14

11.9K 783 88
                                    


Oparłam brodę na ręce i delikatnie przygryzłam najmniejszy palec. Siedziałam z Emmą na kanapie w salonie i od jakiś 20 minut patrzyłyśmy bez słowa na ogromny bukiet róż, stojący na stoliku przed nami. Przyjaciółka, jak do niej zadzwoniłam wczoraj, nie chciała mi uwierzyć, że Niall zdobyłby się na taki gest, ale odkąd weszła do mojego domu pół godziny temu, nie powiedziała ani słowa, tylko cały czas wpatrywała się w kwiaty z opadniętą szczęką. Była w szoku. Zresztą ja tak samo. W ogóle nie mogłam uwierzyć, że to on. Myślałam, że ktoś sobie robi ze mnie jaja, albo się pod niego podszywa. Miałam wątpliwości, czy powinnam się pojawić na Harley Street 38. Nie byłam pewna czego się spodziewać. Ale z drugiej strony, przecież chciałam go przeprosić, tak? Miałam idealną okazję. Na samą myśl o spotkaniu z nim, sam na sam, w nocy (chociaż 21:00 to nie noc, ale jest już ciemno) robiło mi się słabo.

Spojrzałam na Emmę, a ta ocknęła się z półgodzinnego transu i zaczęła mówić:

-No dobra. Do spotkania masz jeszcze - spojrzała na zegarek - 6 godzin i 23 minuty. Musimy cię zrobić na bóstwo.

W tej chwili się jej przestraszyłam. Spojrzałam nieufnie na Emmę, która miała minę, jakby właśnie dostała nową zabawkę, na której może się wyżyć.

-Spokojnie. 6 godzin to dużo. A ja jeszcze nie wiem czy w ogóle pójdę.

-Oszalałaś? Oczywiście, że pójdziesz! Biedny Niall będzie na ciebie czekał... To jedyna szansa, żebyście się pogodzili.

-No wiem. Ale się boję.

-Czego?

-A jeśli znowu się pokłócimy?

-Chloe. Wszystko będzie dobrze. Poważnie. Nawet się za ciebie pomodlę.

Pokiwała energicznie głową.

-No dobra.

Nie byłam przekonana. Spojrzałam na Emmę i w jej oczach ujrzałam jedynie pewność siebie. W przeciwieństwie do mnie uśmiechała się szeroko. Przeniosłam wzrok na bukiet róż i w tym momencie wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Pójdę. Muszę iść.

-Ok. Zrób mnie na bóstwo.

Uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciółki i pociągnęłam ją za rękę do swojego pokoju.

Stałam jedną przecznicę dalej i wpatrywałam się w telefon, czekając aż godzina z 20:59 zamieni się w 21:00. Nerwowo tupałam obcasem w beton. Było podejrzanie cicho. Za cicho. Emma chyba trochę przesadziła z robieniem mnie na bóstwo. Miałam koka spiętego w artystyczny nieład, gorsetowy top w kwiatki schowany w rozkloszowaną, czarną spódnicę i sweterek. Na szczęście udało mi się przekonać przyjaciółkę do butów na niskim obcasie i lekki, naturalny makijaż. Stresowałam się, głównie tym, że nie wiedziałam czego się spodziewać. Razem z momentem, gdy wybiła 21:00, otrzymałam smsa.

Od: Emma

Powodzenia! ;)

Uśmiechnęłam się do siebie, schowałam telefon i wyszłam zza zakrętu na Harley Street. Było tak cicho, że słyszałam jedynie stukot obcasów i własny oddech. Przemierzałam stare budynki, głównie kamienice, licząc sobie cicho numery.

-10...28...34...38.

Stanęłam przed starą kamienicą, ale nikogo nie było w pobliżu. Rozejrzałam się, zdezorientowana. Było cicho... i pusto. To jakiś żart? Pomyślałam i poczułam ukłucie w sercu. Chciało mi się płakać. Wystawił mnie. Jeszcze raz spojrzałam na numer budynku, ale wszystko się zgadzało, a Nialla nigdzie nie było. Robił sobie ze mnie jaja. No bo po co miałby zabierać mnie do takiego miejsca? Zrezygnowana i smutna odwróciłam się na pięcie i już miałam zawrócić w stronę swojego domu, gdy usłyszałam cichy, chrypliwy głos.

Emotive | n.hWhere stories live. Discover now