Rozdział 11

89 4 2
                                    

Leżę na łóżku oglądając jakieś filmiki na yt, na dworze jest już od dłuższego czasu ciemno. Przed chwilą wróciłam z kolacji i okropnie się nudzę, słyszę pukanie w drzwi.

-Otwarte - mówię dosyć głośno.

-Gotowa na imprezę? - spytał jak się okazało Kuba.

-No niezbyt, nie mam niczego odpowiedniego - odparłam obojętnie nadal oglądając 5-minutes craft.

-Serio? Przecież wy dziewczyny zawsze zabieracie milion ubrań. - wytknął Polak.

-No mam sporo ubrań, ale nie sądziłam, że będzie tu jakaś impreza. - burknęłam. - A ty jesteś gotowy na wieczór?

-No jasne, zakładam garnitur i jedziemy z tym. - odpowiedział mi uśmiechając się.

-Zakładasz garnitur? - dopytywałam.

-Tak, jak zresztą każdy skoczek. - powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

-To teraz jestem już zupełnie w dupie, bo w ostateczności miałam iść w jeansach, ale jak wszyscy będą tacy elegancy to nie idę wcale - stwierdziłam.

-Kurka to idź coś pożyczyć od jakiś dziewczyn z innych  sztabów, napewno coś się znajdzie. - próbował coś wymyślić Jakub.

-Nie, to nie ma sensu - westchnęłam.

-Wiesz coś napewno... - nie dokończył, bo jego telefon zaczął dzwonić - Co tam? - odebrał - Dobra, już idę do trenera - dodał po chwili i rozłączył się - Muszę iść - spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.

-Spoko, rozumiem - zapewniłam go, a ten wyszedł na korytarz.

-Ej to coś chyba dla ciebie - wrócił się podając mi torbę w rękę - Było pod drzwiami - rzucił ponownie wychodząc.

Zmarszczyłam brwi ze zdziwienia na ten pakunek. Wyjęłam z niego ze zdziwieniem czarną sukienkę, była naprawdę śliczna, rozkloszowna na dole, na górze była zaś koronka, sięgała mi lekko przed kolano, sprawdziłam rozmiar i stwierdziłam, że powinna na mnie pasować. W dodatku na dnie torby były też czarne szpilki na średnim obcasie, które były również w moim rozmiarze. Nie miałam pojęcia od kogo jest ten prezent, ale podejrzewałam o to chłopaków z Polski, bo Kuba tak przyszedł do mnie nagle, a jak wychodził to torba stała przed drzwiami to trochę podejrzane.

Ściągnęłam z siebie ciuchy i przymierzyłam sukienkę oraz buty, naprawdę prezentowałam się w tym nieźle, chyba jednak mam co założyć na tą imprezę. Spojrzałam na zegarek było po 20, całe wydarzenie zaczyna się około 21 o ile dobrze słyszałam, więc miałam jeszcze trochę czasu. Z mojej walizki wyciągnęłam kosmetyczkę i zaczęłam zastanawiać się jak się pomalować, nie byłam w tym zbytnio dobra, więc włączyłam na youtube jakiś poradnik makijażowy i postępowałam zgodnie z instrukcjami. Mój make-up nie był zbyt mocny, nigdy nie lubiłam mocnego makijażu, tym razem podkreśliłam bardziej oczy, a na usta nałożyłam bordową szminkę.

Robienie makijażu nie było moją mocną stroną, ale zdecydowanie gorzej szło mi z fryzurami. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić z włosami, siedziałam tak przez parę minut i zastanawiałam się nad tym, moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi.

-Było otwarte - wydarł się od progu Wellinger.

-Przepraszam za niego, dziś mu coś odbija - pacnął w głowę Andiego Leyhe, aby się trochę ogarnął. Uśmiechnęłam się na to pod nosem.

-Jaka zajebista sukienka - stwierdził Andreas, siadając obok mnie na łóżku - a mówiłaś, że nie masz co na siebie włożyć.

-Bo nie miałam - powiedziałam tajemniczo - Ale mam problem z włosami, nie wiem co z nimi zrobić.

Cztery wzgórzaWhere stories live. Discover now