=23=

90 11 44
                                    

Wchodząc do klasy nie mogłem odeprzeć od siebie dziwnego uczucia, które wzbierało się gdzieś w moim wnętrzu. Nie byłem do końca pewny czy to wciąż skutki alkoholu czy może coś zupełnie innego. Pewien byłem aktualnie tylko jednej rzeczy a był to fakt, że muszę wykazać się ogromnymi umiejętnościami aktorskimi i wielkim darem przekonywania żeby nasz nauczyciel nie zorientował się iż jestem pijany bardziej niż on był pewnie w całym swoim życiu.

W towarzystwie wspierającego mnie czarnowłosego chłopaka jakoś udało mi się dojść do ławki przy której już siedziała Raven. Na początku zupełnie nie zwracała na nic uwagi ale w momencie kiedy usiadłem na krześle obok, cała jej atencja została skierowana w moją stronę. Spojrzałem na nią chcąc uśmiechnąć się delikatnie ale kątem oka zarejestrował podejrzany ruch w okolicach gdzie poszedł Seth, więc moje oczy przekierowały się właśnie w tamtą stronę.

Chłopak jakby nigdy nic ukradł krzesło z jakiejś innej ławki i położył je na przeciwko mnie i dziewczyny, by po chwili na nim wygodnie usiąść. Patrzył gdzieś w dal za oknem, wyglądał jakby wcale nie zauważył jak bardzo swoim gestem rozzłościł niebieskowłosego smerfa.

- Co Ty myślisz, że robisz? - spytała starając się panować nad swoim rozjuszonym głosem - Jakbyś nie zauważył to ławki są stworzone tylko dla dwóch osób. Poza tym moja przestrzeń osobista bardzo Cię nie chce wokół siebie.

Chwilę myślałem co mogę zrobić aby nie wyszło z tego nic gorszego niż to co dzieję się teraz, jednak mimo swoich wielkich chęci postanowiłem oprzeć się o oparcie swojego krzesła i popatrzyć na koniec świata.

- Możesz uspokoić swoją przestrzeń osobistą - odparł czarnowłosy i przeniósł leniwie swój wzrok prosto na dziewczynę - Dzisiaj jego muszę napastować.

Raven wydała z siebie dziwny, dość ciężki do zidentyfikowania, dźwięk i spojrzała na mnie a w jej oczach błyskały dziwne płomienie. Nie wiedziałem co za bardzo może znaczyć jej nagła oczna reakcja ale postanowiłem ją zignorować aby w pełni skupić swoją uwagę na Panu Jeffersonie, który jakby wcale nie widział co dzieję się pomiędzy tą dwójką. Wciąż czytał swoją dziwną książkę zupełnie nas ignorując.

Świetny z niego pedagog.

Zaczęło mnie zastanawiać po co w ogóle nas tutaj zebrał skoro nie miał najmniejszej chęci dać nam jakiejkolwiek nauczki. Nie żebym jakoś bardzo ubolewał nad tym faktem ale jednak godzina bezczynności nie brzmiała najlepiej. Chociaż z tą dwójką możemy przeżyć wiele rzeczy.

- Nawet tego nie skomentujesz, Cody? - z zamyślenia wyrwał mnie wkurzony głos przyjaciółki. Spojrzałem w jej rozbiegane oczy i przewróciłem swoimi - Zakochaliście się w sobie czy co? Bo jeśli tak to masz okropny gust.

Na jej słowa zachłysnąłem się powietrzem tak bardzo, że przez chwilę byłem przekonany, że zaczynam umierać. Raven jednak nawet nie mrugnęła przez cały czas, kiedy kaszląc próbowałem jakoś uratować się przed śmiercią a gdy skończyłem jej jedyną reakcją było przewrócenie oczami.

- Nie męcz go tak, jest pijany - powiedział Seth wzdychając głośno a jego głos wciąż ociekał irytacją - Poza tym nie powinnaś wypowiadać się na temat ludzkich gust, nie mając swojego.

Żyłka na czole dziewczyny naglę zaczęła rosnąć i niebezpiecznie pulsować. Patrzyłem to na jedno to na drugie z coraz bardziej pogłębiającym się zaciekawieniem. Obiecałem Nick'owi, że dowiem się dlaczego zostało wywołane całe to zamieszanie, więc czas zacząć swoją pracę. Muszę wykazać się subtelnością i zmysłem detektywistycznym jeśli chce to zrobić, ponieważ jeśli zrobię inaczej mogę całkowicie przekreślić swoją szansę na dowiedzenie się czegokolwiek.

ᴛᴀᴋᴇ ᴄᴀʀᴇ | ʙᴏʏxʙᴏʏ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz