14

314 7 0
                                    

Nie musiałam prosić dwa razy, pocałował mnie namiętnie, gorąco i głęboko. Chyba pierwszy raz w życiu przekorczył własne granice, które ustalił dla mojego bezpieczeństwa, a jednak byłam najszczęśliwszą osobą w tej chwili, nie chciałam przerywać, chciałam więcej i więcej. Kiedy jednak przestaliśmy się całować... Wtulona w niego usnęłam z uśmiechem na twarzy...

Następnego dnia, nie było ich w szkole, nie było Edwarda. Cały dzień spędziłam z Alice, była taka jakaś przygaszona i dziwnie patrzyła się na mnie ze smutkiem i tęsknotą w oczach. Nie chaiała poruszać tematu urodzin, ani Edwarda. Starałam spędzić z nią jak najlepszy czas, jako przyjaciółki. Na pożegnanie dziewczyna wyjątkowo mocno mnie przytuliła i ucałowała w czoło, wyznała też:

- Ty wiesz, że jesteś jedną z nas i wszyscy bardzo cie kochamy. Zawsze będziemy cię kochać Meggi.

Było to dziwnie smutne pożegnanie, może nawiązywała co do wczoraj? Ale wzruszyłam się i odpowiedziałam:

- Ja też was kocham, jesteście moją rodziną i... nie wyobrażam sobie bez was dalszych dni mojego życia.

Mojego chłopaka spotkałam dopiero pod domem... Dlczego nie było go w szkole?

- Zechcesz pójść ze mną na spacer? - Wyciągnął ku mnie szarmancko dłoń, myślałam, że przeszło mu po wczoraj, a jednak zachowywał się trochę nieswojo, udawałam, że nic nie podejrzewam i wszystko jest w jak najlepszym porządku! Weszliśmy zaledwie za pierwszy krzak przy moim domu, kiedy zatrzymał się i powiedział:

- Ludzie zauważają, że Carlisle wygląda na 10 lat młodszego niż powinien. Musimy się przeprowadzić.

- Ojej - zaskoczył mnie - no dobrze - a jednak byłam pełna euforii - rodzice nie będą mieli nic przeciwko.

- Megi - mimo iż robił co mógł nie był w stanie powstrzymac bólu w oczach. - Chodziło mi o moją rodzinę.

Szczęście prysło, poczułam jak moje serce pęka. Myślałam, że zemdleję.

- Czyli, że jednak mnie nie chcesz - wymamrotałam pod nosme tępym wzrokiem.

- Musimy sie przeprowadzić, wyjechać, na zawsze. Po prostu nie możesz jechać z nami.

- Nie mogę? Czy ty nie chcesz? A może ja nie należę do twojego świata? - Zawołałam z wyrzutem odsuwając się od niego.

- To nie tak! - Zawołał - dobrze wiesz, że to ty jesteś moim światem.

- No właśnie nie wiem! Opowiadając kiedyś Mery o naszym pierwszym spotkaniu nie spodobało ci się, jak powiedziałam, że wydaje mi się, że mi zależy na tobie bardziej niż tobie na mnie. Wczoraj nawet mówiłeś mi, że jestem jedynym twoim powodem do życia, a dzisiaj!?

- Megi - na jego twrazy malował sie ból, a jednak musiałam histeryzować.

- Co takiego mi sugerujesz!? Jak myślisz? Jak ja to odbieram?! Mówisz mi: wyjeżdżam na zawsze, następnie: bez ciebie! A więc... Zrywasz ze mną! Już mnie nie kochasz! Już mnie nie chcesz!

- Meg! - Był bliski płaczu, kiedy ja już szlochałam.

- A więc, historia się powatarza, jak z tą furgonetką! Trzeba było mnie nie ratować przed Jamesem, łatwiej by ci było teraz - wrzasnęłam.

- MEGAN! - Chłopak złapał mnie w ramiona z przeszklonymi oczami - nie rozumiesz...

- Nie rozumiem? - Prychnęłam - kpisz sobie? Znasz mnie i wiesz jak cie kocham, wiesz, że nie mogę bez ciebie żyć, wczoraj widziałeś moją reakcję! A może jednak mam racje, wcale nie jesteś mnie pewny. Dlatego tak długo zwlekałeś! Wyjeżdżasz bo mnie nie chcesz, gdybyś chciał przemieniłbyś mnie w wampira i wyjechalibyśmy razem i tyle.

- Kocham cię.

- Kochasz? - Załkałam - to czemu odchodzisz! OBIECAŁEŚ! - Uderzyłam płaską dłonią w jego klatę - obiecałeś mi! Że nigdy mnie nie opuścisz!

- Megi...

- Nie! - Wrzasnęłam wyrywając się z jego uścisku.

