Rozdział 27

1.2K 111 20
                                    

Levi stukał długopisem o blat stołu. W końcu westchnął ciężko i oparł się o krzesło.

- To nie był dobry pomysł. - powiedział.

Erwin obrócił się do niego na progu. Po dyskusji o całym planie, temat zszedł na patrol. W którym, oczywiście, udział brała Alexis. Jakąś godzinę temu ona i trzech innych żołnierzy wyjechali. Mieli wrócić wieczorem lub nawet w nocy.
Levi był zaniepokojony i wciąż kręcił nosem na cały ten patrol. Erwin, z kolei, ufał swoim Zwiadowcom. W końcu nie wysłał tam żółtodziobów, a doświadczonych żołnierzy.

- Dlaczego zakładasz najgorsze? - zapytał dowódca.

- A dlaczego ty zakładasz, że wszystko pójdzie jak po maśle? - uniósł brew Levi.

- Wcale tak nie zakładam. - pokręcił głową. - Ale potrafię zaufać moim żołnierzom na tyle, by wierzyć w powodzenie misji.

- A jeśli ona... Znaczy, oni tam zginą?

Erwin utkwił w Levi'u dziwne spojrzenie. Wiedział, że nie chodzi o całą czwórkę. Tylko o tę jedną osobę...

- Ona nie zginie, Levi. - Erwin dał specjalny nacisk na słowo „ona".

- Dobrze wiesz, jaka jest. - kapral przyłożył dłoń do czoła. - A jeśli coś odwróci jej uwagę? Jeśli nie doceni niebezpieczeństwa? Jest najlepsza z całej tamtej czwórki, więc nikt jej nie uratuje, jeśli to ona będzie w tarapatach. - potarł czoło. - Powinienem pojechać z nią...

- Levi. - przerwał mu Erwin.

Kapral spojrzał na niego z uniesioną brwią. Wzrok Erwina złagodniał.

- Dlaczego tak bardzo ci na niej zależy? - zapytał.

- Czy to nie oczywiste? - odparł Levi. - Jest naprawdę dobrym żołnierzem i...

- Nie o to chodzi, prawda? - przerwał mu dowódca. - Tu w grę wchodzi coś więcej.

Levi umilkł. Faktycznie, martwił się o życie dobrych żołnierzy, ale z Alexis... Coś było nieco inaczej. Nie chodziło tylko o jej życie, by „dobrze służyła ludzkości". Nie. Levi czuł się przy niej inaczej, jak przy nikim innym. Chciał, by zawsze była obok, nawet gdy była leniwa i zrzędliwa. Niczego tak bardzo się nie bał jak tego, że pewnego dnia Alex nie wróci z wyprawy.
Milczenie Levi'a tylko utwierdziło Erwina w jego przekonaniu. Coś było na rzeczy.

- Lepiej dobrze się nad tym zastanów. - powiedział. - Nie jest dobrze, by dusić w sobie uczucia.

- I kto to mówi? - odparł Levi, patrząc na niego spode łba.

Erwin uśmiechnął się lekko i chwycił za klamkę.

- Mówię to ja. - powiedział. - Bo wiem najlepiej, jak złe i niewygodne jest skrywanie uczuć. I nie chcę, byś poszedł w moje ślady.

Wyszedł z pokoju Levi'a, zostawiajac go samego ze swoimi myślami. Ale Levi nie chciał myśleć o Alexis. Szybko przekonał sam siebie, że przecież nie ma na to czasu. W końcu, papierkowa robota sama się nie zrobi.

~*~

Tymczasem Alexis zdążyła już wyjechać za mur. Razem z pozostałymi Zwiadowcami podzielili się na cztery grupy, każda miała inny obszar do patrolowania. Alexis sama zaproponowała, że zajmie się częścią, która obejmowała teren aż w pobliżu Shiganshiny. Oczywiście, zrobiła to ku uldze reszty. Widziała przecież te zniechęcone miny, gdy padło pytanie: „Kto się tym zajmie". Ona nie miała z tym problemu. Kiedyś trzeba umrzeć. A w tym świecie, śmierć przez pożarcie to nawet w miarę normalna opcja.

Alex rozglądała się, cały czas będąc czujną. Nie minęło dużo czasu, kiedy na horyzoncie pojawił się pierwszy tytan. Alexis zeskoczyła sprawnie z Mućki, wczepiając linki w jego kark. Jedno cięcie i po sprawie. Alex miękko opadła na ziemię. Schowała miecze i poprawiła rudy kok. Na chwilę zamarła. Włosy. Kiedykolwiek ich dotykała, zaczynała myśleć o Levi'u. Czy jej fryzura może w jakimś stopniu wpłynąć na jego zaufanie do niej?
Mućka zarżała i podbiegła do właścicielki. Alexis prędko jej dosiadła i ruszyła dalej.

Patrol był dość zwyczajny i spokojny. Alexis pomyślała, że jest nawet zbyt spokojny. Spodziewała się większej ilości tytanów po całej aferze z Reinerem i Bertholdem. Na pewno mieli jeszcze zamiar porwać Erena i uratować Annie. Więc gdzie się podziali? Rozpłynęli się, czy jak?
Alex szybko dotarła do miejsca, gdzie kończył się jej patrol. Nadszedł czas, by zawróciła. Spojrzała na niebo. Przy dobrych wiatrach, cała grupa wróci jeszcze przed zmrokiem. Byłoby miło. Alexis przecież też chciała się wyspać przed wyprawą do Shiganshiny.
Już w połowie drogi powrotnej, Alex dostrzegła w oddali niewyraźne sylwetki swoich towarzyszy. Wszystkich trzech. Krew tytanów zdążyła już wyparować z ich ubrań. W końcu podjechali bliżej Alexis. Była jeszcze długa droga przed nimi. Nawet nie było widać muru. Alex już miała z zadowoleniem stwierdzić, że taki patrol to marzenie, gdy nagle... Rozległ się huk, gdzieś za nimi.
Cała czwórka zatrzymała konie. Alex spojrzała za siebie. Żółta błyskawica. Znajomy sygnał transformacji w tytana.

- Jasna cholera... - zdołała jedynie wydusić.

Bo zaraz zobaczyła coś, czego jeszcze nigdy nie widziała. Ogromny tytan, pokryty włosami na ciele, wyglądał jak mieszanina zwierzęcia i człowieka. I patrzył w ich stronę. Alexis zmarszczyła brwi. To nie był Kolos. Ani Opancerzony. To było coś zupełnie nowego. Zawahała się.

- Poinformujmy Erwina. - powiedziała.

I wtedy tytan sięgnął po coś. Alexis zorientowała się, że to głaz. Tytan skruszył głaz, a potem...
Alex spięła Mućkę i pogalopowały w bok.

- Uwaga! - wrzasnęła.

W ich stronę poleciały pierwsze odłamki kamienia.

Wstawaj - Levi Ackerman x OCTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang