Rozdział 26

916 38 10
                                    


" Moja miłość bierze się z mej nienawiści" *



Oliwia

Kac nie miał nade mną litości. Schowałam głowę pod kołdrę. Jezu, alkohol to samo zło, nigdy więcej. Usłyszałam, jak drzwi do pokoju się otwierają, a w nich pojawia się kelner ze śniadaniem. Poczułam intensywny zapach kawy i popędziłam prosto do łazienki. Wyrzuciłam z siebie chyba wszystko, co zjadłam w ciągu ostatniej doby. Umyłam twarz, zęby, wzięłam prysznic i otuliłam się puchatym szlafrokiem. Śniadanie wyglądało bardzo apetycznie, niestety skubnęłam tylko trochę owoców, nic więcej nie przeszło mi przez gardło. Rozmyślałam nad wydarzeniami wczorajszej nocy. Zastanawiałam się, jak Vincent dowiedział się, gdzie jestem i gdzie się, do cholery, znowu podziewa. Po co ja z nim tu w ogóle przyleciałam? Wstałam szybko z krzesła, trochę za szybko, w głowie zaczęło mi wirować, a przed oczami stanął obraz dziewczyny zwisającej z łóżka. Znowu ten głos, jej głos "umieram, nie, ja już umarłam". Uśmiechnęłam się do siebie, wygląda na to, że powoli zaczyna wracać mi pamięć, co prawda są to tylko strzępy, które niewiele znaczą, ale liczę, że w końcu wszystko ułoży się w logiczną całość. Czułam się już trochę lepiej, niewiele, ale nie miałam ochoty spędzić całego dnia zamknięta w pokoju hotelowym. Wrzuciłam na siebie pierwszą lepszą sukienkę, a na stopy wsunęłam japonki. O ile wczoraj wyglądałam seksownie i kusząco, dzisiaj był to obraz nędzy i rozpaczy. Spojrzałam w lustro, moje oczy wyglądały jak u wampira. Serio, co oni za alkohol tutaj mają?! Wsunęłam na nos okulary i wyszłam z pokoju, przed którym stali moi goryle i  doznałam szoku. Ich twarze wyglądały jakby zderzyły się z ciężarówką. Sine oczy, rozcięte wargi, a u Enza chyba złamany nos. 

- O Boże, co wam się stało? - zapytałam wyciągając rękę, by dotknąć twarzy Enza.

Spiął się i odsunął jakbym była trędowata nie zaszczycając mnie odpowiedzią, choć nie było takiej potrzeby, wiedziałam, kto ich tak urządził. Byłam wściekła, nie, ja byłam ostro wkurwiona, jak on mógł ich pobić? Przecież to, co się stało, to nie ich wina. Może i działali mi na nerwy, gdy tak za mną łazili, ale ostatecznie już się do nich przyzwyczaiłam i nawet trochę polubiłam.

- Gdzie Vincent? - zapytałam.

- Szef pojechał na spotkanie. Chce pani gdzieś iść? -  Carlo spuścił wzrok pytając.


 Narwany kutas, niech no tylko wróci, warknęłam pod nosem na co na twarzy chłopaków zauważyłam delikatny uśmiech. Ruszyliśmy w stronę plaży nie zamieniając ze sobą nawet słowa. Kupiłam chłopakom po kawie i kazałam zostać im w knajpce, a sama usiadłam na piasku wlepiając wzrok w plażowiczów i jachty zacumowane przy brzegu. Panowie nie byli do końca przekonani do mojego pomysłu, ale ostatecznie dali za wygraną gdy obiecałam że nie wywinę żadnego numeru. Zaczęłam zastanawiać się nad sensem mojego związku z Vincentem. W prawdzie pogodziłam się z tym kim jest i co robi, co wcale nie oznaczało że mi się to podoba, zaczęło jednak docierać do mnie że moje życie nigdy nie będzie normalne. Nie będę mieć domu z ogródkiem i męża wracającego po ośmiu godzinach z pracy, sąsiadów z którymi będziemy grillować w niedzielne popołudnia. W oddali zobaczyłam piękny jacht. Wstałam by przyjrzeć mu się dokładniej, nawet nie wiem dlaczego, ale przykuł moja uwagę na dłużej. Piękna biała łódź sunęła gładko po falach, a z boku widniał  duży błękitny napis. Usłyszałam ciepły męski głos "to moja siostra Angel". Zobaczyłam mężczyznę, patrzył na mnie z czułością, jego oczy miały piękny błękitny kolor, biła od niego troska i czułość, patrzył na mnie jakbym była dla niego kimś ważnym. Zaczęłam nerwowo mrugać, chcąc zobaczyć coś jeszcze. Zachwiałam się i upadłam, zerknęłam jeszcze raz na łodzie. Angel - napis na kadłubie to było imię siostry Vincenta. Moje zachowanie zaalarmowało Enza i Carlo, którzy nawet nie wiem kiedy znaleźli się przy mnie. 

- Pani Oliwio, co się dzieje? 

- Wszystko dobrze. Gdzie jest Vincent? Musze z nim natychmiast rozmawiać - wymamrotałam czując, jak się unoszę. 

Odpowiedzi już nie usłyszałam, bo straciłam przytomność. Ocknęłam się w pokoju hotelowym, słysząc czyjś podniesiony głos. Uniosłam się na łokciach i rozejrzałam. Carlo siedział obok mnie, a Enzo chodził nerwowo po pokoju i krzyczał coś do rozmówcy po drugiej stronie linii. Usiadłam i poprosiłam o wodę. 

- Proszę odpocząć. Enzo próbuje skontaktować się z szefem, a za chwilę przyjdzie lekarz, żeby panią zbadać - powiedział podając mi szklankę.

Sidła Namiętności - Dotyk Przeznaczenia # 1Where stories live. Discover now