03. forgiveness

49 4 0
                                    

Siedziała na posłanym łóżku, tępo wpatrując się w widok za oknem. Trochę żałowała, że przyszedł czas na powrót do domu, ale z drugiej strony czuła, że niecałkowicie skorzystała z tej podróży. Dlaczego tak właśnie było, nie chciała przyznać przed samą sobą.

Ich walizki leżały otwarte na podłodze, do połowy wypełnione ubraniami i pamiątkami zakupionymi przez Yelenę. Dziewczyna spakowała się już kilkanaście godzin wcześniej, po czym poinformowała Natashę, że idzie do baru. Zniknęła na pół dnia i wróciła poważnie wstawiona, rzuciła buty do walizki i od razu legła na łóżko, błyskawicznie zasypiając. Nat nie miała serca jej budzić, choć wiedziała, że zostało im niewiele czasu do wyjazdu na lotnisko. Na razie postanowiła dać Yen odespać zarwaną na imprezie noc, a sama ogarnąć resztę niespakowanych rzeczy. Póki co słabo jej to szło. Na zmianę chodziła w kółko po pokoju albo wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze w łazience.

Wyjazd na Bali nigdy nie był na jej liście rzeczy do zrobienia, przyjechała tutaj dla swojej przyjaciółki. Mimo to czuła się tak nieswojo wiedząc, że za niedługo musi to miejsce opuścić. Odsłoniła firankę u okna i spojrzała na rosnące po drugiej stronie ulicy palmy. Zdecydowanie nie mogła zaprzeczyć, że Bali zapierało dech w piersiach, ale to nie z tego powodu nie chciała stąd wyjeżdżać.

Nadal ciężko jej było uwierzyć, że spotkała swoją pierwszą miłość setki kilometrów od domu. Mogli wpaść na siebie gdziekolwiek, a stało się to właśnie tutaj. Nie zamieniła z nim słowa od owego pierwszego dnia, od tamtego czasu wymieniali tylko ukradkowe spojrzenia, gdzieś przy basenie czy podczas spaceru po plaży. Nie mogła się przemóc aby do niego zagadać, poza tym nie miała pojęcia, co by miałaby mu powiedzieć. Żałowała, że to wszystko się tak skomplikowało.

— Ostatnia szansa — powiedziała sama do siebie, krzyżując ręce na piersi. Za kilka godzin miała być w samolocie z powrotem do Stanów, a więc równie dobrze mogła go już nigdy nie zobaczyć. Pomyślała sobie: teraz albo nigdy. Albo spędzi ostatnie chwile tutaj wpatrując się w ścianę, albo wreszcie weźmie się w garść.

Westchnęła ciężko i otworzyła szafę, w której nadal tkwiły niespakowane ubrania. Chwyciła przypadkowy t-shirt i przebrała się ekspresowo ze swojej piżamy, którą umieściła w walizce. Jednym ruchem wrzuciła stertę swoich ciuchów do torby. Obiecała sobie, że od razu po powrocie do pokoju dokończy pakowanie.

Zabrała jeszcze komórkę ze stolika nocnego, mając nadzieję, że nie obudzi przy tym Belovej. Niestety, Yelena wyrwała się z lekkiego snu i zaspanym wzrokiem spojrzała na koleżankę.

— Mam nadzieję, że idziesz zrobić to, o czym myślę – mruknęła całkowicie poważnie, z twarzą nadal wciśniętą w poduszkę i lekko zachrypniętym głosem wskazującym na ilość niedawno wypitego alkoholu. — Nie zapominaj o czym rozmawiałyśmy ostatnio. Natasha, masz ostatnią okazję. Nie zmaść tego. Ja ogarnę nasze rzeczy, słowo. A ty idź pogadaj z tym cholernym facetem.

Romanoff w skupieniu wpatrywała się w blondynkę. Uwielbiała ją za to, że potrafiły się komunikować praktycznie bez słów – i tym razem jej przyjaciółka potrafiła odgadnąć, gdzie ta się wybiera. Nie odpowiedziała jednak nic. Pokiwała delikatnie głową i cichaczem ulotniła się z pokoju. Była to winna nie tyle Yelenie, co samej sobie.

☀️


D

ochodziła dwudziesta pierwsza. Basen został już zamknięty dla gości, teraz większość ludzi sączyła drinki przy barze albo jadła w hotelowej restauracji późną kolację. Z racji że był to dzień tygodnia a nie weekend, nie odbywała się tam żadna huczna impreza, jedynie z głośników dobiegała nieco przygłośna muzyka, a lampiony rozwieszone przy barze stwarzały przyjemną aurę.

