Rozdział 8

103 5 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika dochodzący z telefonu. Szybko wyłączyłam irytujący dźwięk i jeszcze na chwilkę zamknęłam oczy. Z korytarza dochodziły jakieś hałasy co nie dawało mi spokoju, więc wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Po drodze mój wzrok napotkał ubrania leżące na podłodze, które wczoraj tam rzuciłam, przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz na myśl o tym wszystkim. Poskładałam je byle jak i położyłam na szafce obok wyjścia.

Poszłam do łazienki się ogarnąć i ubrałam się w jakieś ciuchy. Była 8.20 więc mogłam już powoli iść na śniadanie, zabrałam ubrania i wyszłam na korytarz. Udałam się najpierw do recepcji.

-To są ubrania Kaisy, możesz jej je dać jak przyjdzie? - spytałam niepewnie.
Szatynka stojąca za blatem zmierzyła mnie wzrokiem, zapewne dziwiąc się na moją prośbę, ale wkońcu kiwnęła potwierdzająco głową. Odeszłam od kobiety bez słowa, aby już jej nie przeszkadzać.

W drodze na śniadanie, minęłam Geigera, który w ręcę trzymał klapki Kubota, przystnęłam na chwilę przyglądając się mu.

-Karl wracaj tu, oddawaj moje Kuboty, jak je zniszczysz to cię zamorduję - wrzeszczał w niebo głosy Markus, który na boso biegł za Niemcem ile sił w nogach. Przewróciłam na to oczami i cicho zaśmiałam pod nosem.

-No jak dzieci - powiedziałam do siebie, bo tamci byli już na końcu korytarza, więc i tak by mnie nie usłyszeli.

Ze stołówki dobiegały cudowne zapachy, więc szybko zajęłam swoje miejsce, oczywiście jak zwykle byłam ostatnia.

-Dzień dobry, jak tam humorki?- przywitałam się z nimi, wesoło się uśmiechając.

-A nie najgorzej, nienajgorzej - odparł Dawid - A ty co taka radosna z rana?

-Możliwe, że jeden z waszych rywali zaraz nie będzię mógł wziąć udziału w konkursie - powiedziałam tajemniczo, poruszając brwiami.

-Co się stało? - dopytywał Kubacki.
-Markus chcę zamordować Karla, bo ten zabrał mu klapki - odparłam ze śmiechem przypominając sobie ich gonitwe.

-Pewnie chodzi o te jego Kuboty, on traktuje je jak własne dzieci - zaśmiał się Andrzej, na co skinęłam głową.

Zaczęłam jeść swoje kanapki z serem. W pewnej chwili napotkałam wzrok Kamila, który siedział naprzeciwko mnie, przyglądał mi się, ja również zaczęłam patrzeć na niego. On jednak nie zamierzał odwrócić wzroku, więc uniosłam pytająco brew, na co ten lekko pokręcił głową co chyba miało znaczyć "nic" ale nie zastanawiałam się nad tym dłużej i dokończyłam mój posiłek.

Po śniadaniu udaliśmy się od razu na skocznie, był dzień konkursu, więc z rana skoczkowie musieli zrobić trening, nie tylko na skoczni, ale też inne rozciągania i ćwiczenia przygotowujące do skoku. Pod skocznią były małe blaszane domki w których przechowywano sprzęt oraz znajdowały się toalety, każdy team miał swój własny domek, były one ustawione w rzędach w dość dużych odległościach od siebie, bo zawodnicy rozgrzewali się na zewnątrz. Nasz domek był mniej więcej na środku tego kompleksu, chłopaki ustawili się przed nim i zaczęli ćwiczenia i rozmawiali na jakieś luźne tematy, wkrótce do naszego zgromadzenia doszedł Stefan wraz z Michaelem.

Sama nie miałam ochoty na ćwiczenia, więc wyjęłam telefon i zaczęłam przeglądać facebooka. Podskoczyłam w miejscu, gdy obok mojej głowy coś przeleciało i rozejrzałam się wokół.

-Ajajaj, no nie trafiłem - ujrzałam Piotrka, który w ręcę trzymał kolejną kulkę śnieżną - Chcesz dostać kolejną? - spytał robiąc trzy szybkie kroki w moją stronę.

-Nawet się nie waż, nienawidzę śniegu - zaakcentowałam każde słowo.

-No weź - zaśmiał się biorąc powoli zamach.

Cztery wzgórzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz