=1=

353 22 0
                                    

Czwarta lekcja. Kolejna godzina siedzenia na niewygodnym krześle i słuchania jak Pani Manson próbuje wytłumaczyć założenie teorii Morgana, chociaż jedyne co jej się udało to uśpienie połowy klasy. Jednak to najwyraźniej jej nie zniechęciło, ponieważ dalej tłumaczyła coś o podróży i jakimś tam odkryciu. Ewentualnie w ogóle nie wiedziała co dzieje się w klasie. Wspominałem, że nasza kochana biologiczka ma 72 lata a do tego wzrok godny kreta? Nie? To teraz wiecie.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu a mój wzrok padł na mojego najlepszego przyjaciela, który siedział zaraz obok i trochę przysypiał opierając się rękami o ławkę.

Uśmiechnąłem się złośliwie i podciąłem mu ręce, tak że jego głowa z impetem uderzyła o ławkę. Nick w mgnieniu oka uniósł ją i momentalnie na mnie spojrzał. Jeśli wzrok umiałby zabijać, już dawno smażył bym się w piekle.

- Cody Ty idioto! - wrzasnął na całą klasę, aż nasza kochana Pani Manson się odwróciła, odrywając się od rysowania jakiś rzeczy na tablicy - Zapłacisz za to.

Dodał już ciszej i uderzył mnie w tył głowy, na co się zaśmiałem.

- Jeśli przyjmujesz zapłatę w żelkach to podaj tylko swoją cenę - podparłem się rękami patrząc na niego uroczym wzrokiem. Chłopak swoją miną był czymś pomiędzy planowanym samobójstwem a zaakceptowaniem swojego losu.

- Nawet ze swoim zapasem Haribo nie będziesz w stanie mnie opłacić - prychnął. Uśmiechnął się później złośliwie a ja tylko zmrużyłem oczy, licząc w swojej głowie swoje zapasy. Pamiętam, że miałem schowane dwie paczki gdzieś w szafce kuchennej a kolejne były upchane w moim plecaku. Zamyśliłem się nad tym zupełnie, nie zwracając nawet uwagi na świat poza moją strefą umysłu.

- Cody! - aż podskoczyłem w miejscu słysząc ten głos. Odwróciłem głowę od mojego rozmówcy i popatrzyłem na Panią Manson, która stała nad naszą ławką i wpatrywała się we mnie z mordem - Dlaczego nie słuchasz, kochaniutki?

- Ależ oczywiście, że słucham - zaśmiałem się nerwowo odpowiadając od razu na jej pytanie. Szukałem w swojej pamięci ostatniego momentu w którym jeszcze nie wyłączyłem się z klasowej godziny.

Dziwne, że wcześniej tu nie podeszła jak Nick się darł. Chociaż nie powinno mnie to dziwić, ona go kochała. I szczerze nie mam pojęcia za co. Czasem jest gorszy od zgrai much latających tuż koło nosa.

- Tak? - pokiwałem szybko głową, przez co kilka kosmyków moich włosów opadło na czoło, szybko odgarnąłem je ręką i znów popatrzyłem na staruszkę - To o czym mówiłam?

O nie, nie, nie.

- Już Pani mówię.. - podniosłem oczy na tablice szukając jakiejkolwiek pomocy, jednak nic co tam było narysowane mi jej nie dało. Popatrzyłem błagalnie na Nicka, on tylko się uśmiechnął i wskazał na swój zeszyt, zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co mu chodzi, po chwili dopiero dostrzegłem nabaźgrane tam dwa słowa. Myślałem, że umrę ze szczęścia - O podziale mejotyczym?

Pani profesor popatrzyła na mnie a później na Nicka, jednak nie ciągnęła dalej tematu i wróciła do tablicy dokańczać rysunek.

- Możesz podwoić swoją cenę o dwie paczki za to - powiedziałem, gdy miałem pewność, że kobieta mnie nie usłyszy.

- Wciąż nie będzie Cię stać na opłacenie pierwotnej ceny - rzucił mi spojrzenie a ja tylko uderzyłem go w ramię, zupełnie ignorując mój rosnący dług żelkowy.

Klasa powoli wracała do pierwotnego stanu zupełnej nudy i przymusu w słuchaniu słów nauczycielki. Nikt już nie patrzył w naszą stronę z rozbawionymi spojrzeniami. Zazwyczaj tak wyglądała rutyna szkolnego dnia. Razem z Nick'iem często byliśmy obiektem rozrywki, nie zawsze byłem tego fanem, jednak mój przyjaciel uwielbiał rozbawiać klasę.

Czasem się zastanawiam jak mało wystarczy żeby ktoś się zaśmiał. Konwersacja o żelkach a ludzie już mają uśmiechy na twarzy, nie jestem pewien na ile to jest żałosne a na ile moje serce miękknie pod niewinnością świata.

- Pamiętasz o naszych planach na weekend, prawda? - wyszeptałem chłopakowi, kiedy tylko nauczycielka zaczęła pisać jakieś dziwne rzeczy na tablicy, zupełnie skupiając się na tym zadaniu.

Nick przysunął się bliżej mnie i oparł swoje dłonie w podobny sposób w jaki ja podpierałem własne.

- Mówisz o super tajnym spotkaniu, który uwzględnia tylko naszą dwójkę razem z nielegalnym alkoholem? - zapytał na co pokiwałem głową, rozglądając się przy okazji na boki, chciałem mieć pewność, że wszyscy słyszeli i zazdrościli - To nah, nie przypominam sobie.

Z dumnego wzroku, który powstał po tym jak zauważyłem, że ławka obok słucha i zazdrości, przyszedł ten zupełnie tracący wiarę w człowieka obok mnie. Wysłałem mu spojrzenie pełne pogardy i odsunąłem się od niego opierając przy tym na oparciu krzesła. Ten zaśmiał się tylko unosząc ręce w geście poddania.

- Skoro nie pamiętasz to pewnie nie będziesz zawiedzony jeśli zamknę drzwi i nie będę reagował na żadne dzwonki czy pukania.

- Oczywiście, że nie będę - prychnął - Znam inne sposoby na wejście do Twojego domu.

Popatrzyłem na niego z wyraźnym zaintrygowaniem.

-Jakie?

- Myślisz, że Ci zdradzę?

- Dodam kolejną paczkę!

- Dlaczego dalej słyszę Twój głos, Cody?

- To nie ja! - odkrzyknąłem od razu a cała klasa ponownie wybuchła śmiechem. Ja nie wiem z czego Ci ludzie mają taki ubaw za każdym razem.












ᴛᴀᴋᴇ ᴄᴀʀᴇ | ʙᴏʏxʙᴏʏ Where stories live. Discover now