01. a familiar face

80 5 0
                                    

— Hej, obudź się. Jesteśmy na miejscu.

Natasha powoli rozchyliła powieki i potarła je kilka razy. Poranne słońce mocno ją raziło prosto w twarz, a ciało zdrętwiało od drzemki w niewygodnej pozycji na fotelu pasażera.

Siedząca za kierownicą Yelena zaparkowała samochód w wyznaczonym miejscu, nieco wyjeżdzając za linię, o centymetry mijając stojącego obok forda. Mrucząc coś pod nosem, zgasiła silnik i odwróciła się w stronę Natashy.

— Miałaś farta, że mogłaś przespać całą drogę tutaj. Ja ze dwa razy przejechałam na czerwonym z zasępienia. Dobra wiadomość jest taka, że na jet lag dobry jest alkohol, więc proponuję jak najszybciej udać się do baru. — wygłosiła Yelena i wysiadła z auta.

Natasha również wygramoliła się z pojazdu i pomogła dziewczynie wyjąć walizki z bagażnika. Nie miały ze sobą za wiele, obie pochwalały minimalizm, a więc ich ekwipunek na ten tygodniowy wyjazd składał się z dwóch małych toreb.

Przyjechanie na indonezyjską wyspę Bali było pomysłem Yeleny – Natasha w życiu sama by tego nie zaproponowała. Przyjaciółka męczyła ją o tą podróż przez kilka ostatnich tygodni, podkreślając jak bardzo zapracowana bywała Romanoff i jak dobrze zrobiłoby jej kilka dni odpoczynku. Natasha nie miała siły sprzeczać się z upartą Yeleną i ze wzruszeniem ramion zgodziła się na jej propozycję. Zdawało jej się że chwilę później siedziała już w samolocie lecącym tutaj.

Teraz rozejrzała się wokół siebie. Powietrze pachniało jakoś inaczej, tak egzotycznie, a rosnące przy drodze palmy dawały sporo cienia, nadając całemu miejscu unikalnego klimatu.

Resort, w którym się zatrzymywały, górował na stronkach z luksusowymi wakacjami, a więc jednocześnie kosztował fortunę. Jednak nie czas było się nad tym zastanawiać – Belova taszczyła już swoją walizkę po marmurowych schodach w stronę recepcji, więc Nat przyspieszyła kroku.

☀️

Po przespaniu jeszcze kilku godzin w hotelowym pokoju Natasha w końcu czuła, że wróciła do żywych. Wreszcie odzyskała energię straconą podczas długotrwałego lotu oraz późniejszego dojazdu i była gotowa na małe rozeznanie.

O Yelenie nie można było powiedzieć tego samego. W trakcie ich przejazdu nie przespała ani chwili, więc teraz czuła się fatalnie. Najpierw trochę ponarzekała, wypiła trochę jakiegoś napoju z buteleczki trzymanej w kieszeni, po czym bezceremonialnie padła na łóżko i zapadła w głęboki sen. Nie zdążyła nawet się wypakować, a już spała. Nat nie mogła jej za to winić.

Natasha chciała poczekać aż ta się obudzi by przejść się po resorcie, widząc jednak że Yelena nieprędko wstanie, postanowiła sama wybrać się na spacer. Z żalem odrzuciła miękką kołdrę, założyła buty i wyszła z przestronnego pokoju.

Ich hotel z całą pewnością zaliczał się do najbardziej zjawiskowych miejsc, w których kiedykolwiek była. Utrzymany w jasnej kolorystyce, ze ścianami obwieszonymi lustrami, sprawiał wrażenie ogromnego. Dostojne żyrandole i kremowe wykładziny wręcz onieśmielały, a poustawiane w każdym wolnym kącie rośliny podkreślały tropikalny klimat tego miejsca.

Rudowłosa przyglądała się temu wszystkiemu z podziwem, nie wiedząc za bardzo co o tym myśleć. Nie miała nic przeciwko luksusowi, ale te wnętrza cechował nieco za wielki przepych jak na jej gusta. Przeszła przez przestronne lobby, kierując się na tył budynku. Mijając wygodne kanapy i siedzących na nich poważnych biznesmanów i bogate rodziny z dziećmi wyszła na zewnątrz.

Przed jej oczami rozciągał się wielki basen – miał przynajmniej kilkanaście metrów szerokości. Leżaki i białe parasole były już częściowo okupowane przez korzystających ze słońca urlopowiczów. Żałowała, że nie zabrała z pokoju okularów przeciwsłonecznych.  Skręciła w lewo, uważając, żeby nie poślizgnąć się na jakiejś kałuży w swoich czarnych lakierkach. Jej obuwie oraz cały strój składający się z długich garniturowych spodni oraz białej bluzki z guzikami nie nadawał się za bardzo na panujące tutaj upały.

Wzdychając ciężko, usadowiła się na jednym z krzesełek przy barze. Popatrzyła po poustawianych na półkach różnorakich butelkach z alkoholem, ale uznała, że obejdzie się bez niego.

— Colę z lodem. — poprosiła niskiego barmana, a on z uśmiechem zabrał się do pracy.

Czekając na swój napój, rozejrzała się wokół. Pora była jeszcze stosunkowo wczesna, więc ludzi przy basenie nie kręciło się za wiele. Tym bardziej przy barze – raczej nikt nie decydował się na spożywanie procentów o tej godzinie.

Przy barze oprócz niej siedziała tylko jedna osoba. Nat szybko przeleciała po niej wzrokiem, po czym zaczęła studiować ustawioną na ladzie ulotkę, ale zaraz spojrzała ponownie w tamtą stronę. Lekko pochylona postać wydała jej się jakoś dziwnie znajoma.

Potrzebowała zaledwie chwili, by rozpoznać te włosy, tę sylwetkę, ten charakterystyczny wyraz twarzy, te głębokie oczy. Nieważne ile czasu by minęło, jego nie mogła pomylić z nikim innym.

Chyba te wakacje miały być jednak trudniejsze niż sądziła.

Kiedy barman postawił przed nią szklankę, zastanawiała się, czy tamten już ją zauważył. Była Natashą Romanoff, zawsze wiedziała co powiedzieć i jak postąpić, teraz jednak miała w głowie jedynie pustkę. Czuła się całkiem zbita z tropu.

Nie musiała jednak za wiele o tym myśleć, kiedy usłyszała ten głos, którego brzmienie wywołało u niej delikatny dreszcz. Nie słyszała tego głosu tak długo.

— Natasha. Co za niespodzianka. — odwrócił się na krzesełku w jej stronę i patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem. Nie była w stanie stwierdzić, czy mówi to z szczerą radością czy bardziej sarkastycznie. Nigdy do końca nie rozszyfrowała tego mężczyzny.

— James. — odpowiedziała, biorąc łyka swojej coli. Zabrakło jej słów, więc skupiła się na napoju, czekając na jego inicjatywę. Nadal nie potrafiła stwierdzić, czy on odezwał się do niej z czystej grzeczności czy też miał coś więcej na celu – dlatego nie wiedziała jak się zachować. Równie dobrze mogła mu się rzucić w ramiona, naprawdę miała na to ochotę. Specjalnie użyła jego imienia zamiast ksywki. Niegdyś tyle razy mówiła mu jak bardzo podoba jej się jego imię.

— Odpoczynek czy interesy? — zapytał jakby od niechcenia. Nat niezauważalnie zmarszczyła brwi, zaskoczona, że on prowadził taką gadkę, to nie było w jego stylu.

— O dziwo odpoczynek. — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — A ty?

— Interesy.

Pokiwała znacząco głową. Zupełnie nie zdziwiła jej jego odpowiedź, przecież miała przed sobą Jamesa Buchanana Barnesa, którego nawet on sam, nigdy nie widział na żadnych wakacjach. Zacisnęła mocniej dłoń na szklance.

Zadawała sobie pytanie, czy ta rozmowa dokądkolwiek doprowadzi. Widziała go pierwszy raz od przeszło czterech lat, tak wiele się zmieniło. On się zmienił, wyglądał inaczej, bardziej dojrzale. Jego dłuższe włosy zniknęły, pozostawiając miejsce krótszej fryzurze. Ku jej zadowoleniu zarost, który tak bardzo u niego lubiła, pozostał. Za to jego niebieskie oczy, w które niegdyś wgapiała się godzinami, nadal miały w sobie tą magiczną iskierkę, która sprawiła, że zakochała się w nim te kilka lat temu.

Czy on też miał teraz przed oczami ich wspólne wspomnienia? Misje, na których ich uczucie powoli się rodziło, a potem potajemne spotkania, później randki i chodzenie za rękę? Sceny, które przez te cztery lata upchała głęboko w pamięci, chcąc się ich wyzbyć, powróciły do niej jak wzburzona fala. Cicho przełknęła ślinę, nie chcąc by ten dostrzegł jej zdenerwowanie.

Jednym szybkim ruchem podniosła szklankę do ust i duszkiem wypiła resztę swojej coli. Nie potrafiła już znieść tego napięcia.

— Do zobaczenia gdzieś w pobliżu, w takim razie.

Nie odwracając się za siebie, wstała i szybkim krokiem wróciła do budynku. Bucky spoglądał za nią jeszcze długo.

☀️

aspiration ◆ winterwidow ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz