4

342 40 7
                                    

   Hongjoong poprawił marynarkę, zerkając na zegarek. Miał dużo czasu. Jak zawsze, chciał przyjść do biura przed czasem. Szedł do pracy po raz pierwszy od tygodnia, wolał zrobić dobre wrażenie. 

   Wszedł do windy. Wjechał na najwyższe piętro. Uprzątnął swoje biurko, spoglądając na drzwi, które prowadziły do biura prezesa. Odchrząknął. Usiadł na swoim fotelu. Przejrzał wszystkie dokumenty oraz prośby o spotkanie, zgrabnie układając plan dnia. 

   Spojrzał na zegarek - prezes się spóźniał. Zmarszczył brwi. Pan Park nigdy się nie spóźniał. Wstał od biurka i zajrzał do biura. 

   Prezes leżał na biurku. Nad głową świeciła mu się lampka. Jego plecy unosiły się miarowo, gdy brał oddechy. Hongjoong cicho podszedł do mężczyzny i okrył go płaszczem. Nie spodziewał się, że mężczyzna mógłby zasnąć w biurze - zawsze wychodził z pracy koło piątej i nie znosił tego zmieniać. 

   Hongjoong wyślizgnął się bezgłośnie z biura. Udał się do pobliskiej kawiarenki. Kupił w niej dwie kawy oraz świeżego bajgla, po czym wrócił do przełożonego. Zapukał delikatnie w drzwi. 

- T-tak, tak. Proszę wejść! - otworzył delikatnie drzwi. 

   Prezes siedział na fotelu mrużąc oczy. Lampka była zgaszona, lecz jego włosy sterczały niesfornie przez sen w niewygodnej pozycji. Hongjoong wręczył szefowi śniadanie, uśmiechając się uprzejmie. 

- Dzień dobry, panie prezesie. Jak samopoczucie? - mężczyzna pokiwał głową, masując kark.

- Dobrze, a u pana? Czuje się pan lepiej? - przytaknął. 

- Tak, brałem leki, które przypisał mój lekarz i czuję się znacznie lepiej. Dziękuję bardzo, że dał mi pan chorobowe. Musiało być panu ciężko...

- Ależ skąd! - zaprzeczył szybko, a jego nieułożone włosy podskoczyły w proteście. - Dawałem sobie radę. Naprawdę nie musi się pan martwić, panie Kim. 

   Hongjoong starał się ukryć uśmiech cisnący się na jego suche usta. Wyciągnął z kieszeni paczkę mokrych chusteczek. Zawsze miał je przy sobie na wypadek gdyby Gi się czymś ubrudziła. Pochylił się ku mężczyźnie.

- Mogę...? - spytał, spoglądając prezesowi prosto w oczy. 

- T-tak...

   Zaczął bardzo ostrożnie ścierać tusz, który odcisnął się na twarzy prezesa, gdy ten zasnął na stercie dokumentów. Seonghwa przełknął gorzko ślinę. Czuł, że robi mu się gorąco z zażenowania. Co on sobie wyobrażał...

- Już - oznajmił sekretarz, odsuwając się od przełożonego. - Powinien pan również poprawić włosy - postawił na biurku pomadę. - Niestety nie wiem jak układa pan włosy, więc nie mogę z tym pomóc. 

- Nie musi mi pan we wszystkim pomagać, pani Kim - rzekł prezes. - Jeśli pan pozwoli, chciałbym zostać na moment sam.

- Ależ oczywiście - skłonił się i wyszedł z biura.

   Zapadła cisza. Seonghwa odetchnął głęboko zakrywając twarz dłońmi. Oparł czoło o stół, wlepiając wzrok w buty. Sięgnął po lusterko do niższej szuflady i przyjrzał się sobie. Jęknął w duchu. Wyglądał strasznie. 

   Usiadł porządnie na fotelu i poprawił włosy, zaczesując je do tyły. Poza tym, że miał na sobie wczorajsze ubranie, wyglądał przyzwoicie. Powąchał swój oddech - nie było tragedii. 

- A, panie prezesie - Hongjoong wsunął głowę do pokoju - odebrałem pański garnitur z pralni. Gdzie mógłbym go położyć? 

   Seonghwa spojrzał w sufit. Ileż on miał szczęścia! Wstał i podszedł do sekretarza.

- Podaj mi go. Nie mogę chodzić przez dwa dni z rzędu w tych samych ubraniach.

- Oczywiście... - Hongjoong podał mężczyźnie świeże i pachnące ubrania, zapakowane w foliową powłoczkę. 

- Dziękuję. 

***

witam.

dzisiaj króciutka wrzuta, ponieważ mam zajęcia, które niestety skończę dopiero o 19...

cóż, mam nadzieję, że rozdział się podobał.

miłego dnia!

bye!

Oh, baby [ateez, seongjoong]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz