Improwizacja

18 4 1
                                    



- Zbieramy się, szybko! - krzyknął Charlie, chwytając znalezione bronie.

- Ile mamy czasu? - Rin zwrócił się do Alberta.

Chłopak złapał się za głowę i zamknął oczy.

- N-n-nie wiem! Dwadzieścia, może trzydzieści sekund? Są w korytarzu obok.

Wszyscy w mgnieniu oka byli gotowi do wyjścia, oprócz Suzan, która w dalszym ciągu siedziała z zasłoniętymi ustami na ławce, patrząc na leżący ręcznik.

- Pi-piętnaście sekund.

Rin, widząc, że przerażona dziewczyna nie reaguje na ich nawoływanie, założył jej rękę na swój bark i zmusił do wstania. Gdyby nie opierała się o niego, nie dałaby rady ustać na nogach.

Pięcioosobowa grupa nastolatków biegiem opuściła szatnię, chcąc uciec przed zbliżającymi się strażnikami. Na przodzie biegł Charlie z Albertem, którego zadaniem było ostrzeganie grupy przed ewentualnymi strażnikami.

Za nim udało się im zniknąć za rogiem korytarza, z jego drugiego końca dobiegł niezrozumiały krzyk.

- Widzieli nas - warknął Rin.

Ich plan już na samym początku zaczął się sypać. Moment, w którym spotkali pierwszego strażnika, jeszcze w szatni, spowodował pierwsze zwątpienia w grupie nastolatków.

Biegli dalej przed siebie, starając się skręcać jak najczęściej, niestety Suzan skutecznie spowalniała całą grupę. Kiedy Albert ich poinformował, że strażnicy ich nie gonią, zatrzymali się. Według tego, co chłopak im powiedział, mężczyźni weszli do szatni.

- Idziemy prosto do Doktora - rozkazał Eric.

- Nie taki był plan. Teraz musimy się spotkać z resztą! - krzyknął zmęczony Rin.

Eric odbezpieczył broń. Kliknięcie, jakie wydała wtedy broń, przeraziło Charliego.

- Zapomnij o planie. Widzieli nas! Do tego zaraz się zorientują, że w szatni brakuje broni, szafki mają porozwalane zamki. Nie są idiotami, połączą kropki w kilka sekund i powiadomią wszystkich. Idziemy do niego teraz albo w ogóle - stwierdził.

Suzan zaczynała powoli kontaktować ze światem, trochę się uspokoiła.

- Wybiegli z szatni - oznajmił Albert.

Spojrzenie, jakie Eric posłał reszcie grupy, było jednoznaczne. Trzeba iść i powstrzymać Doktora jak najszybciej i jeśli oni nie pójdą z nim, zrobi to sam.

- Dobra, idziemy, ale trzeba dać znać reszcie - stwierdził. - Suzan, dasz radę znaleźć Lenę i powiedzieć jej, że plan się zmienił?

Potwierdzenie dziewczyny nie dało mu pewności, ale nie miał innego wyjścia, niż jej zaufać. Rin puścił ją powoli. Ledwo ustała na drżących nogach.

- Nie pójdzie sama - uznał Charlie.

- Niech Albert idzie z nią, większy będzie z niego użytek, jak doprowadzi ją do reszty, niż jak pójdzie z nami - wtrącił Eric, Rin poparł jego zdanie.

Nim się rozdzielili, Charlie przekazał jedną ze swoich broni Albertowi. Kiedy zniknęli za rogiem, pozostała trójka ruszyła w stronę gabinetu. Stąd droga była już prosta. Kiedy byli już wystarczająco blisko, wszyscy mieli przygotowaną broń. Charlie czując ścisk w gardle na samą myśl, co może się teraz stać, odbezpieczył pistolet.

Światło z zimnego, białego, zmieniło się na czerwone. Piszczący alarm zacząć rytmicznie wyć, ostrzegając personel przed niebezpieczeństwem.

Obiekt badań AC-776Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz