𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑰𝑰𝑰.

1.1K 76 24
                                    

Oboje z kacem zjedliście śniadanie.
Zapaliliście też po papierosie.
Przytuliłaś się do chłopaka. Dobrze się czułaś w jego ramionach. Już na dobre porzuciłaś myśli o tym, że jesteś bohaterką a on przestępcą. Zapomniałaś o otaczającym was świecie. Spędzałaś godziny w górskiej chatce. Czasami sama, bo Dabi musiał gdzieś wyjść, lub właśnie z nim. Oczywiście wolałaś czas, w którym chłopak przebywał koło ciebie. Darzył cię wtedy wielką miłością, jako jedyna byłaś w punkcie jego zainteresowania, miał na twoim punkcie obsesję.

Chłopak siedział na kanapie a ty leżałaś opierając głowę na jego kolanach. Głaskał cię czule po włosach. Twoje oczy zamykały się ale nie ze zmęczenia tylko z przyjemności. Rozmawialiście o mało istotnych sprawach.
Na dworze była okropna pogoda. Czarne chmury i deszcz.
Odczuwałaś lekki nie pokój - nie wiedziałaś z jakiego powodu.
Dabi zauważył, że dostałaś gęsiej skórki.

— Zimno ci? — Zapytał się a w jego głosie wyczułaś troskę.

— Nie. Martwi mnie coś.

— Co takiego?

— Właśnie nie wiem. —Twoja mina posmutniała.

Chłopak podniósł cię i posadził na kolanach. Założył twoje kosmyki włosów za ucho i delikatnie potarł wasze noski.

— Spokojnie. Ze mną jesteś bezpieczna. — Powiedział spoglądając ci w oczy.

Uśmiechnęłaś się, ale uczucie niepokoju nie znikło.

Chłopak lekko cię pocałował a ty odwazjemniłaś pocałunek. Złapał cię leciutko za gardło.Ty zaś wplątałaś swoje palce w jego włosy. Uwielbialiście to robić.

Kiedy przestaliście Dabi zaczął nucić piosenkę. Była to melodia, do której pierwszy raz tańczyliście. Uwielbiałaś jej słuchać w jego wykonaniu. Odprężała cię. Śpiewał ją zawsze jak tego chciałaś - w kuchni, pod prysznicem, w łóżku lub jak paliliście papierosy. Kochałaś przy tym obserwować jego płomyczki, więc za każdym razem zapalał je na swoich palcach. Niebieskie światełka mieniły się. Uwielbiałaś je. Przypominały ci o waszej miłości i nadzieji, że wszystko jest dobrze póki on przy tobie jest. Dołączyłaś do niego nucąc. Razem tak spędziliście parę minut.
Chłopak powiedział, że dzisiaj też musi wyjść i zostawia cię samą na parę godzin. Posmutniałaś jedynie ale nigdy go nie pytałaś dokąd zmierzał. Poszłaś na górę po książkę. Stojąc na schodach obrociłaś się i jeszcze krzyknęłaś do chłopaka, który już wychodził:

— Wróć szybko. Proszę...

Zbiegłaś ze schodów i pocałowaś go tak mocno, jakby to miałbyć wasz ostatni pocałunek.
On się uśmiechnął.

— Mam taki zamiar. — Powiedział po czym wyszedł.

Tak jak wcześniej planowałaś udałaś się na górę po książkę.
Stałaś już przed regałem. Palcem przejechałaś po grzbietach starych ksiąg. Zdecydowałaś, że weźmiesz tą z niebieską okładką, która przypominała ci indywidualności Dabiego.
Powoli wysunęłaś książkę, aż nagle usłyszałaś potężny wybuch. Cały dom się zachwiał, upadłaś na podłogę a obok ciebie książka. Dach się zawalił...

Otworzyłaś oczy. Ktoś trzymał cię na rękach. W POWIETRZU. Zerknęłaś szybko do góry.

— Hawks?!

𝑩𝒍𝒖𝒆 𝒇𝒍𝒂𝒎𝒆 𝒐𝒇 𝒉𝒐𝒑𝒆 ❀ 𝑫𝒂𝒃𝒊Where stories live. Discover now