Rozdział XV " Wigilia cz.I "

5.9K 365 53
                                    

(Piosenka do rozdziału)

(Florence and The Machine- Only If For A Night)

Ważna notka na pod rozdziałem

Ból. Ból tak wielki iż niszczy organ który pompuje krew, a jego abstrakcyjna wersja tworzy jedno z najważniejszych uczuć. Ból który ogłusza i nie słyszysz nic poza biciem serca i oddechem. Ból o którym istnieniu chcesz zapomnieć. Ból przez który chcesz osunąć się w cień, zniknąć z tego świata. To teraz czuł szatyn stojąc przed posesją i patrząc jak jego ukochany odchodzi. Łzy. Zwykły czyn który pojawia się przy odczuciu wielkiego szczęścia, bądź jak w tym przypadku, bólu i straty. Spływały po policzkach i kończyły swoją drogę na brodzie by spłynąć na ziemie. Odwrócił się i pobiegł przed siebie. Jak najdalej. Mijał ludzi. Wszyscy odwracali się do niego. Jednak go to nic nie obchodziło. Chciał być w jedynym miejscu w którym był bezpieczny. Wbiegł do parku. Wleciał w głąb i znalazł swoje miejsce. Był to powalony na ziemi konar. Wokół niego rosło kilka krzaczków. Usiadł na nim i pozwolił sobie płakać. 

* * *

Biały puch spadał na ziemie całymi płatami. Temperatura spadła poniżej zera. Siedziałem na trybunach i patrzyłem jak Emil zrobił wsad. Jego ciało było zgrane w stu procentach. Widziałem jak jego klatka piersiowa podnosi się i upada miarowo. Na myśl przyszedł mi Nicholas. Coś w naszym związku mi nie pasowało. Nick jako chłopak był cudowny. Dawał mi mnóstwo całusów i często mnie przytulał. Jednak ja nie mogłem ię przemóc. Wiecznie miałem w głowie słowa Emila. Nick chyba też to widział bo był inny w stosunku do mnie. Mniej się śmiał i chodził zamyślony. Koło mnie klapnęła Amy. 

- O czym tak myślisz ? 

- O niczym. Jestem bardzo zmęczony. 

- Jeszcze tylko angielski i do domu - powiedziała i się uśmiechnęła, widząc moją minę wróciła skąd przyszła. Mimo, że znaliśmy się już ponad cztery miesiące to jednak bałem się im powiedzieć o moim homoseksualizmie. Wiedzieli o Emilu, Bastianie i Marcusie. Człowiek reaguje inaczej gdy wie o kimś, niżby się z nim przyjaźnił. Marcel pewnie patrzyłby na mnie inaczej i bałby się wszystkich ruchów z mojej strony bo pewnie pomyślałby, że chcę się z nim przespać czy coś w den deseń. Wraz z gwizdkiem oznajmiającym zmianę drużyny na boisku wpadł mi do głowy pomysł. Będziemy mieli trzy tygodnie wolnego który wypada w okolice Wigilii.  Piętnaście minut później stałem przed drzwiami do pokoju woźnych. Zapukałem. Nikt nie odpowiedział. Zjechałem na dół. Czyli mój plan spali na panewce. Siedziałem tak chwilę i ktoś otworzył drzwi. Stała w nich starsza kobieta. 

- Pukałeś ? - zapytała. 

- Tak - wstałem- Mogłaby mi pani dać klucz od jednej z sal ? Obiecuję, że wszystko będzie tak jak było. Chcę tylko zrobić wigilię z przyjaciółmi. 

- Pewnie - wróciła do środka by chwilę później przyjść i dać mi klucz od sali i zawiniątko- W nim są opłatki - powiedziała i wskazała na zawiniątko- Jakby mnie nie było to wsadź klucz do budki.

- Dziękuję, proszę pani - powiedziałem 

- Jakiej pani. Basia - uśmiechnęła się i wróciła do pokoju. 

Otworzyłem drzwi od sali. Była ona pracownią chemiczną. Zamknąłem drzwi i ustawiłem wziąłem się za ustawiane wszystkich ławek. Po piętnastu minutach miałem już przygotowany stół wigilijny. Znalazłem w jednej z szafek obrus. Teraz tylko jakieś jedzenie. Wyszedłem z plecakiem przez okno. Jakie szczęście, że ta sala była na parterze. 

Love's a Game, Wanna Play?[WZNOWIONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz