01.Talerze

15 2 0
                                    


Przeraźliwy, kobiecy krzyk spłoszył szaro białe gołębie, siedzące na dachu jednego z mniejszych bloków mieszkalnych. Z ciemnej uliczki położonej pomiędzy budynkami wyszedł młody, szczupły mężczyzna z pełnym słoikiem w ręku, który pospiesznie schował do zielonej materiałowej torby. Skierował swoje kroki w stronę centrum miasta. Długie nogi pozwoliły mu na szybkie dotarcie do upragnionego celu. Postać, ubrana w najlepszy kolor na świecie, zdjęła kaptur i maskę lisa. Białe jak śnieg włosy zalśniły wraz z strużkami światła zachodzącego słońca. Złapał najbliższą wolną taksówkę i odjechał.

Gabriel

Krople deszczu cicho uderzają o szybę. Z zewnątrz słychać plusk kałuż, w które wjeżdżają mijające się samochody. Przez uchylone okno, wpada mój ulubiony zapach mokrej ziemi i deszczu. Leżę na wściekle czerwonej sofie i czytam książkę mojego ulubionego autora. Mój pomarańczowy trampek na nodze tyka wraz odgłosem zegara. Litery powoli zmywają mi się. Czekam właśnie na mojego najlepszego przyjaciela, współlokatora i opiekuna, który poszedł... Spoglądam na staromodny, drewniany zegar z kukułką. Poszedł do pobliskiej kawiarni dwadzieścia pięć minut temu i jeszcze nie wrócił. Sam wspomniany lokal jest oddalony od naszego domu pięć metrów. Moje oczy stają się coraz to bardziej ociężałe. Nagle słyszę zamykanie drzwi i szelest reklamówki oraz zamykanego turkusowego parasolu. Po chwili szybkie kroki przemierzały wiekowe schody. 

- Ta pogoda jest naprawdę okropna - mruknął.

- Ta... Dawaj kawę. - Pospieszyłem go ruchem ręki.

- A może takie jedno słowo... - Zamknął mi książkę pod nosem i uśmiechnął się swoim jedynym, czarującym uśmiechem, działającym na płeć piękną.

- Dawaj! - Rzucam się na reklamówkę. Ta szybko znika z mojego widoku. Z rozpędu spadam na dębowy stolik kawowy.

- Oj... Nie ładnie. - Czarnowłosy pokręcił głową i pomógł mi wstać.

- Dasz mi tą kawę? Proszę - zaakcentowałem ostatnie słowo. Wpatrywałem się w przedmiot w ręce mojego przyjaciela.

- Zastanowienie się. - Położył wreszcie reklamówkę na stoliku, a ja od razu chwytam moje ulubione macchiato. Niebieskooki spogląda na mnie z poważną miną. - Policja prosi o pomoc.

- Nie - odpowiadam szybko.

- Dlaczego?

- Nie chce mi się z nimi użerać - mruczę biorąc zbawienny łyk kawy. Po pokoju rozszedł się pobudzający zapach.

- To chociaż mnie wysłuchaj. - Starszy usiadł naprzeciw i na stole pojawiły się różowe króliczki. Znaczy... Jego ulubione kapcie.

- Mów.

- Na każdym miejscu zbrodni policja nie znajduje żadnych śladów.

- Jak zwykle.

- Denaci nie mają oczu. Policja nie wie jaki jest schemat działania mordercy. - Odchyliłem głowę do tyłu. Uwielbiam wpatrywać się bez celu w sufit. Jest taki biały. Chropowaty.

- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał.

- Tak. Jakiś kolejny, randomowy, seryjny morderca zabija młode kobiety. - Wskazałem na gazetę, leżącą na stole.

- Przyjrzysz się tej sprawie?

Jak mi zagrasz. - Kiwnąłem w stronę czarnego jak noc fortepianu. Czarnowłosy podszedł do instrumentu i westchnął. Usiadł i delikatnie przejechał palcami po klawiszach. Dźwięki wydobywane przez chłopaka były przyjemne dla ucha i serca.

Detektyw w pomarańczowych trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz