćwiczeń. Jedno z twojego rodzeństwa będzie Cię doszkalać, oprócz tego będziesz brała udział w normalnych treningach.

Zaczęłam przyswajać wszystkie przekazane informacje.Fajnie byłoby spędzić dodatkowy czas z Kalusem albo Allison.

Już miałam coś powiedzieć, ale nie zostało mi to dane.

-W doskonaleniu twoich umiejętności pomoże Ci Five.- odezwał się ponowie.

No tak, a kto inny miałby mi pomóc, jak nie jebany ulubieniec tatusia. Świetnie. Po prostu marznie. Dodatkowe godziny z typem, który chce cię zabić psychicznie i fizycznie. Czego chcieć więcej?

Ojciec chyba zauważył, że coś mi się nie spodobało, od razu dodał.

- Nie rób takiej miny, to nie stosowne- w tym momencie miałam ochotę się na niego rzucić. Dosłownie.

Uśmiechnęłam się blado i spytałam- Jeśli to wszystko to mogę odejść ?

Popatrzył  na mnie przenikliwym spojrzeniem.

- Tak, możesz odejść- skomentował i wrócił do zapisywania czegoś w swoim czerwonym dzienniku.

Wstałam ze swojego miejsca i wyszłam na korytarz. Czyli misja z dokumentami przebiegła pomyślnie. Teraz tylko przetrwać z tym dupkiem. Przypomniałam sobie, nie zapytałam, przez jak długi okres czasu będę miała te dodatkowe zajęcia oraz kiedy będą się odbywać.

Przeklnęłam w duchu na samą siebie i na moją nie rozwagę. Skierowałam się na dół, już miałam iść do siebie, ale zatrzymała mnie melodia z jednego z pokoi. Podeszłam bliżej i oparłam się o futrynę. W uchylonych drziwch zauważyłam Vanię, która stała tyłem do mnie i grała na skrzypcach.

Każdy dźwięk, który unosił się w powietrzu był jak poezja. Zamknęłam oczy i zatopiłam się w melodii. Nie wiem ile tam stałam, bo staraciłam rachubę czasu, ale gdy do moich uszy przestały wpadać dźwięki, otworzyłam oczy i zaczęłam klaskać.

Vanya podskoczyła jak poparzona i odwróciła się w moją stronę.

- Długo tu stoisz ?- spytała, a ja mogłam dostrzec speszenie.

- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, zatraciłam się w twojej melodii.- odpowiedziałam z uśmiechem.

- Masz wielki talent. Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś tak pięknego.- powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Bardzo dziękuję- odparła i zarumieniła się delikatnie.

- Długo grasz ?- spytałam z ciekawością.

- Odkąd skończyłam sześć lat.

- Wow, sporo.

Wyprostaowalam się i popatrzyłam na nią.

- Może nie będę już przeszkadzać, ćwicz dalej. Do zobaczenia na kolacji - odpowiedziałam i odwróciłam się na pięcie.

- Nie przeszkadzasz, do zobaczenia- usłyszałam głos za sobą.

Wszyscy w tym domu wydawali  się tacy mili, oczywiście posiadali wady i na pierwszy rzut oka, wyglądało tak jakby mieli się pozabijać. Tylko Five cały czas sprawił takie wrażenie. bez wyjątku.

Weszłam do siebie i po raz kolejny sięgnęłam po książkę od Bena. Była na prawdę dobra, bardzo wciągająca.

Do posiłku zostały mi dwie godziny, miałam nadzieję, że do tego czasu ją skończę...

★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Hejka! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam egzaminy i bardzo dużo na głowie. Myślę, że niedługo zacznę dodawać rozdizlay regularnie. Dajcie znać jak wam się podoba !

Miłego dnia/nocy <3

★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Ocalona // Five HargreevesWhere stories live. Discover now