Natasha poprawiła skórzane, czarne spodnie i podeszła do barmana. Zamówiła najzwyklejszą wodę. Nie tylko nie miała ochoty na alkohol, ale wiedziała, że skoro Yelena trochę za mocno zabalowała, to przynajmniej ona musi być zupełnie trzeźwa. Czekał je dojazd na lotnisko, potem przydługa odprawa, no i sam lot, który zapowiadał się być udręką. Sama myśl o siedzeniu w unoszącej się tysiące kilometrów nad ziemią maszynie przez przynajmniej kilka godzin już teraz przyprawiała ją o ból głowy.

Rozejrzała się dookoła. Dziś nie przebywało tu zbyt wielu gości, ale mimo wszystko znalezienie wolnego stolika okazało się wyzwaniem. Nie umiała wypatrzeć ani jednego.

Odwracając się w prawo, dostrzegła jeden stolik stojący najbardziej z boku, nieco oddalony od zgiełku panującego przy barze. Jakie było jej zaskoczenie, gdy po wysileniu wzroku dostrzegła siedzącego tam Barnesa, nonszalancko opartego o zagłówek fotela. Zdała sobie także sprawę, że on już na nią patrzy. Niemal niezauważalnie skinął na nią głową, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Uznała to za wystarczające zaproszenie. Miała nieodparte wrażenie, że na nią czekał.

Idąc w tamtym kierunku, niemal upuściła swoją szklankę przez drżenie rąk. Nie mogła uwierzyć, że się na tym łapie – ona, wytrenowana agentka Tarczy i była członkini Avengersów, stresowała się rozmową z byłym. A jednak tak właśnie było. Dlaczego on miał na nią aż tak wielki wpływ?

Usiadła na kanapie naprzeciwko niego, odstawiając swoją wodę na stolik. Teraz mogła mu się lepiej przyjrzeć – miał na sobie granatową koszulkę i ciemne dżinsy. Przed nim stał jakiś napój – Nat mogła zgadnąć, że to jego ulubiona tequila.

— Ciężko było tak unikać cię cały wyjazd — odezwał się pierwszy, patrząc gdzieś ponad jej ramieniem.

— Z pewnością. — odpowiedziała obojętnie. Nie była pewna, czy to był dobry początek tej rozmowy. Chyba musiała przejąć sprawy w swoje ręce. — Posłuchaj, Barnes...

— Nie, to ty posłuchaj, Natasha. — przerwał jej stanowczo. Poprawił się na siedzeniu i podniósł głowę, patrząc jej w oczy. — Te kilka lat temu zachowałem się jak skończony idiota i nadal jestem za to na siebie zły. Nie oczekuję od ciebie wybaczenia. Zostawiłem cię bez słowa pożegnania i nigdy nie skontaktowałem się z tobą. Wydawało mi się, że tak będzie łatwiej.

Przerwał na chwilę.

— Mówię to więc wprost: przepraszam. Wiem, że to zdecydowanie za późno, a jednak mam nadzieję, że któregoś dnia w końcu mi wybaczysz.

— I tutaj właśnie się nie zgadzamy, Barnes — stwierdziła sucho. Bucky popatrzył na nią z zaciekawieniem. — Nie poznałeś mnie na tyle, by wiedzieć że wybaczyłam ci już dawno temu. Nie chowam urazy. — pochyliła się do przodu. — I następnym razem możesz zwrócić się bezpośrednio do mnie, a nie wypytywać o mnie Yelenę.

Bucky uśmiechnął się delikatnie.

— Jesteś dokładnie taka sama, jaką cię zapamiętałem.

Natasha wskazała na szklankę z tequilą.

— Ty tak samo.

— Tak więc między nami wszystko w porządku? — upewnił się Barnes. — Jesteś pewna, że nie chcesz mnie teraz wepchnąć do tego basenu?

— Tego nie powiedziałam. — roześmiała się.

☀️

Może tak właśnie kiełkuje przebaczenie – nie w triumfalnym objawieniu, a w bólu rozstania, wygnania, ucieczki i środku nocy.

Khaled Hosseini, Chłopiec z latawcem

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 19, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

aspiration ◆ winterwidow ✓Where stories live. Discover now