3. Nie jedną doprowadzi do szczytowania.

388 13 73
                                    

Ludzie od zawsze byli dobrymi aktorami. Umieli stwarzać takie pozory, że dopóki głębiej ich nie poznałeś nie dowiedziałeś się, że wszystko było fikcją.

Ja z moją mamą od zawsze byłyśmy uważane za autorytet każdej rodziny. Ale nawet ci co z pozoru wydają się idealni, są zwykle najbardziej wadliwi.

Wyprowadzając się z tamtego miejsca, w którym przez większość swojego życia zamieszkiwałam, zostawiliśmy idealną otoczkę, która coraz trudniejsza była do udawania. Mieliśmy już z mamą dość aktorstwa, które od najmłodszych lat dzieciństwa towarzyszyło mi na każdej drodze.

Dlatego też teraz byłam taką świetną aktorką.

Od samego początku chciałam być idealna, starałam się ze wszystkich najciężej, ale i tak byłam na drugim miejscu, bo nie byłam wystarczająco dobra. Od samego przedszkola wydawało mi się, że każde dziewczynki miały więcej talentu, lepiej rysowały, a nawet lepiej bawiły się lalkami. W szkole stwierdzałam, że zawsze są ładniej ubrane ode mnie, że mają lepsze oceny, że były bardziej lubiane przez chłopaków. Nawet mama mnie uważała, za najgorszą.

Były lepsze, a ty jednak wybrałeś mnie.

Najlepsza byłam w rezygnowaniu, to przychodziło mi z ogromną łatwością. Coś mi nie wychodziło rezygnowałam, źle wykonałam rzut do kosza, nie chciałam więcej grać, nierównomiernie pomalowałam paznokcie to zmywałam je. Szybko się poddawałam. Musiałam przyznać, że nie było gorszej dziewczyny ode mnie. Byłam zła i byłam w tym świetna.

Byłam konkurencją dla szatana, bo tak jak on kusiłam ludzi do złego, chcieli mnie naśladować, choć wcale nie wychodziło im to na dobre, wręcz przeciwnie, prowadziło ich to do zniszczenia, bo takie było moje życie i moje ścieżki. Wszystko chciało mnie unicestwić, bo tylko do tego się nadawałam.

- Dzień dobry, kochanie - powiedziała mama gdy zeszłam już ubrana na dół. Kolejny dzień szkoły i kolejny dzień udawanie, że wszystko jest w porządku.

- Dzień dobry, mamo - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Nadal bolało, gdy wspomniałam jej słowa, bolało kiedy na nią patrzyłam.

Byłam tak cholernie słaba.

- Powodzenia w szkole! - krzyknęła, gdy wychodziłam już z domu, po założeniu swoich białych butów.

- Dziękuje! - odkrzyknęłam naśladując jej radosny głos. Byłam cholernie słaba, bo znowu chciało mi się płakać, krzyczeć z bólu w niebogłosy, ale i tak nikt mi nie pomoże, bo nie byłam tego poświęcenia warta.

Znowu fioletowy Dodge na podjeździe mojego domu. To było zawsze takie monotonne, ale dzisiaj mnie to zdziwiło, przecież wczoraj, gdy się na niego obraziłam, nie odzywałam się do niego do końca dnia.

Czułam się strasznie z tym, że tak często się na niego obrażałam totalnie bez powodu. Przecież on tylko wspomniał, że mam wieczny celibat. Nic strasznego. A jednak trochę nie na miejscu.

- Witam - rzekłam gdy wsiadłam do jego auta. On od razu odjechał nawet się ze mną nie witając. Nieprzyjemne ukłucie znowu zagościło w moim popękanym sercu.

- Dzień dobry - mruknął jakby od niechcenia. Wiedziałam, że nasza przyjaźń wisi na włosku. Jak zawsze wszystko popsułam. Zacisnęłam tak mocno zęby, że miałam wrażenie, że zaraz pękną.

- Coś się stało? - spytałam lekko przestraszona. Dylan zwykle miał świetny humor. Na ustach miał zawsze ten szelmowski uśmieszek, który powalał wszystkie dziewczyny.

Dotyk diabła // ZAWIESZONE //Where stories live. Discover now