Nigdy nie mów nigdy

547 18 0
                                    

Przeszłam przez próg szkoły z lekkim ściskiem w sercu, zawsze tak mam kiedy przypomnę sobie co przeżyłam, najlepiej chciałabym zostać w domu ale nie lubię opuszczać szkoły. Skierowałam się do sali w której powinnam mieć pierwszą lekcje. W drodze do klasy nie przeszłam nawet połowy korytarza, a przede mną wyrosła moja przyjaciółka.

Sophia Moore drobna dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami do ramion, piwnymi oczami i małym nosem patrzyła na mnie z uśmiechem. Była to drobna dziewczyna z małymi kształtami ale wielkim sercem. Miała na sobie niebieską koszule z białe paski z wyszywanymi kwiatami i czarne dżinsowe spodenki.

-Ari!-mówiąc to rzuciła mi się na szyje. Znieruchomiałam, Sophia nie wie co się w moim życiu działo tak samo jak Mia i Charlotte. Wiedzą jedynie że niemiałam łatwo w życiu, ciężko mi komuś zaufać i nie za bardzo lubię czyjś dotyk.

Najwidoczniej Soph to nie przeszkadzało i dalej mnie do siebie tuliła. Lekko sztywno i niepewnie ją objęłam. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie i z dobrym nastrojem zaczęła mówić.

-Tyle się działo, a minęło naprawdę mało czasu. Nie uwierzysz jak ci powiem!-pisnęła pod koniec wypowiedzi.

-Mów.-zachęciłam ją. Wzięła mnie pod ręka i bardzo wolnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę schodów.

-Mama zapisała mnie na lekcje tańca i nie byle jakiego! To taniec towarzyski, dokładniej tango. Boże nie mogę się doczekać aż pójdę na pierwsze zajęcia! To takie ekscytujące w dodatku tango to pełen namiętności, odwagi i zmysłowy taniec!-zaczęła nawijać i nawijać, ona może tak bez końca. To jej zaleta jak i wada. Z nią nie można liczyć na choćby na minutę ciszy, potrafi odwrócić uwagę i szybko zmienić temat wybawiając z niezręczności. Ale zdarza się tak że czasami nie zna granic i zadaje strasznie niezręczne i bezpośrednie pytania. - Może byś poszła ze mną? Proszę! Będzie fajnie, poruszasz się, wyjdziesz w końcu z tego domu, może spotkasz jakiegoś przystojnego Alwaro? No nie daj się prosić! Dla mnie..!

Zauważyłam że w naszą stronę biegnie Charlotte.

Charlotte Davis to wysoka czarnoskóra nastolatka z czarnymi długimi do połowy pleców włosami w sprężynki. Ma ona duże i piękne okrągłości które idealnie pasują do jej sylwetki, która nie jest jakaś mega chuda ani też gruba. Dziewczyna ma małe ciemno-niebieskie oczy, zgrabny nos oraz duże usta. 

Davis jest jak skarbnica wiedzy. Ona wie wszystko, najnowsze plotki które nie obiegły szkoły, a ona już o nich wie, zna wszystkie możliwe sekrety. Dziewczyna ma sporo kontaktów, słyszałam kiedyś że ma ona numer do samego sekretarz stanu. Ale to tylko plotki, nie muszą być prawdziwe. Albo? Słyszałam też że ma uszy i oczy w policji i T.A.R.CZ.Y ale to może być kłamstwo jak i prawda. Niemiałam odwagi zapytać.

Podbiegła do nas lekko zdyszana i zaczęła próbować unormować oddech.

-Wszystko gra? Coś się stało?-spytała Soph zaniepokojona jej stanem i kompletnie zapominając o czym rozmawiałyśmy przed sekundą. Na moje szczęście.

-Chodźcie.-powiedziała i złapawszy nas za rękę zaczęła biec w przewiną stronę gdzie szłyśmy być.

-Gdzie? Po co? Dlaczego? Powinniśmy iść gdzie indziej, chyba że zmienili nam plan. Zmienili go? Dlaczego? I dlaczego nic nie mówisz? O co...?-zaczęła zasypywać ją pytaniami brązowowłosa.

-Dyrekcja zarządziła krótki apel na sali gimnastycznej, mają nam coś ważnego ogłosić i nawet ja nie wiem co to!-powiedziała przerywając niekończące się pytania Moore.

Już bez zbędnych pytań pobiegłyśmy do sali gimnastycznej gdzie zbierał się już spory tłum uczniów. Razem z dziewczynami poszłyśmy usiąść na trybuny gdzie większość uczniów zajęła już miejsca. Gdy wypatrzałyśmy Mie poszłyśmy w jej kierunku i zajęłyśmy miejsca które nam zajęła.

Mia Walker jest takiej same postury i figury jak ja. Ma rudo-blond włosy do łokci, dużo piegów na policzkach i zgrabnym nosie, zielone oczy zawsze podnosiły na duchu największych smutasów, delikatne dłonie były zapełnione jej ulubioną biżuterią - pierścionkami.

Mimo że miałyśmy tyle samo lat czyli siedemnaście to każda z nas była innego wzrostu. Charlotte ma metr 78 i jest z nas najwyższa, potem jestem ja i moje metr 74, Sophie i jej metr 71 i najniższa Mia metr 66.  Ale nam to nie przeszkadza, no może czasami Mie jak Charlotte nazywa ją czasami skrzatem domowym.

Mia to pierwsza osoba do której jako tako zaczęłam się odzywać, a raczej ona do mnie. Bo ona pierwsza zagadała. Znam ją najdłużej i darze ją największym zaufaniem (pomińmy że jak inne jest ono kruche i delikatne).

Davis i Moore były jej przyjaciółkami, ale kiedy zaczęła się za mną kolegować one również zaczęły się ze mną się zadawać. Tak więc paczka przyjaciółek przyjęły nową osobę do swojego grona. I jak na razie nie zamierzam z tąd uciekać. Chociaż nigdy nie mów nigdy.

-Jestem ciekawa o co chodzi. Może wymiana zagraniczna? Albo ktoś ważny przyjeżdża do nas? Chyba dyrektor oświaty bo inaczej nie robili by takie zbiegowiska, pewnie będą prawili morały jak to mamy być grzeczni i jak się zachowywać....-mówiła nam na głos swoje przemyślenia brązowowłosa, a mina czarnowłosej coraz bardziej robiła się grymaśna. To rzadkość kiedy ona nic nie wie, ona ma uszy i oczy wszędzie. Jest jak jakaś tajna agentka.
 
-Słychać? Ha, Ha, Halo? Słychać? 1,2,3,4..-monolog Moore tym razem przerwał głos dyrektora. Nawet nie zauważyłam jak na środek sali wyszedł dyrektor szkoły. 

Aleksander Wiliams to starszy mężczyzna około pięćdziesiątki, pracował tu odkąd przeniosłam się do tej szkoły (czyli jakieś dwa lata) i dalej nie wyrobiłam się o nim jakiegoś specjalnego zdania. Jedyne co mogę stwierdzić to to że jest bardzo tajemniczy, nie odmawia pomocy ale jest bardzo konsekwentny. Słyszałam że wyrzucił ucznia ze szkoły dlatego że wybił szybę w męskiej toalecie. Ja rozumiem zawiesić ucznia ale od razu wyrzucić? 

-Witajcie drodzy uczniowie -zaczął Wiliams z prawie niewidocznym uśmiechem.- zebraliśmy się tutaj żeby z gronem pedagogicznym ogłosić wam nowinę. -mówiąc to wskazał na nauczycieli którzy stali przy wyjściu z sali gimnastycznej.- Nasza szkoła bierze udział w pewnym projekcie i od przyszłego poniedziałku zaczniemy jego realizacje.-zrobił krótką pauzę trzymając nas w napięciu.- Do naszej szkoły przyjedzie sławne Avengers, które przejmą szkołę ucząc was!

Na sali zapanował chaos 


{Pół godziny później}


Z sali gimnastycznej uczniowie wylewali się lawinowo do wyjścia ze szkoły. Przed chwilą dyrektor skończył apel po którym kazał nam wyjść ze szkoły rozpoczynając tym samym dłuższy weekend.

To o czym dyrektor z nauczycielami nam mówili było nieprawdopodobne. Że niby super bohaterowie którzy ratują świat przed jego końcem będą uczyć dzieci przedmiotów szkolnych? To jest aż śmieszne.

Przystanęłyśmy z dziewczynami przed szkołą żywo rozmawiając, nawet ja wymieniałam głośno moje spostrzeżenia, ale nie przebije soph. 

-To musi być coś głębszego, musi być jakiś haczyk. Przecież to jest śmieszne!- mówiłam z werwą.

-Ostatnio dyrektor sporo miał tajemniczych telefonów, dzwonił jeden za drugim i wydaje mi się to dziwne i tajemnicze.-powiedziała na powrót wszystko wiedząca.

-Myślicie że..?-zaczęła konspiracyjnym szeptem Sophie, ale nie dokończyła i przejechała jedynie palcem po szyi. Chyba każdy wie co miała na myśli.

-Soph!-skarciła ją Mia, ale ta jedynie posłała jej niewinne spojrzenie.-Skończymy ten temat bo zaczyna wam odbijać. 

Westchnęłam jedynie i w duchu przyznałam jej racje. Niedługo założymy grupę spiskowców i nazwiemy się G.N.S.N. czyli Grupa Najlepszych Spiskowców Nelson.

-Racja, jeszcze założymy organizacje spiskową.-powiedziałam ze śmiechem i przewróciłam oczami. Dziewczyny również się zaśmiały. 

-Może zrobimy sobie babski wieczór?-spytała Mia. Ciemnowłose od razu się zgodziły, natomiast na się chwile wahałam. 

-No nie daj się prosić.-powiedziała Moore uwieszając mi się na szyje. Westchnęłam i lekko ją odsunęłam

-Zgoda.

Pisk jaki usłyszałam prawie mnie ogłuszył.


1175 słów





Znaleziona po czasieWhere stories live. Discover now