11

380 12 0
                                    

Tamci pobiegli sie przygotować, a ja w ludzkim tępie ruszyłam z Esme.

- Będziesz grała?

- Nie, będę sędziowac z tobą, trzeba pilnowac by nie oszukiwali.

- Często to robią?

- Kiedy tylko mogą i wykłócają sie przy tym jak dzieci.

- Naprawdę jesteście ich rodzicami - szepnęłam.

- Zachowujemy się jak zwykła rodzina, z Carlislem jak zwykli rodzice wiecznych nastolatków - zaśmiała się kiwając głową - kochamy ich jak nasze dzieci. Edwrad od zawsze był dla mnie synem, od początku, poźniej doszła reszta i ich też pokochałam. Odruchy matczyne pojawiły się nagle i nie chcą odpuścić.

- To urocze.

Zaczęła się gra, to był odlot, mocne rzuty, uderzenia i szybkie biegi. Już po pierwszym odbicu zrozumiałam po co pioruny i grzmoty.

Naszą gre przerwały inne wampiry. Chwilę rozmawiali, ale tylko jeden, James wpatrywał się w Edwarda, nie spuszczali z siebie wzroku. Mierzyli się nim zaciekle. Mocno trzymałam się ręki ukochanego. Wszyscy zaczęli odchodzić, oprócz ich. Nagle zawiał wiatr.

- Widzę, że przyprowadziliście przekąskę! - Wrzasnął James, wtedy wszyscy ustawili się przedemną w pozycji gotowej do ataku, w błyskawicznym tempie odgrodzili mnie od nieprzyjaciół.

- Ona jest z nami. - Powiedział bardzo dobitnie Carlisle. Z gardła Edwarda stojącego i mierzącego się wzrokiem z Jamesem wydobywał się groźny syk.

Szybko wsiedliśmy do samochodu, serce biło mi jak młot, bałam się.

- Bedzie mnie ścigał!? - Spojrzałam na chłopaka.

- Nie powinienem cię tu zabierać!

- Edward!?

- James jest tropicielem, ma obsesję! Czytałem mu w myślach, powiedział, że to będzie polowanie jego życia! Nic go nie powstrzyma! - Był załamany.

- Co robimy?

- Musimy go zabić, spalić, a ty narazie musisz wyjechać.

- Zawieź mnie do domu.

- Nie możesz tam wrócić.

- Tam są moi rodzice!

- Nic im nie zrobi. On chce ciebie. Nie ich. Musisz mi zaufać.

- No dobrze. Ale muszę sie spakować!

- 5 minut... - Mruknął ostrzegawczym głosem, musiałam z nim współpracować. Tylko on mógł mnie obronić.

Szybko wspiełam się po drzewie z chłopakiem i wskoczyłam do pokoju. Spakowałam kilka rzeczy i napisałam szybki list, po czym oknem wyszliśmy na dwór. Wsiedliśmy do samochodu chłopaka i ruszyliśmy...

Oto list:

Kochani rodzice,

bardzo was kocham, ale swoim podejściem do nauki ranicie mnie, oceny nie świadczą o człowieku, a ja mam dosyć być prymuską świata, nienawidzę się uczyć, zdobywać nagród, nie chce być wyjątkowa, nie chce być uważana, za cudowną utalentowaną mistrzynię, zawsze wmawialiście mi, że jestem najlepsza, ale ja nie chce taka być. Chce być zwykłą, normalną nastolatką. Uciekłam do siostry, byście zrozumieli, że straciliście kolejną, córkę, jednak możecie mnie odzyskać, to co uczyniłam to tylko test, to szansa byście się zmienili, jeśli to zrobicie, wrócę i będę was kochać jeszcze bardziej...

List był totalnie naciągany, ale musiałam jakoś to wytłumaczyć.

- Oni są bezpieczni, tropiciel idzie za nami... - Poderwałam się kiedy za oknem ujrzałam biegnący cień, spojrzałam na niego przerażona.

Zmierzch - moja historiaWhere stories live. Discover now