3.02

311 25 5
                                    

-I jak się czujesz z tym faktem, że gdyby nie ja to teraz byś sobie spokojnie siedziała na  Nokturnie?
-Szczerze? Chujowo- warknęła Chayenne Saint, poprawiając zielono-srebrny krawat. Hogwart, ach wspaniały i niepowtarzalny Hogwart, z którego najchętniej by uciekła w tym momencie. I to tam gdzie diabeł mówi dobranoc bo ona już znała swojego diabła. I co najgorsze był tutaj. W zamku gdzie miała być bezpieczna. Jednak żadne miejsce nie mogło być bezpieczne dla kogoś kto miał na sumieniu tyle co ona. I już pomijała zabicie tej osoby żeby stworzyć horkruksa. Najgorszym błędem w jej życiu okazało się otrucie swojego chłopak, który nagle okazał się żywy!
Potrząsnęła głową nie chcąc o tym myśleć. Wystarczył jej prawie zawał gdy zobaczyła Morgana przy stole nauczycielskim na początku uczty. Ten żelazny uchwyt na ramieniu Vivienne i chęć ucieczki, który został zduszony brutalnymi słowami: uspokój się. Nie podejdzie i nie zabije cię na środku sali bo go to podnieca.
Ta przyjaźń. Czasem wydawało się jej, że blondynka więcej razy się z niej nabija niż mówi na serio. Jednak to była jedna z niewielu osób, które kochała. Dobra, jedna z dwóch czy trzech jeśli licząc byłego chłopaka.
-Ty zawsze widzisz wszystko w czarnych barwach?- westchnęła Vivienne biorąc ją pod ramię. Skierowały się w stronę tłumu, który zrobił się przy wyjściu. Właśnie skończyła się uczta i każdy jak najszybciej chciał być w ciepłym łóżku w swoim dormitorium. Chay też zwłaszcza, że prawdopodobnie jutro czekała ją lekcja z Morganem. A mogła nie wybierać tej obrony. Mogła jednak iść na opiekę nad magicznymi zwierzętami. Co z tego, że szybko zabiłaby tego słodkiego jednorożca?
-A w jakich mam widzieć? Podsumujmy sytuacje. Morgan to dupek. Damski bokser. Powracający z grobu damski bokser. Jak ty byś się czuła leżąc zakopana pięć metrów pod ziemią bo twoja dziewczyna cię otruła?
-Na pewno najpierw umyłabym ręce. Musiał mieć takie okropne paznokcie wtedy- westchnęła dziewczyna odgarniając włosy do tyłu. 
-Skup się!- warknęła uderzając ją w biodro. Zero wsparcia w narodzie, pomyślała gdy skręcały w stronę lochu. Na szczęście zawsze wybierały dłuższą drogę, którą chodziło mniej ludzi. Nie cierpiała tego tłoku po rozpoczęciu roku. Zwłaszcza te pierwszaki. Wredne. Rozwydrzone. Małe. Ona na pewno nie była taka w ich wieku.
-Dobra, dobra!- jęknęła Vivienne- Już. Skupiam się… ale… musisz przyznać że wygląda o wiele lepiej niż ostatnio? Wprawdzie widziałam go leżącego oszołomionego po truciźnie a potem pomagałam ci go zanieść i zakopać ale naprawdę wygląda o wiele lepiej. Sądzisz, że naprawdę ma ci za złe to, że leżał w ziemi? Może właśnie to pomogło mu na cerę? Te robaki i tak dalej.
Chayenne zmarszczyła brwi zirytowana.
-Wiesz co? Może jak taka jesteś ciekawa to idź do niego jutro i się spytaj. Chociaż nie… ja nadal liczę na to, że jak on tak ładnie wtedy upadł to się uderzył w głowę i nic nie pamięta.
-Marnie myślisz mój przyjacielu. On się na ciebie patrzył tym wzrokiem, wiesz. Wzrokiem pożądania!
Chay nie wytrzymała. Puściłą jej ramię a potem popchnęła ją tak, że Vivienne przewróciła się na najbliższą zbroję, która rozwaliła się z hukiem. Po wszystkim uśmiechnęła się słodko i położyła ręce na biodrach.
-U niego właśnie tak wygląda pożądanie skarbie.
- O kim mówicie? - za plecami Chay pojawił isę uśmiechnięty Patrick Sheppard w towarzystwie niskiej brunetki. Dziewczyna skinęła krótko głową pozostałym dziewczynom i odgarnęła za ucho włosy.
Obie skierowały na niego wzrok i równocześnie zamrugały zaskoczone.
-O jej byłym- powiedziała w końcu Vivienne, wstając- Strasznie męski. Nic tylko by pieprzył i bił.
-Ona jest głupia , nie słuchajcie jej- mruknęła Chayenne, kiwając głową brunetce, która wydawała się jej znajoma.
Patrick roześmiał się w głos.
- Mowisz o moim bracie? - zapytał z uroczym uśmiechem. - Fakt, jest draniem ale wiedziałaś w co się pakujesz.
Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
-Nie byliśmy z twoim bratem parą, tylko dobrymi  przyjaciółmi.
-Właśnie- dodała Vivienne ze słodkim uśmiechem- Gdybyś ty wiedział jakie ona miała romanse na wakacjach… ratownik, barman, biznesman…
-Vivienne…- syknęła blondynka posyłając jej mordercze spojrzenie.
-No co?- wzruszyła ramionami blondynka- Ja wcale tego nie mówię żeby Patrick przekazał to Nate’owi by ten poczuł, że jest o ciebie zazdrosny i tylko ciebie kocha a potem padł ci do stóp z tekstem: zostaniesz moją żoną? Chodź przemienię cię i będziemy żyć razem szczęśliwie w ciemnej Antarktydzie.
- Czy one coś wąchały? - zapytała nieznajoma dziewczyna patrząc na Patricka.
- Nie, to one. Nieważne. Poznajcie się... to jest Catherine Prescott, ta prawdziwa.. a to Chay Saint oraz Vivienne Silver. Będzicie razem mieszkać i może się nie pozabijacie.
-Ale jak to dokładacie nam trzecią osobę do pokoju?- spytały jednocześnie.
Dziewczyna dodatkowo przyjrzała się bliżej Catherine i uniosła lekko brew. Wyglądała milej niż ta udawana przez Riddle. I na w miarę normalną co da się wyprostować po trzech miesiącach wspólnego mieszkania.
- Nowy opiekun Slytherinu tak zarządzil, przykro mi - yjasnił Patrick. - Cieszcie się, że nie dostaliscie Nicole, a była taka możliwość.
- Sama bym im współczuła. Pół godziny z Riddle to była męczarnia. - westchnęła Catherine.
- Nie jest taka zła! - oburzył się Patrick. -Znaczy ma humorki, ale to Riddle. Jej nie zrozumiesz jeśli jej nie znasz.
-Riddle to suka, Sheppard- powiedziała chłodno Chayenne, odgarniając włosy do tyłu.
-Na dodatek chodzi z Xavierem a on zasługuje na kogoś lepszego- dodała Vivienne, opierając się na ramieniu swojej przyjaciółki.
- Raczej ona zasługuje na kogoś lepszego - w glosie Patricka równiez była zimna nuta.
Chay wywróciła oczami.
-Słuchaj Patrick… mój brat jest dobry. Nie lubię tego przyznawać ale naprawdę dla kogoś kogo kocha jest dobry. Na pewno jest lepszy ode mnie…
-Nie słuchajcie jej. Za dużo whisky w pociągu-zaśmiała się Vivienne ale po chwili dodała- Tak, Xav jest dobry.
Cath uniosła tylko brew. Patrick wywrócił oczami.
- Ja wiem swoje, wy swoje. A tobie jak się Saint podoba to do niego startuj Silver. W końcu ci ulegnie. - mruknął.
-Mam swojego Sainta, Sheppard- powiedziała Vivienne z uśmiechem- Starszego, który jest kochanym wampirkiem. Xavier mnie nie interesuje ale może ty startuj… skoro masz tak dużo do powiedzenia.
Chayenne popatrzyła na niego krytycznie, przekrzywiając głowę.
-Jakbyś sobie zrobił cycki… to może by cię chciał.- zaśmiala się cicho- zresztą nie ważne. I tak cię kochamy Patrick a teraz chodźmy. Musimy w końcu pokazać Cath nowy pokój.
-Zrobić miejsce w szafie- dodała Vivienne, biorąc blondynkę pod ramię.
-Rozumiem, że pozbędziesz się tych wszystkich par butów, które zajmują, szafę, pod szafie i na szafie?- spytała Chay ze śmiechem gdy wspomniała jak w zeszłym roku chciała  znaleźć jakiś sweter a nagle spadło na nia kilka ton obuwia. Vivienne się zamyśliła a potem spojrzała na Catherine.
-Nie ale sądze, że Cath ma taki sam rozmiar więc mogę jej pożyczać buty jeśli zostawi je w spokoju. Są poukładane. Kolorystycznie!
- Po co komuś dużo butów? - zdziwiła się Catherine. - Znaczy lubię je... ale... nie zajmują one dużo miejcsca. Ogólnie mam mało rzeczy wię się pomieścimy.
Patrick pokręcił tylko głową i odszedł zostawiając je same.
Vivienne wzięła Catherine pod drugie ramię.
-Słuchaj… to jest tak. Idziesz sobie ulicą i nagle masz wystawę sklepową. I widzisz szpilki. Piękne, czerwone szpilki. I wiesz co? One mówią do ciebie. Mówią do ciebie że chcą być z tobą. I jak masz im się oprzeć? Nie da się!
-W ten sposób Vivienne wspomaga ogólnoświatowy przemysł obuwniczy. Przyzwyczaisz się, nie martw się- zaśmiała się Chayenne.
- Jesteście dziwne ale okey, lubię was - przyznała brunetka patrząc z przerażeniem na Vivienne. - Przy okazji jak buty do ciebie mówią to chyba nie jest dobrze.
-Moje buty do ciebie przemówią. Uwierz mi- uśmiechnęła się lekko Vivi- i mam najlepsze skrzacie wino w kufrze. Żeby uczcić nowy rok szkolny!
-Co tu jest do świętowania?- mruknęła Chayenne- Sheppard to dupek, Morgan jest w szkole. Ja tu widzę powody na stype.
- Morgan jest spoko jeśli jesteś grzeczna. - przyznała Cath. - Mieszkałam z nim jakiś czas, wiec wiem co mówię. Na dodatek jest przystojny.
Chayenne posłała jej chłodne spojrzenie a usta zacisnęła w wąską linie. Morgan jest spoko? Jeśli nie zaczyna stosować przemocy to też tak uważała chociaż bywał wredny z tego co pamiętała. A i tak bił ją. Aż zaczynały się jej wtedy mieszać miłość z nienawiścią. Prawie popadała w obłęd przez niego. Zabiła człowieka, aż do tej pory miała dreszcze na całym ciele.
-Chodziłam z nim- powiedziała w końcu oschle.
- A to ty... jezu zapomniałam... fakt, możesz mieć przerąbane. Wspominal coś o zemscie na tobie. - Cath spojrzała ze smutkiem na blondynkę.
Przełknęła ślinę i poczuła jak zimny dreszcz najczystszego przerażenia jakiego  kiedykolwiek doświadczyła.
-O wilku mowa…- mruknęła Vivienne wskazując na mężczyznę, który nadchodził z naprzeciwka.
-Mnie tu nie ma! Gdzie jest cholera peleryna niewidka Pottera, której jeszcze nie ukradłam?!- spytała CHayenne spanikowana.
-Nie wiem- powiedziała ironicznie Vivienne- może u Pottera?
- Jest późno - mężczyzna mruknął do nich kiedy przechodził. - Idźcie spać bo rano się spóźnicie na moje cudowne zajęcia. - uśmiechnął się słodko. - Przecież wiecie że lepiej na nich być?
-Oczywiście- mruknęła tylko Chayenne od razu się spinając i mając w myslach chęć natychmiastowej ucieczki. Musiała aż się wziąć kilka oddechów na uspokojenie i czuła jak krew zaczęła szybciej krążyć w jej żyłach. Czy ona oczekiwała tak wiele? Chciała tylko spokoju. Pieprzonego spokoju.
- Cieszę się że się rozumiemy - odpoweidzial spokojnie i zniknął nagle.
Cath westchnęła.
- Ma zly humor - zauważyła.
-Pocieszyłaś ją- odpowiedziała Vivienne i przytuliła lekką trzęsąco się blondynkę.
Catherine uśmiechnela sie pocieszająco.
- Nie jest źle, bo narazie w planach ma inne rzeczy. Tobą zajmie się później także dasz radę. - rzekla z uśmiechem. - Spokojnie.
Chayenne uśmiechnęła się nagle i klasnęła w dłonie.
-Świetnie! Idealnie! Niech się skupi na Riddle a ja zwieje. Daleko. Na Nokturn. Tak to będzie idealne rozwiązanie potrzebuje tylko tygodnia by się stąd wyrwać- w jej głowie już zaczął się rodzić plan ucieczki idealnej.
-Zaczęło się- westchnęła Vivienne- teraz będziemy o tym ciągle słuchać. Chodź Cath, to wymaga upicia się.
- Pomożemy ci - obiecała Catherine. - Upić się Zapomnieć o ucieczce.

Save me from the dark (FF Harry Potter)Where stories live. Discover now