aniołku

2.1K 99 66
                                    

Pov. Ivy

Nie chciałam tak bardzo płakać, ale nie dałam rady kontrolować moimi emocjami.

- Ale nie płacz aniołku.- poczułam jego dużą dłoń na moich plecach.- mogę ci obiecać, że będzie ci lepiej.

Lepiej? Z jakimś bandytą.

- To ty mi pomogłeś wczoraj?- zapytałam spoglądając na niego.

Kiwną głową na tak i jedną ręką ocierał łzy z mojej twarzy. Ale gdy dłużej potrzymał swoją dłoń na moim policzku to go ugryzłam.

- Ała kurww...- nie dokończył.- co się dzieje?

Głupie pytanie, zabiłeś moją rodzinę.

- Mógłbyś na moment zatrzymać się, nie czuję się najlepiej.- okłamałam go.

Chyba nie miał ochoty tego zrobić bo odwrócił ode mnie wzrok, ale ja nie dam mu tak szybko za wygraną, jestem dobra w namawianiu ludzi. Zawsze tatę brałam na ładne oczy i zawsze dostawałam co chciałam.

- Proszę cię.- złapałam go delikatnie za dłoń.- tylko na chwilkę.

Spojrzał na mnie, a ja błagalnym wzrokiem wpatrywała się w niego. 

- No niech ci będzie.- zjechał na pobocze.- dlaczego nie potrafię ci odmówić...

Zdenerwowany na samego siebie oparł głowę o kierownicę, a ja korzystając z chwili nieuwagi otworzyłam drzwi i zaczęłam uciekać.

Baran, tak łatwo go nabrałam.

- Nie uciekniesz daleko.- usłyszałam nawoływanie, ale nie zatrzymywałam się.

Tylko gdy tylko zeszłam z jego widzenia wdrapałam się na płot i weszłam komuś na działkę. Schowałam się za samochodem i czekałam na przebieg akcji.

- Aniołku nie masz się co mnie bać.- usłyszałam jego głos.

Wal się, nie chcę z tobą jechać nigdzie.

Gdy tylko przestałam słyszeć jego kroki, przeszłam przez podwórko i jakby nigdy nic wyszłam przez bramkę i zaczęłam biec.

Tylko dokąd? Dobiegłam do resztek które zostały z mojego domu, wpadłam do środka i weszłam do swojego pokoju, w popiele zaczęłam szukać pistoletu, który tam schowałam, przecież on nie mógł się spalić.

- Kto by się spodziewał, że akurat tutaj cię znajdę.- usłyszałam za sobą głos mojego porywacza.

Łapiąc za broń odsunęłam się do samej ściany i siedząc na ziemi wycelowałam w niego.

- Nie podchodź do mnie.- wydusiłam ledwo z siebie.

On przykucnął blisko mnie i łapiąc mnie za dłoń przystawił sobie pistolet do czoła.

- Boisz się.- powiedział puszczając moją trzęsącą się dłoń.- nie rozumiem, co ja mogę więcej zrobić żebyś była moja.

A co jeśli ja nie chcę być twoja, ja nie chcę.

- To strzel, przecież w taki sposób się mnie pozbędziesz.- przysunął się jeszcze bliżej.- Nie bój się Ivy.

Niestety nie dałam rady tego uczynić, po prostu nie mogłam, puściłam pistolet i wpatrywałam się na niego.

- Chodź, na początku może być ci ciężko.- wystawił obie dłonie do mnie.- ale nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić aniołku.

Nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie to przekonało i wpadłam w jego ramiona.

Na co on głęboko wciągnął powietrzę i również mnie objął, po czym wstał trzymając mnie na rękach.

- Jeszcze zajmiemy się paroma osobami, ale to w swoim czasie.- powoli wychodził z domu.- nikt nam nie może przeszkadzać.

Tym razem nie posadził mnie na tylnych siedzeniach, tylko razem ze mną usiadł z przodu i bez przeszkody po prostu odjechał.

- Obiecasz mi coś.- mruknęłam bardzo cicho.

- Co tylko zechcesz. Mogę ci nawet pałac wybudować jeśli byś chciała.

Nie koniecznie o to mi chodziło, ale miło to usłyszeć, gdyż jak byłam młodsza zawsze mi tak mówił tata, jednak nigdy w tym pałacu nie zamieszkałam.

- Nie ważne co by się działo, proszę bądź dla mnie miły.

- Ty jedyna byłaś dla mnie pomocą więc nie jestem w stanie ci odmówić. Już w tedy w kawiarni, teraz nie mogę o tobie zapomnieć chyba jestem chory na twoim punkcie.

 Mam się bać po jego słowach?

🦀🍓

Ivy uległa, ale jeszcze nie koniec.

The devil smile × Kim Namjoon ×Where stories live. Discover now