- Żyj tak jakbym nie istniał. Przepraszam, ale zawsze będę przy tobie.

- Serio? Bo mi się zdaje, że już tęsknię - załkałam.

- Ja...

- Chcesz żebym żyła jakbyś nie istniał. To powiem ci tylko jedno... Masz rację, nigdy więcej się nie spotkamy. Bo jeśli odejdziesz, skończę nie sobą. Ja nie biorę cię na litość. Poprostu przypomniam wprost coś co tyle razy podkreślałam.

- Nie mów tak.... Uważaj na siebie.

- Powiedziałam ci co o tym sądzę. - Prychnęłam pod nosem.

- Nie mów tak.

Chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.

- Nie - załkałam - proszę. Nie rób mi tego więcej... - Zamknęłam oczy szlochając - nigdy więcej mnie nie okłamuj! Nie obiecaj i nie łam danego słowa! Nigdy więcej nie chcę cię widzieć, słyszeć i nigdy wiecej nie dam ci sie dotknąć... - Wrzeszczałam.

- Żegnaj.

Poczułam jego usta na czole, następnie uchyliłam powieki, a jego nie było. Odszedł...

Dopiero teraz dotarło do mnie, dlaczego Alice tak mnie żegnała. Byłam zrospaczona. Pobiegłam na oślep w las, trafiłam na wodospad, tam na fale wspomnień poprostu ryknęłam szlochem. Osunęłam się po skale i szlochałam. Obudziły mnie dopiero wrzaski, okazało się, że był już ranek. Całą noc przepłakałam nad wodą, od kilku godzin byłam poszukiwana. Znalazł mnie miejscowy szeryf i doktor. Po chwili byłam w domu, leżałam na sofie okryta kocami, strasznie zmarzłam, byłam chora i czułam się fatalnie.

Kiedy wszystko ucichło, ludzie się rozeszli, a w salonei zostali ze mną tylko rodzice, uklękli przy mnie, pierwsza odezwała się mama.

- Wiemy o wyjeźdźcie Cullenów, przykro nam, że nawet się nie pożegnali, nikt. Rozumiemy też jak im było ciężko, porzucić cię. Bo rozumiem, że przez wyjazd Edward zerwał z tobą.

Kiedy nie odpowiedziałam lecz tępo patrzyłam się w szare od zmoknięcia i wychłodzenia dłonie gniewnym głosem odezwał sie tata.

- Powiec, czy zostawił cie w środku lasu samą?

- Oczywiście, że nie! - Oburzyłam się patrząc na ich zatroskane twarze, teraz kipiała we mnie tylko złość - pożegnał mnie w ogródku. - Teraz wściekłośc przerodziła się w rozpacz - po prostu poszłam na spacer.

.....

Droga Alice.

Zniknęliście. Jak wszystko inne. Z kim mam teraz rozmawiać i przebywać? Jestem taka zagubiona i samotna. Zabraliście ze sobą wszystko, moje życie i duszę też. Ale Jego brak czuję wszędzie, jakby ktoś wyrwał mi serce.

Czuję się taka samotna. Odeszliście wszyscy, choć obiecaliście, że tego nie zrobicie. Nie umiem sobie teraz ułożyć życia, bo to Edward nim był. A wy, moją rodziną. Tak bardzo mi was brak. Zwłaszcza teraz brakuje mi też takiej przyjaciółki, siostry, jak ty. Która zawsze obdarzy mnie uśmiechem, słodkim głosem i pozytywnym nastawieniem. Która nazwie mnie: kochaną, która przytuli mnie tak mocno jak tylko ty potrafiłaś. Która ma takie cudowne i wielkie serce. Brakuje mi twoich opowiadań, żartów, które nie były śmieszne, ale i tak się śmiałam, twojego zachowania które mnie rozczulało. Twojego uścisku i oczu, pełnych dobroci i miłości do świata. Brakuje mi tego, że zawsze przy mnie byłaś, mogłam ci powiedzieć wszystko, bo przeciesz największą moją tajemnica jesteście wy, ty zawsze mnie wysłuchałaś, zawsze wsparłaś i dobrze doradziłaś.

Proszę cię, abyś... Powiedziała Edwardowi. Że bardzo go kocham. I zawsze będę.

Do Alice pisałam wiele mailów.
Nie wiedziałam gdzie teraz mieszkają, gdzie przebywają, czy jej konto jest aktywne. Nie pozostawili po sobie żadnych dowodów, oprócz mnie i moich wspomnień.

Nigdy nic nie odpisała, ale wiem, że odczytała, ważne by Edward wiedział. Że wciąż go kocham.
Swoją drogą była to dla mnie forma pamiętnika, bo opowiadałam jej całe swoje dni...

Zmierzch - moja historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz