03. Piwa

3 1 0
                                    

Gabriel

Nie zdążyłem zahamować, a Will wyskoczył z auta jak z procy. Szybko przemierzył schody i z trzaskiem zamknął drzwi. Wyłączyłem silnik i zamknąłem samochód. Skierowałam się od razu, po wejściu, do kuchni i lodówki. Stamtąd wyciągnąłem lody i zimne piwo. Wolnym krokiem przemierzyłem schody w górę. Nie pukałem do drzwi pokoju chłopaka. Po prostu tam wszedłem. Will siedział na dywanie, a wokół niego leżały różne zdjęcia. Obok stała drewniana skrzyneczka, której wcześniej nie widziałem. Obok skrzyneczki był bardzo stary pistolet. Chłopak siedział skulony i trzymał jedną fotografię w ręce. Podszedłem do niego i położyłem rękę na głowie, uprzednio odkładając piwa. Szybko podniósł głowę. Jego oczy były całe we łzach. Wziąłem powoli z jego ręki zdjęcie, które tak trzymał kurczowo. Na owej fotografii widniał obraz czwórki osób. Wszyscy byli uśmiechnięci. Każdy z nich miał kruczoczarne włosy i błękitne oczy. Ciemna karnacja wyróżniała się spośród krajobrazu. Po prawej stronie znajdowała się kobieta, która trzymała dziecko Było ono małe. Miało nie więcej niż pięć lat. Na środku stał chłopiec, który miał dziesięć lat. Z lewej strony był barczysty mężczyzna, który trzymał rękę na ramieniu chłopaka. Na dłoni miał srebrny, bardzo duży pierścień. Wszyscy się uśmiechali beztrosko. Spojrzałem w nieobecne oczy Willa.

- To twoja rodzina?– zapytałem cicho. Chłopak tylko pokiwał głową na potwierdzenie. – Co się stało?

- To był wiosenny dzień– zaczął cicho. – Wracałem do domu rowerem. Był czerwony, kiedy tylko dotarłem do domu. Zauważyłam coś niepokojącego. Drzwi były otwarte. Nie... Coś wywaliło je z zawiasów. Zostawiłem rower na zielonym trawniku i pobiegłem do środka. W domu było słychać dużo krzyków. Ktoś krzyczał „Zostaw to!". Następny „Przestań!". Kolejne „Zostaw moje dziecko!". Nagle usłyszałem strzał. Jeden, drugi, trzeci i ciężkie kroki. Stałem jak sparaliżowany, a z kuchni wyszedł mężczyzna z pistoletem w ręku i nożem. Podszedł do mnie i kucnął. Przyłożył nóż do gardła. Nie mogłem krzyczeć. Byłem przerażony. Nie miałem jak uciec, stałem pod ścianą. Jego ręka przybliżyła się do mojej twarzy. Przyjechała kciukiem po moich ustach. Po chwili jednak zjechała w dół i zacisnęła się w miejscu, gdzie nie powinna. Następnie poczułem mocne uderzenie w bok głowy. Miałem mroczki przed oczami. Wiem, że upadłem, ale nie wiem co się działo później ze mną. Obudziłem się dopiero w białym pokoju, przywiązany do łóżka. Byłem bez ubrań. On codziennie do mnie przychodził. Codziennie mi to robił. Czasem tylko przechodzili inni. Jak możesz się domyślić robili to co nie powinni robić dziecku. Uciekłem mając siedemnaście lat – opowiadając to miał bardzo gorzki głos. Nie patrzył się na mnie. Wpatrywał się w niewidoczny punkt. Widać było, że chciał się odsunąć. Spokojnie czekałem, aż skończy swoją historię. To wszystko było... nie do pomyślenia. Mój William przeszedł przez piekło na ziemi. Nigdy nie wolno robić coś takiego niewybaczalnego. Nachyliłem się delikatnie by wziąć tą kartkę z kieszeni płaszcza. Chłopak automatycznie odsunął się jakby myślał, że go skrzywdzę.

