Żeby wygrać, trzeba grać

26 3 0
                                    

Zarówno Charlie, jak i Rin nie mogli uwierzyć w to, co znaleźli w drugiej teczce. Po przeczytaniu informacji znajdującej się w pierwszej z nich nadzieje współlokatorów nieco przygasły na znalezienie czegoś istotnego. Był to jedynie katalog wszystkich nadzdolności, jakie udokumentował Doktor. Kompletnie bezużyteczne.

Natomiast ku przerażeniu obu chłopaków, druga teczka zawierała spis wszystkich pacjentów, którzy na terenie ośrodka osiągnęli pełnoletność i zostali przekazani do innego miejsca.

Na podbitej pieczątce comiesięcznego odbioru pacjentów widniała nazwa, dość rozpoznawalnego w rejonach ich miasta, domu pogrzebowego, a tuż obok nazwiska wpisana była przyczyna zgonu.

Rin nie chcąc wierzyć w to, co czyta, zaczął pospiesznie przeglądać następne kartki, przewracając je bez opamiętania. W końcu przejeżdżając palcem po nazwiskach, trafił na jedno, na którym się zatrzymał, a z oczu popłynęły mu łzy.

Uderzył teczkę, wyrzucając całą zawartość na podłogę i zerwał się z łóżka.

Wykrzykiwał wszystkie znane mu przekleństwa, chodząc od jednej ściany pokoju do drugiej.

Przestał dopiero po upomnieniach Charliego, który za wszelką cenę starał się go uspokoić. Udało mu się to po kilkunastu minutach błagania go o opamiętanie się.

Posadził go na łóżku i usiadł obok niego, bez przerwy dopytując o powód wybuchu złości.

- Dennis. - Ledwo wydukał ze wzrokiem wpatrzonym w podłogę.

Wściekłość na twarzy Rina, która zastąpiła wcześniejszy smutek teraz zniknęła na poczet wyrażenia ogromnego poczucia niesprawiedliwości.

- Kim jest Dennis?

- Nie jest, był. Moim współlokatorem. Skończył osiemnaście lat około dwa tygodnie zanim ty się zjawiłeś.

Wtedy Charlie zrozumiał, jak duży cios musiał to być dla Rina, dowiedzieć się o śmierci kogoś, kto był mu bliski, w tak okrutny sposób.

- Pamiętam jak się cieszyłem, kiedy mi powiedział, że za parę dni opuszcza ośrodek. Nienawidził tego miejsca i zależało mu, żeby wyjść jak najszybciej. Cała nasza paczka miała się spotkać, kiedy wszyscy wyjdziemy i żyć razem dalej... a teraz? Teraz muszę im powiedzieć, że Dennis nie żyje, że go zabili. Dlaczego to zrobili? Dlaczego!?

Bez względu na to jak bardzo Charlie chciał znać odpowiedź na te pytania, nie mógł pomóc Rinowi w żaden sposób, było już na to zwyczajnie za późno.

Przez całą noc żaden ze współlokatorów nie zmrużył nawet oka. Rin nie był w stanie opanować szalejącej w nim złości, a Charlie z obawy, że jego współlokator zrobi w międzyczasie coś jeszcze głupszego, niż on poprzedniego wieczoru, celowo nie zasnął całą noc, chcąc go pilnować.

Wstając z samego rana dziękował wszystkiemu dookoła, że ani razu nie musiał interweniować a chłopak większość nocy przeleżał w swoim łóżku, okazjonalnie podnosząc się na chwilę, aby następnie z powrotem się położyć.

Nadszedł czas śniadania. Chłopacy bez wymienienia nawet jednego słowa opuścili pokoje i udali się na stołówkę, uprzednio skrupulatnie chowając ukradzione poprzedniego dnia przedmioty, aby żadna z osób sprzątających ich przypadkiem nie znalazła.

Idąc przez korytarze Rin miał kamienną twarz i wciąż wpatrzony był w jeden punkt przed sobą, dopóki nie zobaczył jednego ze strażników, stojącego obok drzwi. Charlie widząc minę chłopaka, zmarszczone brwi i szczękę zaciśniętą tak mocno, że był w stanie zobaczyć jego mięśnie żuchwy, złapał go za ramię i trzymał, dopóki nie minęli wszystkich osób personelu znajdujących się w pobliżu. Zasiedli do stołu przy którym czekała już Lena.

Obiekt badań AC-776Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz