3.09 Część druga/ z dwóch.

113 6 1
                                    


Ogladając z nudów Harry'ego Pottera stwierdziłam, że mogę dodać drugą część.
Co sądzicie? :)


Jeszcze imprezy mu brakowało. Całą drogę do Hogwartu modlił się by nic takiego nie miało miejsca bo muzyka, pijackie śpiewy to ostatnie czego chciał. Potrzebował tylko kilku dni spokoju by pomyśleć co robić. Musiał odzyskać swoją córkę i to szybko zanim ktoś jej coś zrobi albo trafi w niepowołane ręcę. Odkąd Layla umarła we śnie n dziwną chorobę a dziecko zginęło z łożeczka nie bardzo wiedzial co ma ze sobą robić. Jego mała córeczka.
Jakb kiedykolwiek ktoś zapytał, że on Nathaniel Sheppard przejmie się losem jakiegoś bachora to by wybuchnął śmiechem i powiedział, że za nic. A jednak... mała roztopiła jego egoistyczną maskę na sercu. Wystarczyło jedno spojrzenie by ją pokochał za te oczy, które definitywnie odziedziczyła po nim. Dużo o niej nie mógł powiedzieć, bo miała zaledwie kilka miesięcy, ale była taka jego. Taka Sheppardowska. Już wyobrazał sobie jak się nią zajmuje, odchodzi ze Smierciożerców, z Hogwartu... ma swoją własną mini rodzinkę do której może keidyś dołączy jakaś piękna kobieta godna wychowywania jego córki. A jednak los spłatał mu figla. Jak zwykle.
Opadł na sofę z butelką whisky. Nie zamierzał się z nikim dzielic bursztnową cieczą. Byla jego; na smutki, na bezradność i niewiedzę wyniszczającą resztki człowieczenstwa z niego. Czuł się wyprany z emocji, gotowy do ataku na kazda osobę która sie zbliży by go dręczyć. Na przkład taką Chay Saint, która nieświadoma lub wręcz przeciwnie jego złemu nastrojowi zjawiła się tuż obok i opadła na sofę. Zmroził ją spojrzeniem.
- Viv nie ma że szukasz towarzystwa? - burknął między łykami Ognistej.
-Viv zniknęła ze swoim chłopakiem w dormitorium- odpowiedziała przywołując różdżka własną butelkę. Napila się łyka i popatrzyła na niego uważanie - martwilam się o ciebie. Nie było Cię kilka dni.
- Kłopoty... - zawiesił głos na chwilę by napić się alkoholu. - Rodzinne. Ale nic mi nie jest... poza złym humorem. A co u ciebie ? - spytał od niechcenia. W zasadzie wiedział że ozmowa z innymi zakloci jego myslenie o Chloe.
Wzruszyła ramionami. Usiadła skrzyżnie na kanapie i upila łyka ognistej. - Jest w porządku. Mam pewne luki w pamięci chyba ale nie jest źle. Ten nauczyciel obrony jest słodki ale zawsze jak to mówię to Viv się dziwnie patrzy.
O mało się nie zakrzztusił tym co miał w ustach. Saint miała luki w pamięci? Nie wie kim jest morgan? Serio musiała oberwać w głowę.
- Nie wiesz kim jest Jeremiah Morgan? - spytał niedowierzając. Wytarł usta z alkoholu.
- Nie. Znaczy wiem że uczy obrony- westchnęła opierając się o poduszkę - i że ma coś w sobie co mnie przyciąga ale nie przypominam sobie bym go wcześniej znała.
Nadal patrzył na nią niedowierzając w to co właśnie słyszy. Wydawało się to bardzo nieprawdopodobne .Człowiek , według niego, powinien pamiętac wrogów zwłaszcxza kiedy traci pamięć.
- Jeszcze za niego wyjdź a będzie zajebiście - prychnął. - Jak odzyskasz pamieć będziesz przeklina c, że go nie pamiętałaś. Tak dla ścisłości, on cię w końcu zabije bo ci to obiecuje odkąd został tu nauczycielem.
- Przecież nic mu nie zrobiłam - wyszeptała robiąc zbolałą minę- byłam miła. Dałam mu whisky.
- Oj Chay, Chay... - powiedział kręcąc głową. - Zniszczyłaś mu życie. Chciałaś zabić zabiłaś rodzicow... To nie jest nic według psychopaty jakim jest Morgan - wcale by się nie zdziwił jakby to własnie on stał za tym co się stało z Chloe. Był do tego zdolny; on zroibłby wszystko by ukarać niepokornych uczniów.
-Zabiłam kogoś? - aż się zakrztusila- przecież muchy bym nie skrzywdziła!
- Wmawiaj sobie - warknął. - Wolałem cię z pamięcią, wiesz? Byłaś taka... swoja. naprawdę wolał kiedy pamiętała wszystko. Unikało to odpowiadania na takie własnie durne pytania.
-Wpadła na ścianę, czego się spodziewales Sheppard. Morgan ma dobry rzut- Vivienne pojawiła się przed nimi w ręku trzymając Kremowe Piwo - i daj jej spokój. Nie pamięta więcej rzeczy niż myśli.
Kolejnej suki mu brakowało. Vivienne Silver która chyba za nim nie przepadała za bardzo bo zwykle bywała wredna. Już powoli tracil cierpliwość, a raczej jej resztki.
- Saint nie moze jej czegoś dac na tą pamięć,? Bo... to denerwujące - mruknął tylko.
Nie, nie może- odparła odpryskliwie- bo nie wie co dokładnie sobie uszkodziła i czemu twoja krew do końca nie zadziałała. Patrz - zwróciła się do Chay - Słońce kim jest dla ciebie Nate?
-Przyjacielem- popatrzyła na nią jak na idiotke.
- Kochasz go?
Chay parsknęła śmiechem i pokrecila głową.
- W życiu! To tylko kumpel. Viv głupio pytasz.
Nate aż otworzył usta chociaż w głębi siebie trochę go to zabolało. Fajnie było mieć świadomość, ze na świecie jest chociaż jedna osoba prócz niego która żywi do niego uczuica miłości.
- Aż nie wiem co powiedzieć- pwoiedział szczerze patrząc na obie.
- Mi się wydawało że akurat to będzie Ci na rękę- Viv uśmiechnęła się kpiąco. Chay westchnęła i upila łyka ognistej.
-Naprawdę nie wiem o co wam chodzi. Chciałabym coś pamiętać ale... nie umiem. Znaczy pamiętam to ze uderzyłam o ścianę ale kto mi to zrobił i co się potem działo to nie pamiętam.
- Sheppard cie uratował- mruknęła blondynka.
-Serio? -popatrzyła na niego- dziękuję - odłożyla butelkę i go lekko przytuliła.
- Nie ma za co - powiedzał przelotnie ją ściskając. - Żyj i nie wpadaj w kłopoty a będę szczęśliwy.
- Ona jest zbyt kochana w tym stanie - jęknęła Vivienne- chce moją Chay. Tak przy okazji Sheppard gdzie byłeś? - popatrzyła na niego- martwiłyśmy się.
- W lOndynie - burknał wracając myślami do Chloe. - Ale reszta to już moja sprawa, okey? Nie chcę zebyście gdzebały w moim życiu bo się martwicie. To słodkie, urocze... nawet wzruszające ale moje, jasne?
Vivienne wzruszyła ramionami.
-Jesteś przyjacielem. Wkurzajacym ale jednak. To normalne że chcemy pomóc- uśmiechnęła się lekko do niego a potem wypiła łyka piwa- ale dobrze. Nie chcesz to nie mów.
- Chodź zatańczyć - powiedziała Chay nagle wstając. Wstawila dłoń do Nate i się uśmiechnęła- proszę?
- Nie jestem w nastroju - powiedział cicho. - zatańcz z kimś kto jest. Przepraszam - dodał szczerze.
- Taniec ci poprawi humor -Chay uśmiechnęła się szczerze- serio. Chodź.
Chwycił jej dłoń przyrzekając sobie, że jak ta durna piosenka się skończy wyjdzie stąd. Być może zakończy swój marny żywot człowieka. Jak mógl patrzeć na siebie w lustrze wiedząc, że nie mógł pomóc córce. Że nie mógł powstrzymac kogos przed porwaniem jej. Będzie potworem, zapomni o dziecku. Tak będzie najlepiej.
Czy szkoła jednak przetrwa dwóch wampirów bez uczuć?

Save me from the dark (FF Harry Potter)Where stories live. Discover now