Rozdział 23

912 37 10
                                    


"Nie ma nic łatwiejszego niż potępienie złoczyńcy. Nie ma nic trudniejszego niż zrozumienie go."*



 Tej nocy spałam bardzo niespokojnie. Nawiedzały mnie koszmary tak realne, że chwilami zastanawiałam się, co jest jawą, a co snem. Spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia, a ja nadal byłam sama w sypialni. Przez te wszystkie rewelacje, których dostarczył mi Vincent zaczynałam chyba wariować. Podświadomość płatała mi figle, w jednej chwili widziałam przemoc, krew i broń, by za chwilę czuć ciepły piasek pod stopami. To było jakbym żyła w dwóch różnych światach, jeden przesiąknięty przemocą i strachem, a drugi spokojny i pełen szczęścia. Dziwne było tylko to, że w obydwu widziałam tego samego mężczyznę o niebieskich oczach i za każdym razem, gdy byłam już blisko, by zobaczyć jego twarz, wszystko znikało. 
Zaczynało świtać, gdy poczułam uginający się materac i ciepłe ramię obejmujące mnie w tali. Odwróciłam się, by mocniej wtulić się w ramiona mojego mężczyzny. Jego oddech pachniał alkoholem, a ciało tą obezwładniającą nutą drzewa sandałowego, która tak mnie kręciła.

- Gdzie byłeś tak długo?

- Nie zaprzątaj sobie tym ślicznej główki, kiciu, śpij - wyszeptał całując mnie w czoło.

~~~~~~~~~~~~~~~

Ochrona pakowała walizki do samochodu, a ja żegnałam się z Angel. 

- O nic się nie martw, kochana, gdy wrócisz wszystko będzie gotowe, zostanie tylko wybór sukni, po którą polecimy do Paryża, albo do Mediolanu, a wieczór panieński będziesz miała lepszy niż wesele. 

- Tylko nie przesadź, siostrzyczko - Vincent pogroził jej palcem jak małemu dziecku.

Angel przewróciła oczami i nie zaszczycając go odpowiedzią spojrzała na mnie i puściła mi oczko.

Na lotnisko dotarliśmy w asyście kilkunastu ochroniarzy, którzy oczywiście lecieli z nami. Prywatny samolot wystartował, a ja rozglądałam się po jego wnętrzu ze zdumieniem. Pokój konferencyjny oraz specjalne pomieszczenie do prowadzenia poufnych rozmów znajdowało się tuż przy kabinie pilotów. W środkowej części samolotu umieszczono kabinę główną, wypełnioną eleganckimi meblami. Można w niej było rozsiąść się wygodnie z drinkiem w dłoni, zjeść obiad, lub oglądać filmy. Tuż za kabiną główną umieszczono salonik właściciela, a w nim duże łóżko, toaletę i prysznic. Znajdowało się tu wszystko, czego można oczekiwać od luksusowych pokoi hotelowych. Po kilku godzinach lotu siedziałam już znudzona i trochę zirytowana. Vincent siedział cały czas z nosem w laptopie i nie specjalnie zwracał na mnie uwagę. Panienka z obsługi już trzeci raz przynosiła drinka dla mojego narzeczonego. Gapiła się na niego bezwstydnie, niby przypadkiem dotykała jego ramienia, z daleka było widać, że ma ochotę rozłożyć przed nim nogi. Zabijałam ją spojrzeniem ilekroć się pojawiała, ale nie robiło to na niej większego wrażenia. 

- Życzy pan sobie jeszcze czegoś? - zapytała oblizując usta.

- Nie! Możesz już iść - warknęłam już poirytowana zachowaniem tej bezwstydnej małpy.

Stała i patrzyła na niego jakby to, co do niej mówię, miała głęboko w dupie.
Vincent uniósł głowę znad komputera i spojrzał na mnie, a później na zdzirę i uśmiechnął się.

- Dziękuję, mamy wszystko, zostaw nas, proszę - powiedział.

- Gdyby pan czegokolwiek potrzebował, jestem do dyspozycji.

Przewróciłam oczami, gdy zdzira w końcu sobie poszła z zawiedziona miną. W środku aż się gotowałam, gdziekolwiek pojawiał się Vincent zawsze znajdywała się chętna, by zdjąć przed nim majtki. 

- Posuwasz ją? - zapytałam wściekle.

- Kogo? - zamknął komputer i udawał zdziwionego.

- Tą blond sukę, która ślini się jakby zobaczyła soczystą kość.

- Jesteś zazdrosna, kiciu?

- Nie, ale jeszcze raz przywlecze tu swój tyłek i będzie się do ciebie wdzięczyć to wytargam ją za te tlenione kudły - burknęłam nie patrząc na niego.

Wyciągnął rękę w moją stronę, ale zupełnie go zignorowałam. Wiem, że moje zachowanie było dziecinne, ale wkurzał mnie fakt, że zachowuje się jak dupek. Przyciągnął mnie na swoje kolana i założył kosmyk moich włosów za ucho. 

- Jesteś taka seksowna, gdy się złościsz - wyszeptał mi do ucha.

Przycisnął głowę do zagłębienia mojej szyi zaciągając się moim zapachem. Mruczał przy tym seksownie, a jego ręka powędrowała pod moją bluzkę szczypiąc sterczący sutek. Drugą rękę wplótł w moje włosy, a potem zachłannie wpił się w moje usta. Czułam jak jego członek twardnieje wpijając się w moje pośladki. Zaczęłam ocierać się delikatnie o wybrzuszenie jego spodni oddając pocałunki z coraz większą pasją. 

- Prowokujesz mnie, kiciu, masz ochotę poczuć mnie w sobie?

Nie odpowiedziałam, wstałam chwyciłam jego rękę i pociągnęłam za sobą na tył samolotu. Popchnęłam go na duże łóżko na środku kabiny i usiadłam na nim okrakiem. Leżał i wpatrywał się we mnie oddając mi kontrolę nad sytuacją. Pospiesznie rozpięłam pasek jego spodni i chwyciłam nabrzmiały członek. Przejeżdżałam dłonią w górę i w dół po całej jego długości patrząc mojemu mężczyźnie lubieżnie w oczy. Z jego gardła wydobył się głośny jęk zadowolenia. Zaczęłam rozpinać mu koszulę muskając językiem po umięśnionej klatce, schodziłam pocałunkami coraz niżej. Przejechałam koniuszkiem języka po nabrzmiałym penisie, a potem wsunęłam go do ust najgłębiej jak potrafiłam. Sunęłam po całej jego długości w górę i w dół, a moja cipka robiła się coraz bardziej wilgotna. Vincent wchodził w moje gardło coraz głębiej przeklinając po włosku. Dysząc z podniecenia łapał za moje włosy i odsunął moje usta od swojego kutasa. 

- Spokojnie, kiciu, chcę poczuć twoją cipkę - warknął wprost w moje usta. 

Chwilę później leżałam na plecach, a mój mężczyzna zrywał ze mnie bieliznę. Jego spodnie opadły na podłogę razem z bokserkami. Nie fatygował się, by mnie rozbierać, poczułam szarpnięcie rozrywanego materiały, a chwilę później gorące usta przyssane do moich twardych brodawek. Lizał je, przygryzał i pieścił. Leżałam przed nim wijąc się bezwstydnie chcąc poczuć go w sobie. Złapał członek w rękę i nakierował na moje ociekające sokami wejście. Bawił się chwilę prześlizgując penisem po nabrzmiałej łechtaczce aż wbił się we mnie z głośnym rykiem. Jego ruchy były szybkie i mocne. Pierwszy orgazm przeżyłam niemal od razu, na co zwolnił trochę ruchy by przedłużyć moje doznania. Wyszedł ze mnie i jednym ruchem odwrócił mnie tyłem do siebie. Nakierował mój wypięty tyłek na swojego penisa i znów wbił się w moją mokrą cipkę. W pomieszczeniu słychać było odgłosy stykających się ze sobą ciał i moje coraz głośniejsze jęki. 

- Kurwa, kiciu, tak słodko jęczysz - wyszeptał przyciągając mnie do swojej klatki. 

Wykonał jeszcze kilka mocnych pchnięć i doszedł z głośnym rykiem, a ja wypowiadając jego imię. Każde zbliżenie było dla mnie jak narkotyk, chciałam więcej i więcej. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę wpatrując się w siebie. 

- Jesteś taka cudowna, chciałbym zatrzymać cię na zawsze - wyszeptał nie patrząc w moją stronę.

- Jestem tu, nigdzie się nie wybieram - szepnęłam słodko.

Nawet na mnie nie spojrzał, podniósł się i bez słowa wszedł do łazienki zamykając za sobą drzwi. Nie bardzo rozumiałam, co się właśnie stało. Przed chwilą uprawialiśmy zajebisty seks, czy to mi się śniło? Te jego wahania nastrojów są dziwne. Złapałam za klamkę i weszłam do łazienki, chciałam, żeby wytłumaczył mi o co mu chodzi. Stał owinięty ręcznikiem w pasie, ręce opierał o umywalkę, a głowę miał opuszczoną. Dotknęłam delikatnie jego pleców, nawet na mnie nie spojrzał.

- Co się stało? Zrobiłam coś nie tak? 

Uniósł oczy i patrzył przez chwilę na moje odbicie w lustrze, jakbym była intruzem, który nie ma prawa tu być. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie lodowatym, pustym wzrokiem.

- Nie zasługuję na ciebie, a ty nie zasługujesz na to wszystko - powiedział, a potem minął mnie i wyszedł.

Poczułam się jakbym dostała w twarz. Nie bardzo rozumiałam, o co mu chodzi. Jeszcze parę minut temu był czuły i uśmiechnięty, a teraz zachowuje się jak skończony kutas. Po moim policzku spłynęła łza, co za pieprzony dupek. Wzięłam prysznic i założyłam świeże ubranie. Zrobiłam delikatny makijaż i upięłam włosy w wysoki kucyk. Do kabiny rozległo się pukanie. Otworzyłam w nadziei, że dupek się zreflektował i wyjaśni, o co mu chodzi, ale przede mną stał cyborg w garniaku z posępną miną.

- Pan Russo prosi, żeby się pani przygotowała, za dziesięć minut lądujemy - powiedział i wyszedł nie czekając na moja odpowiedz.

Wylądowaliśmy na lotnisku w Hawanie, gdzie czekały już  trzy czarne suvy, by zawieść nas do hotelu. Vincent nie odzywał się do mnie całą drogę. Podziwiałam krajobraz i malowniczość tego miejsca i również postanowiłam nie zaszczycać go rozmową. Po niecałych trzydziestu minutach byliśmy już w hotelu, panował w nim oczywiście luksus i przepych. Miałam nadzieję zobaczyć tą Hawanę z filmów, kolorowe uliczki, miejscowe kobiety w kwiecistych sukienkach i starsi mężczyźni grający na ulicach w karty z cygarem w ustach. Zamiast tego wypasiony hotel, który nie do końca oddawał klimat tego miejsca. Mój narzeczony przywitał się uprzejmie z recepcjonistką i przeszedł płynnie na język hiszpański. Nawet nie wiedziałam, że go zna. Laska oczywiście szczerzyła się do niego jak głupi do sera, a ja widząc tę scenę zastanawiałam się ilu rzeczy jeszcze nie wiem o facecie, który ma zostać moim mężem. Za plecami usłyszałam jakąś kłótnie, starszy mężczyzna krzyczał coś do kelnera, a przed moimi oczami zaczęły przelatywać obrazy. Zaczęłam nerwowo mrugać, zobaczyłam siebie za konsolą, a obok  dziewczynę, śmiała się i rysowała serduszka w powietrzu "Gośka, daj już spokój" usłyszałam głos w mojej głowie i wtedy wszystko zniknęło, a ja stałam obok Vincenta mówiąc do recepcjonistki, która patrzyła na mnie jak na wariatkę. Russo złapał mnie za rękę i uważnie obserwował. 

- Co się dzieje? Źle się czujesz? - zapytał. 

Spojrzałam na niego i kiwnęłam tylko głową, nie miałam ochoty tłumaczyć mu, co się przed chwilą stało. Chyba nie do końca mi uwierzył, bo cały czas wlepiał we mnie oczy i mocno ściskał moją dłoń jakby się bał, że za chwilę ucieknę, ale miałam to gdzieś. 
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro i udaliśmy się do pokoju, a raczej apartamentu. Ogromny salon z barkiem i chyba wszystkimi alkoholami świata, sypialnia, a obok ogromna łazienka z wanną na środku i prysznicem w rogu. Najlepszy był jednak widok. Ogromna szklana ściana ciągnęła się przez cały salon, a za nią taras i widok na piękną plażę. 

- Odpocznij po podróży, muszę wyjść, wrócę jak tylko załatwię kilka spraw - usłyszałam za plecami.

Poczułam złość, nie, to była wściekłość. Po co mnie tu zabrał? Mam siedzieć zamknięta jak  zwierzę w klatce, co prawda bardzo luksusowej, ale klatce, aż jaśnie pan zaszczyci mnie uwagą?
Zaczęłam wyrzucać z siebie potok słów, dodając kilka przekleństw. Vincent nie dał się sprowokować, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło.

- Możesz jechać na zakupy, iść na basen, plażę, na co tylko masz ochotę. Będzie ci towarzyszyło dwóch ludzi z ochrony, samochód jest do twojej dyspozycji. Tu masz kartę kredytową, bez limitu  - powiedział i wyciągnął ją w moją stronę. 

Gdyby wzrok zabijał, Vinc leżałby już martwy na Kubańskiej ziemi. Liczyłam, że zjemy coś razem, pozwiedzamy, nie wiem, pospacerujemy po plaży. 

- W dupie mam twoją kartę - syknęłam i wyszłam na taras.

Poczułam na barkach ciepłe dłonie, potem na talii i usta przy uchu

- Nie zachowuj się jak dziecko, mówiłem ci, że mam tu interesy do załatwienia

Jego głos był zimny i stanowczy. Pierwszy raz zwracał się do mnie w taki oschły sposób, aż przeszły mnie ciarki. Chciałam się odwrócić, by spojrzeć mu w oczy, ale przycisnął mnie mocniej swoim ciałem do barierki.

- Nie podoba mi się twoje zachowanie. Porozmawiamy, gdy wrócę - i wyszedł trzaskając głośno drzwiami. 

Stałam tak jeszcze chwilę, a do moich oczu napłynęły łzy. Gdzie podział się mój czuły i kochający mężczyzna? I wtedy do mnie dotarło, przypomniałam sobie imię dziewczyny z moich snów, z mojej przeszłości. Pieprzyć Vincenta i jego fochy. Muszę odzyskać pamięć i samą siebie. Jedyną osobą , która mogła mi pomóc, była Angel. Po moim powrocie będziemy dzwonić po wszystkich hotelach w Tropei, a nawet całych Włoszech, jeśli będzie trzeba, aż w końcu ją znajdę. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Dostojewski

Sidła Namiętności - Dotyk Przeznaczenia # 1Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum