Rose
Wróciłam do stolika i czułam się potwornie. Zorientowałam się, że w naszyjniku jest nadajnik. Przed chwilą naraziłam niewinną dziewczynę na niebezpieczeństwo. Poczułam jak mój brzuch się kurczy.
- Chodźcie musimy się zbierać. Rose prawie nic nie zjadłaś, wszystko okej ?- spytała z troską Allison.
- Nic mi nie jest, po prostu nie mam ochoty na słodkie- odpowiedziałam z udawanym uśmiechem.
- Pomoc Ci ?- spytał z blaskiem w oczach Klaus i zaczął wpatrywać się w pączka.
- Jasne, częstuj się- powiedziałam i wskazałam na jedzenie przede mną.
Wszyscy po woli wstawali ze swoich miejsc. Skierowaliśmy się do wyjścia i poszliśmy w kierunku akademii.
Tym razem szłam sama na tyle. Obserwowałam moje ,, rodzeństwo,, i poczułam ukłucie zazdrości w brzuchu. Nie byli oni idealnym rodzeństwem, ale mogli na sobie polegać. Ja od zawsze byłam samotna.
Gdy doszliśmy do akademii skierowałam się prosto do swojego pokoju. Nie miałam ochoty na przebywanie w czyim kolwiek towarzyskie. Chciałam pobyć sama.
Usiadłam na fotelu i sięgnęłam po książkę pożyczoną od Bena. Stwierdziłam, że nie mam nic lepszego do roboty, więc zatopiłam się w lekturze.
***
Po upływie mniej więcej godziny postanowiłam zrobić sobie przerwę. Moje myśli wciąż błądziły wokół komisji i wcześniejszego zdarzenia. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.- Proszę!- krzyknęłam pozbywając się wcześniejszych myśli.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Sir Reginald prosi Panią do siebie.- odpowiedział Pogo otwierając drzwi.
- Dziękuję, już idę- odpowiedziałam spokojnym głosem, ale miałam wrażenie, że moje serce staje mi w gardle. Poczułam jak mój żołądek robi fikołki i skręca się w ciasną kulkę.
Był załatwiać dokumenty, a co jeśli odkrył prawdę ? Już po mnie. Wyrzucą mnie, albo gorzej zamkną i będą przetrzymywać do końca życia, albo oddadzą mnie do komisji. Zamknęłam oczy chcąc wymazać ostatnia opcję z głowy. To byłoby gorsze niż śmierć.
Spojrzałam w lustro i wzięłam głęboki wdech. Muszę przygotować się na to co nastąpi. Podeszłam do drzwi i przybrałam maskę obojętności.
Wyszłam na korytarz i skierowałam się do schodów prowadzących do gabinetu ,, ojca,,. Podeszłam do wielkich drzwi i zapukałam.
- Proszę- usłyszałam chłodny głos dobiegający zza drewna.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia. Wyglądało ono dokładnie tak smao jak za pierwszym razem, kiedy w nim byłam.
-Usiadź- usłyszałam głos i spojrzałam na dłoń mężczyzny, która wskazywała na krzesło po drugiej stronie wielkiego biurka.
Zrobiłam to i zaczęłam przyglądać się biblioteczce. Było na mniej wiele nietypowych książek.
- Wezwałem Cię do siebie, ponieważ chcę omówić z tobą kwestię treningów.- zaczął, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca.
- Jesteś nowa i mimo, że świetnie sobie radzisz potrzebujesz więcej ćwiczeń. Jedno z twojego rodzeństwa będzie Cię doszkalać, oprócz tego będziesz brała udział w normalnych treningach.
Zaczęłam przyswajać wszystkie przekazane informacje.Fajnie byłoby spędzić dodatkowy czas z Kalusem albo Allison.
Już miałam coś powiedzieć, ale nie zostało mi to dane.
-W doskonaleniu twoich umiejętności pomoże Ci Five.- odezwał się ponowie.
No tak, a kto inny miałby mi pomóc, jak nie jebany ulubieniec tatusia. Świetnie. Po prostu marznie. Dodatkowe godziny z typem, który chce cię zabić psychicznie i fizycznie. Czego chcieć więcej?
Ojciec chyba zauważył, że coś mi się nie spodobało, od razu dodał.
- Nie rób takiej miny, to nie stosowne- w tym momencie miałam ochotę się na niego rzucić. Dosłownie.
Uśmiechnęłam się blado i spytałam- Jeśli to wszystko to mogę odejść ?
Popatrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Tak, możesz odejść- skomentował i wrócił do zapisywania czegoś w swoim czerwonym dzienniku.
Wstałam ze swojego miejsca i wyszłam na korytarz. Czyli misja z dokumentami przebiegła pomyślnie. Teraz tylko przetrwać z tym dupkiem. Przypomniałam sobie, nie zapytałam, przez jak długi okres czasu będę miała te dodatkowe zajęcia oraz kiedy będą się odbywać.
Przeklnęłam w duchu na samą siebie i na moją nie rozwagę. Skierowałam się na dół, już miałam iść do siebie, ale zatrzymała mnie melodia z jednego z pokoi. Podeszłam bliżej i oparłam się o futrynę. W uchylonych drziwch zauważyłam Vanię, która stała tyłem do mnie i grała na skrzypcach.
Każdy dźwięk, który unosił się w powietrzu był jak poezja. Zamknęłam oczy i zatopiłam się w melodii. Nie wiem ile tam stałam, bo staraciłam rachubę czasu, ale gdy do moich uszy przestały wpadać dźwięki, otworzyłam oczy i zaczęłam klaskać.
Vanya podskoczyła jak poparzona i odwróciła się w moją stronę.
- Długo tu stoisz ?- spytała, a ja mogłam dostrzec speszenie.
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, zatraciłam się w twojej melodii.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- Masz wielki talent. Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś tak pięknego.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bardzo dziękuję- odparła i zarumieniła się delikatnie.
- Długo grasz ?- spytałam z ciekawością.
- Odkąd skończyłam sześć lat.
- Wow, sporo.
Wyprostaowalam się i popatrzyłam na nią.
- Może nie będę już przeszkadzać, ćwicz dalej. Do zobaczenia na kolacji - odpowiedziałam i odwróciłam się na pięcie.
- Nie przeszkadzasz, do zobaczenia- usłyszałam głos za sobą.
Wszyscy w tym domu wydawali się tacy mili, oczywiście posiadali wady i na pierwszy rzut oka, wyglądało tak jakby mieli się pozabijać. Tylko Five cały czas sprawił takie wrażenie. bez wyjątku.
Weszłam do siebie i po raz kolejny sięgnęłam po książkę od Bena. Była na prawdę dobra, bardzo wciągająca.
Do posiłku zostały mi dwie godziny, miałam nadzieję, że do tego czasu ją skończę...
★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Hejka! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam egzaminy i bardzo dużo na głowie. Myślę, że niedługo zacznę dodawać rozdizlay regularnie. Dajcie znać jak wam się podoba !
Miłego dnia/nocy <3
★★★★★★★★★★★★★★★★★★
YOU ARE READING
Ocalona // Five Hargreeves
Fanfiction★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★ Ona- dorastająca bez rodziców,od małego uczona by zabijać i wykonywać polecenia. Nie potrafi kochać uważa, że przez to stajemy się słabi,bo tak została wychowana. On-arogancki, egoistyczny i wychowany z rodzeństwem, którzy tak j...