- Will - zacząłem cicho. - Spokojnie. To ja. Twój Gabi. Nie zrobię ci nic. Chcę tylko wziąć tą kartkę. Tą głupią rzecz. Proszę cię, nie bój się mnie. Nie jestem twoim wrogiem. Nie jestem tym człowiekiem. To co się stało jest tylko tu i tu. – Wskazałem na jego głowę i serce. – Przeżyłeś tyle lat i dasz radę żyć dalej. Wiem, że będzie ciężko ale ci pomogę. Jednak jak się mnie wstydzisz, to załatwię ci wizytę u terapeuty. - Niebieskooki napiął się jak struna. Skrzywiłem się na swój własny błąd. Szybko się poprawiłem. - Raczej do terapeutki. Najpierw zjemy na spokojnie lody i wypijemy piwo, bo zaraz się zepsuje. – Podniosłem chłopaka do góry. Tym razem dał się chwycić. Jednak jego ciało wciąż było naprężone, gotowe do ucieczki. Posadziłem go na łóżku i podałem czekoladowe lody. Jego ulubione. Zaczął jeść, a ja zbierałem zdjęcia z dywanu. Każde przeglądałem dokładnie i zapamiętałem każdy szczegół. Były pamiątką z miejsca zbrodni oraz z pobytu u tego człowieka.

- Będziesz się mną brzydzić – szeptał cicho. – Nie będziesz chciał ze mną pracować. Ja to wiem. Zniknę z twojego życia. Nie musisz się martwić o dom. Jest na ciebie. Nie musisz się martwić o pieniądze. Będziesz mieć dostęp do konta. Po prostu zniknę. Zniknę z życia. - Chciał zdjąć obrożę ze swojej szyi. Chciał ją wręcz zerwać. Jego paznokcie wbijały się w delikatną szyję. Po chwili krew zaczęła lecieć ciurkiem.

- Przestań – rozkazałem. – Byłeś moim przyjacielem, jesteś nim i będziesz moim przyjacielem do końca życia. Nie brzydzę się Tobą. Chcę żebyś był moim przyjacielem. Towarzyszem w tym życiu.

Chwyciłem jego dłonie. Były bardzo zimne i całe się trzęsły. Spojrzałem w jego oczy. Znalazłem tam coś na kształt ulgi. Uśmiechnęłam się do niego przyjacielsko i otwarłem piwo. Jedno podałem jemu, a drugie wziąłem dla siebie. Delikatnie stłukliśmy butelkę o butelkę i wzięliśmy łyka brązowego płynu.

William

Chciałem uciec jak najdalej, ale coś mnie powstrzymywało. Wbiegłem do pokoju i machinalnie wyjąłem pudełko, które tak bardzo nie chce pamiętać. Jednak coś mi każe to wszystko trzymać. Słyszałem kroki Gabriela, kiedy wszedł do pokoju. Ręka delikatnie dotknęła moje włosy. Jego oczach znalazłem troskę, którą tak dawno nie widziałem. Nie chciałem wracać do tamtych wydarzeń. Jednak musiałem mu to powiedzieć. Bałem się jednak, że mnie odrzuci. Byłem przerażony, gdy chciał się schylić. Wiedziałem, że on mi nic nie zrobi, jednak moje ciało robiło co innego. Nie słuchało mnie. Wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Martwiłem się o niego. Gdyby mu się stało to co mi, nie wybaczyłbym sobie. Gabriel zawsze zastanawiał się, dlaczego tak wczas wstaje. Mam po prostu koszmary i często nie mogę spać w nocy. Zazwyczaj robię sobie drzemki w dzień i to mi wystarcza. Nie chciałem patrzeć na zdjęcia, na które patrzył. Które tak dokładnie przeglądał i analizował. Zrobiło mi się wstyd.

Gabriel

Cicho przymknąłem drzwi do pokoju. Nie zamknąłem ich, bo chciałem słyszeć to co się dzieje u Willa. W kieszeni miałem karteczkę, którą znalazł. W dłoni trzymałem skrzyneczkę. Broń włożyłem do niej, tak jak zdjęcia. Chciałem przejrzeć je później. Martwiłem się jednak o stan psychiczny czarnowłosego. Zjadł swoje i moje lody. Wypił piwo i dwie butelki wódki. Jutro będzie mieć naprawdę potężnego kaca. Usiadłem na sofie i rozłożyłem wszystkie potrzebne mi rzeczy. Wszystko zacząłem analizować i przypinać do wielkiej tablicy korkowej. 

Detektyw w pomarańczowych trampkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz