5

308 36 17
                                    

Gi bawiła się z dziećmi na placu zabaw. W tym czasie, Hongjoong rozmawiał przez telefon z szefem działu sprzedaży, który uporczywie starał się uprzykrzyć mu życie. Westchnął, kończąc rozmowę. Wziął łyk kawy, masując kark.

- Och? Czy to tata Gi? - zwrócił twarz w stronę znajomego głosu. Uśmiechnął się przyjaźnie.

- Miło panią widzieć, pani Jang - przywitał się, robiąc kobiecie miejsce na ławce.

Młoda mama z czarnym wózkiem, w którym spało może półroczne dziecko, usiadła ostrożnie obok mężczyzny. Jej starsze dziecko ganiało się już z innymi dziećmi po całym placu zabaw.

- Jak się pani czuje? Dawno pani tutaj nie widziałem - zagadnął, wiedząc od innych mam, że kobieta przeszła bardzo ciężki poród i przez kilka tygodni nie mogła nawet wstać z łóżka.

- Już znacznie lepiej - powiedziała z nutą smutku w głosie. - Na całe szczęście, Eunmi nic się nie stało i jest zdrowa jak ryba!

- To najważniejsze.

- A jak się czuje Gi? Słyszałam od mamy Hyunmina, że rozchorowała się jakiś czas temu i musiałeś wziąć wolne w pracy żeby z nią zostać - uśmiechnął się, popijając kawę.

- Gi na szczęście gładko przechodzi wszystkie choróbska. Gdyby nie zalecenia lekarza może pozwoliłbym jej szybciej wrócić do przedszkola, ale wolałem nie ryzykować.

Jeszcze przez chwilę rozmawiali o przedszkolnych sprawach, gdy podbiegła do nich Gi dygając niezgrabnie przed sąsiadką. Twarz miała umazaną czekoladą, a z nosa wisiał jej smark. Hongjoong pokręcił głową sięgając po chusteczkę.

- Gi, skąd wzięłaś czekoladę? - spytał ścierając słodycz z jej policzków.

- Sooah przyniosła i wszystkim dała cukierki czekoladowe, bo ma dzisiaj urodziny - Hongjoong westchnął.

- Gi, nie powinnaś brać słodyczy od ludzi, których nie znasz, dobrze? - dziewczynka zwiesiła głowę. - Nie gniewam się na ciebie. Po prostu zapamiętaj na przyszłość, dobrze? - pokiwała energicznie głową i pobiegła z powrotem do reszty dzieci.

- Nie martw się, Gi to mądra dziewczynka. Wie, że nie można ufać obcym i komornikom - zaśmiała się pani Jang, Hongjoong wywrócił oczami. - Spokojnie, wiem, że tylko się o nią martwisz. Jesteś dobrym ojcem, naprawdę.

Z jakiegoś powodu Hongjoong mimowolnie się uśmiechnął. Wstał żeby wyrzucić pusty kubek po kawie. Dostrzegł w oddali znajomą twarz. Zmarszczył brwi.

Miał wrażenie, że po przeciwnej stronie ulicy stoi prezes wlepiający w niego swoje wściekłe spojrzenie, ale co on mógłby tutaj robić? Pokręcił głową. Pewnie miał przywidzenia. Wrócił do rozmowy z panią Jang, która właśnie kołysała na ramionach przebudzoną córeczkę.

***

Seonghwa trzasnął drzwiami swojego mercedesa. Czuł taką irytację, że aż miał ochotę zdemolować własne auto. Dlaczego? Sam tego nie wiedział.

Zacisnął dłoń na kierownicy.

- A myślałem, że jest samotnym ojcem... - warknął zapinając pasy.

Odrzucił nowo kupioną maskotkę na tylne siedzenie, a razem z nią bombonierkę wartą ponad sto dolarów. Kupił ją będąc w podróży firmowej w Ameryce. Chciał dać ją Hongjoongowi i jego córce, ale nie było ich w mieszkaniu, więc zaczął krążyć po okolicy i wtedy ich znalazł.

Czemu był aż tak zdenerwowany? Nie mógł tego zrozumieć. Przecież pan Kim tylko rozmawiał z jakąś kobietą. Ba, ta kobieta miała nawet własnego niemowlaka, który w ogóle nie przypominał pana Kima! Zresztą, to na pewno nie mogło być dziecko pana Kima. W firmie wszyscy by gadali gdyby miał drugie dziecko...

- Chociaż, nie wiedziałem o jego córce aż do niedawna... - mruknął do siebie, opierając brodę na kierownicy.

Spuścił głowę, szarpiąc się za włosy. Nie miał już pojęcia co się z nim działo. Chyba nie był zazdrosny o jakąś przypadkową kobietę, prawda? Nie, to nie miało sensu. Dlaczego milioner i prezes jednych z najlepiej prosperujących firm kosmetycznych miałby być zazdrosny o jakąś przypadkową kobietę. Może to jego instynkt rodzicielski dawał o sobie znać?

- Może powinienem adoptować kota...

Zaczesał włosy do tyłu. Odpalił silnik, a auto zamruczało przyjemnie. Odjechał spod mieszkania pana Kima, który ze zdziwieniem przyglądał się jak jego szef odjeżdża spod jego mieszkania.

- Czyli jednak to był prezes... - wyszeptał.

***

witam.

chociaż dawno nic się tu nie działo teraz się dzieje. dla tych, którzy jeszcze nie widzieli, wrzuciłam małe info na tablicę. może was zainteresować...

jak zawsze, jeżeli są błędy piszcie.

to tyle, miłego!

bye

Oh, baby [ateez, seongjoong]Where stories live. Discover now