🌸Kwiat Normalności 🌸

118 17 2
                                    

Żal mi ludzi którzy w to wierzą. Wierzą, że wszytko wróci do normalności po zmianie. Tylko niby czym jest ta normalność. Czymś co wydaje nam się znajome, łatwe do przewidzenia i zwykle. A może tym co robi większość. Możemy to różnie zinterpretować. Jednak dobrze wiem, że nigdy już nie będzie jak przedtem. To jedno z kłamstw w które nigdy nie uwierzę. Jednak ci ślepcy w to wierzą. Jak nie wiem i nie chcę wiedzieć.

Następnego dnia poszedłem do szkoły jak zwykle. Jakieś nudne lekcje o naszych talentach i takich tam. O mało nie zasnąłem tam. Jednak za każdym razem gdy przymykałem oczy widziałem jego twarz. Przez to i chorobę prawie całą noc nie spałem. Miałem ciemne worki pod oczami, zresztą zawsze tam są. Szedłem po korytarzu pewnym krokiem w stronę wyjścia. Niech każdy wie kto tu jest ważniejszy. Wyszedłem z budynku mijając wszystkich szybkim krokiem. Mogłem iść do tamtego miejsca w którym mieszkam i żyje, jednak nogi poprowadziły mnie do jakiegoś miejsca. Nikogo tam nie było. Parę domków przy ulicy i małe jeziorko. Podszedłem do tafli wody. Wydawała się krystalicznie czysta. Nigdy nie myślałem, że znajdę takie miejsce w Tokio. Chyba, że wyszedłem już z obszaru miasta wtedy bym to zrozumiał. Wracałem do mojego małego mieszkania. Szukałem kluczy w kieszeniach będąc już prawie przy nim. Wtedy zobaczyłem kogoś przy drzwiach.
Ta sama czapka i strój. Wysoki ciemnowłosy chłopak stał tuż przed moimi drzwiami. Ten sam chłopaka na którego krzyczałem gdy widziałem go ostatni raz. Nie chciałem go teraz widzieć. Zaczynało mi być dobrze bez niego, a on musiał o sobie przypomnieć akurat teraz gdy mam taki dobry nastrój. Postanowiłem pójść z tamtąt i poczekać aż pójdzie.

Zaczęło się ściemniać, a wraz z nadchodzącą nocą zniknął detektyw. Dostałem się do swojego miejsca zamieszkania. Szybko sobie przygotowałem jakiś makaron włączyłem jakiś serial czy coś takiego i położyłem się. Byłem całkowicie wykończony tym wszytkim. Chciałem o wszytkim zapomnieć i tyle. Czy ja proszę o wiele. Nie dane było mi długo odpoczywać. Choroba postanowiła się odezwać i zaraz potem byłem w łazience patrząc jak wypluwam płatki kwiatów. Jak już byłem w tym pomieszczeniu wziąłem prysznic, wyłączyłem laptop i położyłem się. Chociaż miałem zamknięte oczy nie spałem nie mogłem. Nie wiedziałem czy minęła minuta czy godzina jednak zasnąłem. Spałem nad wyraz dobrze. Nic nie czułem, nic mi się nie śniło. Po prostu sobie egzystowałem w tamtym momencie. To było miłe.

. . .

Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Obudziłem się czując piekący ból w przełyku. Odkaszlnąłem. Jak zwykle zobaczyłem kwiaty i krew. Powrót do rzeczywistości był na wyraz okrutny i bolesny. Jeśli już wstałem to zacznę się przygotowywać do wyjścia.

Byłem już w drodze do szkoły, zwykły normalny dzień. I znowu o tej normalności. Znowu coś tam o naszych talentach. Lekcje indywidualne czyli siedzenie samemu w pokoju i obmyślanie planu jak przetrwać egzaminy. I koniec lekcji. Zmieniam buty i wychodzę ze szkoły. Czyli nudny normalny dzień. Byłem przy bramie i wypuszczano mnie ze szkoły. Zaszedłem do sklepu po coś do zjedzenia i byłem już przy domu. Odrazu znalazłem klucze w prawej kieszeni. Przekręciłem dwa razy zamek i otworzyłem drzwi, a chwilę potem zamknąłem. Odłożyłem kupione jedzenie na odpowiednie miejsca. Jakiś czas potem usłyszałem dzwonek do drzwi. Teraz nie dam się na to nabrać. Zajrzałem przez wizjer, jednak tam naprawdę stał kurier. Otworzyłem drzwi, bo mężczyzna trzymał w ręku przesyłkę na którą długo czekałem. Po dostaniu jej w swoje ręce szybko zamknąłem drzwi. Jednak znowu zadzwonił dzwonek. Otworzyłem szybko drzwi. Pewnie jakieś pokwitowanie czy coś. Jednak nie stał tam ten sam chłopak co wczoraj. Odruchowo zamknąłem drzwi.

-hey, Kokichi otwórz drzwi- powiedział, za to ja siedziałem cicho próbując się uspokoić. On ciągle prosił bym otworzył i pukał w drzwi.
Nie teraz nie możesz przyjść później, a najlepiej nigdy. Chociaż z tyłu głowy coś mi mówiło, że chciałem by przyszedł. Nie pewnie otworzyłem drzwi.

-to co niby jest tak ważne, że tu przychodzisz, nie mam za wiele czasu na twoje głupoty- odpowiedziałem pewny siebie

-nie chciałem- powiedział cicho

-czego nie chciałeś, poznać mnie, a może nie chciałeś bym ci pomógł wtedy. Mów konkretnie, detektywem nie jestem by się domyślać co chcesz-

-to wszystko co przeze mnie czułeś- i zamilkł

-zdaniami mów to chyba nie takie trudne-

-nigdy nie chciałem cię zranić Kokichi, przepraszam-

-ty naprawdę myślisz, że to jedno słowo coś zdziała. Jest mi ciebie żal. Przepraszając nic nie robisz tak naprawdę-

-... - nic nie odpowiedział na to, to nawet lepiej

-więc teraz sobie idź jak tylko tyle chciałeś powiedzieć- zaczynałem wypychać go z obszaru drzwi by je zamknąć

-Czekaj to nie wszystko- podał mi do ręki jakąś kartkę

-i co to niby jest?-

-um... kartka, a na niej są napisane słowa- wytłumaczył jak bym był ułomny

-to może to po prostu przeczytaj i jakbyś chciał wiedzieć jeszcze wiem co to list- wcisnąłem mu kartkę do rąk-nie mam wieczności na to-

Nie wiedziałem jak zareagować na to co powiedział. On przeprosił.

-czy zawsze jak ktoś mówi prawdę to go przepraszają- zapytałem sarkastycznie

-um raczej nie. Ouma ja naprawdę nie wiedziałem, że tak się czujesz-

-oh czyli wielkiemu detektywowi zepsuła się dedukcja-

-tyle, że tu nie chodzi o dedukcję. Skąd mam wiedzieć jak się czujesz. Nie umiem czytać w myślach-

-to może czas się nauczyć-

-ugh słuchaj Kokichi. Nie chcę stracić znowu przyjaciela. Wróćmy do tego co było przedtem-

-niech już ci będzie. Poznaj moją litość-

-czyli będzie już normalnie, tak?- zapytał

-nie, tego nie powiedziałem-

Niestety on też jest jednym z tych którzy ślepo wierzą w normalność.

|Śpiąc między kwiatami|Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin