Pożar

25 1 0
                                    

-4/12...To chyba tu- powiedział uradowany Worick po dłuższym czasie błądzenia.

Mężczyzna wszedł do kamienicy, a gdy znalazł się przed odpowiednimi drzwiami zapukał, lecz nikt mu nie otworzył. Spróbował jeszcze raz, jednak wyglądało na to, że nikogo nie ma w środku.
- Nie zapowiedziałem się, ale myślałam że będzie w domu...Dobrze, że Isane zostawiła mi zapasowy klucz.-pomyślał.
Jednooki wszedł do środka dla pewności wołając dziewczynę. Położył zapakowane kremówki na szafce i rozejrzał się po mieszkaniu. Nic nie wskazywała no to, aby jego obawy były słuszne jednak z jakiegoś powodu był zaniepokojony.
Powiesił kurtkę na wieszaku, następnie skierował się do salonu, aby zaczekać tam na brunetkę. Gdy wszedł do pokoju jego oczom ukazał się spory bałagan, niepodobny do zawsze utrzymującej porządek Isane. Potłuczone szkło na podłodze, sterta map oraz kartek walająca się pod nogami zdecydowanie świadczyły o tym, że wydarzyło się coś dziwnego.
Łowca zebrał i przeglądnął porzucone papiery chcąc dowiedzieć się czego dotyczyły. W rękach trzymał całą listę nazwisk wampirzych arystokratów, lecz nie mógł zrozumieć po co została ona stworzona. Dopiero gdy przejrzał jedną z pokreślonych map zorientował się, co zaplanowała jego wychowanka. Czym prędzej postarał się określić datę wyjazdu dziewczyny i natychmiast zaczął działać. Był wściekły z powodu tak nieodpowiedzialnego zachowania oraz sposobu postępowania dziewczyny, jednocześnie zdając sobie sprawę, że mógł przewidzieć taki obrót sytuacji. Mężczyźnie sumienie dawało się we znaki, wiedział, iż te działania w dużym stopniu wynikały z jego zaniedbań. Od dłuższego czasu dostrzegał pogarszające się samopoczucie brunetki, coraz większą obojętność, apatię, wycofanie, wieczne zamyślenie i nieobecność. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, kiedy to miało swój początek, ani jak musiało być drastyczne wydarzenie, któremu udało się złamać tak silnego ducha. Wola walki i determinacja dziewczyny pozwoliły jej przetrwać lata pod maską, w tym okrutnym świecie oraz sprostać wszystkim stawianym wymaganiom. Obwiniał się za wszystkie słowa nienawiści, niegdyś w gniewie kierowane do niewinnego dziecka cudem uratowanego z masakry przez Nicolasa. Wypominał sobie, ile czasu nie potrafił zaakceptować młodego wampira mieszkającego z nim pod jednym dachem, bezustannie pokazując swoją złość oraz towarzyszącą jej nienawiść i pogardę dla jej gatunku. Zupełnie zapominając o mrożących krew w żyłach wydarzeniach tamtej nocy, długo nie umiał okazać choć odrobiny wyrozumiałości, ciągle pokazując dziewczynie, jak bardzo nie jest tu mile widziana. Odpowiedź jaką wtedy otrzymał wracała do jego głowy niczym bumerang.

"Wiem, że mnie nienawidzisz, ale dziękuję że pozwalasz mi żyć."

- Przepraszam, Yuki. Byłem takim kretynem...

Worick znał powagę sytuacji, wiedział że sam nie podoła, gdyż przeciwstawić się Wampirowi Czystej Krwi może jedynie równie potężny wampir. To co zamierzał z pewnością nie spodobałoby się brunetce, dlatego mimo że nie widział innego rozwiązania wahał się do ostatniej chwili. Nie chciał jeszcze bardziej komplikować spraw dziewczyny, jednak nie zamierzał pozwolić jej umrzeć.

Siedziba Rady Wampirów

Trwające rozmowy przerwało wejście jednej ze sług Kaname Kurana.
- Najmocniej przepraszam za najście. Szanowny Kaname...- ukłoniła się i podeszła do mężczyzny.
- O co chodzi, Sieren?- zapytał cicho.
- Dzwonił były vice przewodniczący Łowców, Worick Arcangelo. Niezwłocznie prosił o kontakt.- wyszeptała.
- Powiedz mu, żeby Stowarzyszenie bezpośrednio kontaktowało się Radą, a na prywatne rozmowy z nim nie mam teraz czasu.- polecił.
- Twierdził, że ta sprawa jest istotna również dla ciebie, panie.
- Dlaczego?- zdziwił się.
- Aby jeszcze kiedykolwiek ujrzeć osobę imieniem Yuki.
Na ostatnie słowo brunet szerzej otworzył oczy, nie dowierzając że po tylu latach usłyszał tak drogie mu imię. Mimo iż żadna z osób na sali nie usłyszała rozmowy, obserwujący Kurana i nietypową sytuację Senior Rady zarządził przerwę.
Kaname natychmiast pognał do budki, chcąc dowiedzieć się skąd Łowca jest w posiadaniu takich informacji. Na linii z niecierpliwością i obawą wciąż oczekiwał na niego Worick, który odetchną z ulgą gdy usłyszał swojego rozmówcę.
- Kuran Kaname, zgadza się?
- Przy telefonie. Czemu zawdzięczam niespodziankę od sławy Stowarzyszenia?- zapytał.
- Kaname, zapomnijmy na chwilę o dzielących nas różnicach. Polityka, poglądy, stanowiska- nie mają tu znaczenia. Potrzebuję twojej pomocy, nie jako Łowca, ale jako zwykły śmiertelnik.- tłumaczył poddenerwowany.
- Piękne słowa, Panie Arcangelo, ale jakiej pomocy Pan ode mnie oczekuje?
- Twój wuj lada moment opuści swój grobowiec, jesteś świadom co po tym się stanie?
- Eh... Życie Rida zostało powierzone Radzie, nie wam.- odparł krótko.
- I w tym rzecz, zatailiście przed nami fakty.- negował.
- Nikt nie wspomniał o jego śmierci, jedynie o kurateli.
- Nad którą nikt nie czuwa od kilkudziesięciu lat.- zaprzeczył.
- Wystarczy. Zdaje się, że wiesz więcej niż powinieneś, Łowco. Nie jestem w stanie ci pomóc, to wbrew Radzie, która znacznie ogranicza możliwości Czystej Krwi.
- Nawet jeśli chodzi o tą najbliższą twojemu sercu? Ona jest w poważnym niebezpieczeństwie, możliwe że już nigdy jej nie zobaczysz.
- Jeśli kłamiesz, ryzykujesz naprawdę wiele.- zagroził wyczuwając podstęp.
- W tej chwili, oboje tak samo ryzykujemy jej życiem. Nie musisz mi ufać ale jeśli nie przyjedziesz nigdy się nie przekonasz.- nie zamierzał wyjawiać swoich powiązań z Yuki, gdyż uważał że to sprawa między nią, a Kaname.
- Jaką mam gwarancję, że nie mnie oszukujesz?
- Taką samą jak zobaczenie jej w przyszłości. W tej chwili wyruszam do Combray. Twoje sumienie.- rozłączył się pozostawiając wampira z trudnym wyborem.

Bledding GuiltisDonde viven las historias. Descúbrelo ahora