21 - Siła.

20.3K 944 125
                                    

Krzyknęłam na całe gardło, czując przeraźliwy ból wzdłuż moich pleców. Czułam jak moje mięśnie rąk się napinają i o mało nie pękają, oczywiście nie w dosłownym znaczeniu, ale właśnie takie miałam wrażenie.
- Zabolało? - spytał mnie Ray z kpiną i ponownie bicz znalazł się na moich zagojonych ranach, odnawiając je na nowo. To było gorsze, niż oblewanie wrzątkiem mojej skóry. Czułam jak po moich plecach płynie krew. - Zacznijmy kolejną ciekawą rozmowę o... Zayn'ie Javaddzie Maliku. Jako dobry ojciec muszę się o Ciebie troszczyć i pozbyć się tego parszywego gnoja z Twojego życia.
- Zostaw go w spokoju - warknęłam przez zaciśnięte zęby - I nie nazywaj się moim ojcem. Brzydzę się Tobą. Brzydzę się tym, że Twoja krew jest w moim DNA - wycedziłam.
- Nawet jesteśmy do siebie podobni, Katie. Oboje jesteśmy spragnieni zemsty.
- Jakiej znowu zemsty?! Jakiej?! - wrzasnęłam płaczliwie.
- Może moje życie potoczyłoby się inaczej, gdyby nie Twoja parszywa matka nie odeszłaby ode mnie. Nie byłbym takim potworem, jakim jestem teraz!
- Sam sobie zniszczyłeś życie, a nie ona Tobie! Czym ona sobie na to zasłużyła?! To przez Ciebie nie żyje! Miała dość życia! Nie mam już nikogo! Przez Ciebie! To był cios prosto w serce, jak zobaczyłam matkę wiszącą na tej linie! Mam przez to wyrzuty sumienia! To mi się należy śmierć, a nie jej!
- I dobrze Ci tak! Będziesz żyć z myślą, że to przez Ciebie nie żyje... Z dnia na dzień będzie Ci co raz gorzej i gorzej, aż w końcu nie wytrzymasz...
- Przeze mnie!? To ty ją uśmierciłeś, sama się nie powiesiła! - zawołałam zdegustowana.
- To samo chciała zrobić matka Malik'a, ale wiedziałem, że Zayn będzie cierpiał, tak samo jak ty w tej chwili, więc ją powstrzymałem.
- To czemu pozwoliłeś to zrobić mojej?!
- Niech cierpi za to, co stworzyła z mojego życia. Dlaczego niby jestem gejem?! Nie chciałem tego, ona mnie do tego zmusiła!
- Nie zwalaj tego na niej. To była wspaniała kobieta - wyszlochałam i czułam, jak łzy spływają mi po policzkach.
- To tak samo, jakby powiedzieć, że Zayn to odpowiedzialny chłopak - Usłyszałam w jego głosie pogardę. - Wiesz, że on po Ciebie nie przyjedzie? Nie uratuje Cię. Ma Cię głęboko gdzieś.
- Przestań - syknęłam.
-Dlaczego? Przecież on tak Cię kocha... Jesteś jego oczkiem w głowie... - Ray stanął przede mną i szarpnął mnie za włosy tak, bym patrzyła na niego, a nie pod nogi. - Jak tak bardzo Cię kocha, powiedz mi do cholery, gdzie on właściwie jest? Czemu go tu nie ma? Czy kiedyś tak naprawdę powiedział Ci, że Cię kocha? Że darzy Cię tym wyjątkowym uczuciem, jakim jest miłość?
- Tak - odparłam pewnie. Zauważyłam w oczach Ray'a zakłopotanie. - I za to, co mi zrobiłeś zajebie Cię jakie psa, a ja będę patrzeć na to z uśmiechem.
- Jesteś taka sama jak Twoja matka : Wredna, perfidna i złośliwa suka... Ale urodę odziedziczyłaś, to trzeba Ci przyznać.
- Dlaczego nie dasz mi spokoju? Co ja Ci takiego zrobiłam? - westchnęłam.
- Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć, Katie...
- Nie potrafisz, czy nie chcesz? Bo te dwa słowa różnią się od siebie sporym znaczeniem. Więc...?
- Nic Ci nie powiem, bo i tak już za dużo wiesz. Już dawno powinnaś nie żyć, tyle Ci wyjawię w sekrecie.
- To na co czekasz? Zabij mnie. Co mi innego zostały? 
- Zabicie Cię byłoby zbyt łatwe i proste do zrobienia... Chcę patrzeć jak cierpisz... - Gdy Ray chciał zamachnąć biczem, zza drzwi usłyszałam masowe strzały. Podniosłam zdezorientowana głowę i od razu w moim umyśle zapaliła się zielona lampka.


Nareszcie.


- Co do cholery... - warknął Ray, rzucając bicz na ziemię i wybiegł z pokoju, zostawiając mnie samą. Wtedy tak naprawdę poczułam, co się ze mną działo. Moje ciało było bardzo osłabione. Pleców w ogóle nie czułam, moja twarz była opuchnięta jak po alergii... Byłam lodowata, obolała i doskwierał mi głód i pragnienie.


Jeśli tak miało wyglądać moje życie, to ja mówię trzy razy nie i podziękuję. 


Czekanie trwało wiecznie. Przez chwilę myślałam, że to wcale nie jest pomoc, która przybyła mnie uratować. Powoli odczuwałam jak ogarnia mnie senność i nicość. Czerń zasłaniała mi oczy, a kończyny drętwiały. Czy tak wyglądała śmierć? Dlaczego czułam się tak... Dobrze? Czy śmierć chciała się ze mną pobawić i niespodziewanie zaatakować? 
- Kkatie... - usłyszałam męski i doskonale znany mi głos. To był jak grom z jasnego nieba. W moim ciele zebrało się znikąd wiele siły i woli walki. Podniosłam głowę, napinając przy tym wszystkie swoje mięśnie.
W drzwiach stał Zayn z wycelowanym coltem w przestrzeń. Ubrany był w jasne dżinsy, białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę. Jego czarne włosy były w nieładzie, a pod oczami miał lekkie sino fioletowe worki.

ANGRY Where stories live. Discover now