Rozdział 16

1.4K 129 13
                                    

Levi i Alexis szli za Erwinem. Alex z ulgą stwierdziła, że ból pleców nieco zelżał po chwilowym odpoczynku. Już wcześniej uprzedziła komandora, że poprosi go o kilka dni wolnego. Ten z góry się zgodził. Nie chciał, by ból pleców był powodem, dla którego straci dobrego żołnierza. Levi szedł tuż za nią. Przyglądał jej się. Skanował wzrokiem jej zgrabną sylwetkę, wściekle rude włosy, jak zawsze spięte... Doszedł do wniosku, że gdyby nie jej wieczne grymasy i lenistwo, byłaby całkiem ładną kobietą. Cieszyło go, że odpocznie. Bardzo by nie chciał, żeby gdzieś teraz jechała i jeszcze zginęła. Szczególnie, że sam nie mógł zbytnio pomóc.
Nagle usłyszeli jakieś pospieszne kroki za sobą. Obrócili się i zobaczyli zdyszanego Zwiadowcę. Alexis zmarszczyła brwi. Coś jej mówiło, że mężczyzna nie przynosi ze sobą dobrych wiadomości.

- Za mur Rose dostali się tytani! - krzyknął do Erwina.

Alex przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Już wiedziała, skąd przybył ten żołnierz. Stamtąd, gdzie była Sasha. A jego przerażenie wcale nie było dobrym znakiem. Alexis poprawiła sprzęt do manewru i spojrzała na Erwina.

- Pojadę. - powiedziała.

- Zwariowałaś? - Levi uniósł brew. - Zginiesz w połowie drogi.

- Nie doceniasz mnie, karzełku. - uśmiechnęła się wrednie.

Kapral spojrzał na Erwina w poszukiwaniu jakiegokolwiek wsparcia. Ale dowódca jedynie zmarszczył brwi, intensywnie nad czymś myśląc. Wątpił, by w tym wypadku jego zakaz był wystarczający, by powstrzymać Alexis. Za bardzo zależało jej na Sashy. Musieliby ją przywiązać i pozbawić przytomności. Erwin podjął decyzję.

- Zgoda. - powiedział.

Chyba po raz pierwszy w życiu poczuł na sobie aż tak lodowate spojrzenie Levi'a. Alex zasalutowała i odeszła, by wziąć Mućkę. Kapral odprowadził ją niezadowolonym spojrzeniem. W pierwszej chwili nawet chciał za nią pójść. Jednak powstrzymał go Erwin:

- Jak za nią pójdziesz, osobiście cię obezwładnię. - powiedział. - Wiesz, że jestem do tego zdolny.

- Ona tam zginie. - warknął Levi.

- Nie zginie. - odparł Erwin. - Chyba faktycznie jej nie doceniasz. Gdybyś to ty tam był zamiast Braus, to też by pojechała.

Levi umilkł. Alex nie była osobą, która tak po prostu okazuje uczucia. Jednak wiedział, że to co Erwin powiedział, było prawdą. Alexis posiadała krąg osób, na których jej zależało. Którym ufała. Sasha, Hange i... On.
Zacisnął zęby. Jak nie przeżyje, to chyba osobiście wyciągnie ją z zaświatów i sam zabije.

~*~

- Wysłali was tak po prostu bez sprzętu? - Alexis uniosła brew, a potem pokręciła głową. - A myślałam, że to ja jestem ta pieprznięta...

- Dokładnie! - od razu poparła ją Sasha i zaraz spojrzała na nią oczami pełnymi łez. - Jak się cieszę, że przyjechałaś!

- No, tak, już nie rycz, bo wyglądasz obrzydliwie. - skrzywiła się Alexis. - Zresztą, musimy się już zbierać. Więc zbieraj dupsko i na konia.

- Tak, już się robi! Tylko się pożegnam. - Sasha odbiegła do swojego ojca.

Alex przewróciła oczami, choć jej usta drgnęły w uśmiechu. Patrzyła z niejakim zadowoleniem, jak jej podopieczna przytula swojego tatę, a potem posyła mu szeroki uśmiech. Wtedy pan Braus na nią spojrzał. Alexis natychmiast odwróciła wzrok. Mimo to, po chwili mężczyzna do niej podszedł. Alex zerknęła na Sashę, która właśnie dosiadała konia.

- Pani jest Alexis, prawda? - zapytał pan Braus.

- Drugiej takiej pan tu nie znajdzie. - na jej ustach zagościł leniwy uśmiech. - A co?

Wstawaj - Levi Ackerman x OCWhere stories live. Discover now