*002*

40 2 0
                                    

,,Kubeł wody i gniewny kapeć"

   Świat napędza harmonia, a ją uwarunkowuje każda decyzja najmniejszego organizmu, którego istnienie wpływa na milion pozostałych. Jeden ruch skrzydła motyla może spowodować upadek wieży, a dwa kolejne wybudowanie nowej. To w jaki sposób nasz wszechświat jest całkowicie zależny od każdego, a jednocześnie każdy jest tylko pionkiem życia, zdaje się być zarówno zachwycające i przerażające. Gdy uświadamiamy sobie ile jeden gest może zmienić, bardziej skupiamy się na jego wykonaniu, a co za tym idzie - każdy wybór staje się nowym wyzwaniem. Jak na przykład wbiegnąć w ścianę czy uciec od ,,inteligenta", który ci to proponuje? Albo przeniesiesz się do ukrytego peronu, zdobędziesz nowego guza na głowie albo nigdy nie dowiesz się prawdy. Cokolwiek wybierzesz będzie to miało swoje konsekwencje i na zawsze zmieni przyszłość. Ale tak serio - Wbiegłbyś czy nie?

   - Hollyy - zawołała Willow łapiąc za oliwkowy kaptur dziewczyny.

   - On chce żebyś w ścianie wbiegła kobieto, krzyżyk na drogę. - Zaśmiała się w odpowiedzi szykując się ponownie do biegu.

   Pogoda, jak zazwyczaj w Londynie zostawiała dużo do myślenia, jednakże pozwalała na brak potrzeby noszenia kurtek bądź płaszczów. Wystarczał lekki sweter bądź bluza, jak to miało miejsce w przypadku Holly. Zielonkawy polar był nieco za duży na drobną posturę nastolatki. Z tej także przyczyny opadające na jej dłonie rękawy zostały zwinnie podwinięte, aby ułatwić inne czynności. Sięgające ramion włosy w kolorze ciepłego blondu związane były wtedy w luźnego kucyka i tylko pojedyncze kosmyki opadały na twarz nastolatki, przysłaniając  tęczówki, których odcień przypominał żółknące wczesną jesienią liście. Niby zielone, jednakże gdzieniegdzie prześwitywał złoty odcień.

   - Dasz radę, - burknęła Will - z resztą, Amora idzie pierwsza. Jeśli okaże się, że typo zmyślał, to będziemy wiedzieć, żeby nie iść w jej ślady.

   Blondynka pokiwała ochoczo głową przekonana pomyślnością planu i stanęła obok siostry. Różnica wzrostu pomiędzy nimi nie była ogromna, można by powiedzieć, iż proporcjonalna do dzielącego je roku. Ale była to tak naprawdę jedno z nielicznych podobieństw pomiędzy dwójką. Holly miała bardzo pogodną twarz - rumieńce, oliwkową cerę, liczne piegi, uśmiechnięte oczy. Zawsze chodziła w dobrym humorze, a przynajmniej taki sugerowała jej mimika. Posiadała pulchne policzki oraz kartoflany nosek. Za to buzia jej siostry posiadała znacznie ostrzejszy wyraz - krótka, lecz pociągła twarz, zadarty nos i kilka zdobiących go pieprzyków, do tego przenikliwe oczy o nieskazitelnej piwnej barwie. Była również znacznie bledsza od siostry, co nadawało jej wręcz trupiego wyrazu. Męczące ją problemy ze snem powodowały stałą obecność worów pod oczami, które przy jej karnacji miały odcień niebieskawy. Nie pomagało to jej wizerunkowi i choć do 18-tych urodzin dzieliło ją jeszcze kilka lat, jej wizerunek niekiedy mógłby dawać wrażenie, iż należała już do drugiego świata.

   - Myślisz, że kiedy ruszy? - Spytał Zachary zbliżając się do dwójki z wrednym uśmieszkiem błądzącym po jego ustach.

   - O, czyli myślisz, że ruszy? - Zakpiła z naiwności czarnowłosa. - Stawiam 5 galeonów, że w przeciągu dwóch minut ktoś nie wytrzyma i wejdzie za nią.

   - Stoi - pokiwał głową zadowolony chłopak bacznie przypatrując się sytuacji.

   Z uśmiechem przyglądał się, kiedy mijały kolejne sekundy, a nikt nie decydował się wyręczyć siostrę. Nikomu się z resztą zbytnio nie śpieszyło, a sama Amora zdawała się być zbyt zajęta usadzaniem wszystkiego na swojej teczce. Wokół jej szerokich jeansów krążył szarobury kot - Thaddeo, którego kupiła podczas ostatniej wizyty na Pokątnej.

obliviateΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα