Treinta y cuatro

11.5K 374 18
                                    

Weekend miał być nasz. Cisza, spokój i my w towarzystwie słodkiego lenistwa. Okazało się jednak, że plan był dobry, ale jak zawsze spalił na panewce, a to dlatego, że akurat teraz rodzice Chrisa postanowili wpaść z wizytą. Świadomość tego, że o wszystkim wiedzieli trochę mnie uspokajała, ale i tak byłam przerażona faktem, że dziś będę stała u boku Christophera w zupełnie nowej roli.

Zżerał mnie stres, którego nie sposób było opisać. Chciałam aby na ich przyjazd wszystko było idealne, cholera nawet głupia kawa miała taka być. Jednak Christopher od samego rana robił mi na złość, począwszy od tego, że nie chciał wypuścić mnie z łóżka, na wtrącaniu się w garnki kończąc, a za każdym razem, gdy groziłam, że zacznę rzucać w niego nożami, ten śmiał się w niebogłosy. Pewnie wieczorem sama będę się z tego nabijać, ale w tamtej chwili naprawdę nie było mi do śmiechu. Czułam się trochę jak nastolatka, która miała poznać rodziców swojej pierwszej miłości. Głupie uczucie...

Delilah i Stephen pojawili się równo w południe, byli zadziwiająco punktualni co zawsze w moim mniemaniu dodawało ludziom powagi i elegancji. Z resztą rodzina Knight zawsze robiła dobre wrażenie i to nie tylko z pozoru. Byli cudownymi ludźmi, a ich więzi z najbliższymi były czymś czego zazdrościłam im najbardziej. Tymczasem moja rodzina była kompletnie pozbawiona ciepła, radości i zwyczajnej zdrowej relacji.

-Dzień dobry. - przywitałam się wchodząc do salonu, gdzie Chris rozmawiał z rodzicami.

-Dzień dobry, Isabelle. - głos ojca Chrisa nie był najprzyjemniejszy, przez co automatycznie się wzdrygnęłam, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył.

Przez chwilę zastanawiało mnie czy to tylko służbowy ton czy po prostu miał jakieś obiekcje co do tego, że zaczęłam spotykać się z jego synem i to jeszcze, gdy miał żonę. Chwilami już po prostu nic nie trzymało się kupy, a ja myślałam nad wyraz, analizując każdy najmniejszy gest. Wzięłam głęboki wdech, oczyszczając umysł ze zbędnych analiz i dołączyłam do nich z delikatnym uśmiechem.

-Czyli jesteście razem... Co dalej? - zapytała matka Chrisa.

-Czy to ważne co dalej, mamo?

-Będzie co ma być, Pani Knight. - wtrąciłam. - Za wcześnie na jakiekolwiek plany, Chris dopiero ściągnął obrączkę z palca.

-Ta obrączka nigdy nic nie znaczyła, ale Jak uważacie. -oburzyła się. - Ja jednak wolałabym, żebyście zaczęli już myśleć o rodzinie. Nigdy nic nie wiadomo.

Nie rozumiałam skąd nadeszło to pytanie, jeszcze przed chwilą Chris był mężem mojej siostry, a jego matka już planuje nam przyszłość i rodzinę. Po jaką cholerę się wtrąca?! Równie dobrze możemy żyć w związku niesformalizowanym i nic nikomu do tego. Wszystko powinno się toczyć swoim tempem. Przełknęłam zdenerwowanie, które  wywołała kobieta i udałam się do kuchni pod pretekstem dokończenia obiadu. Oczywiście Delilah proponowała mi swoją pomoc, ale grzecznie odmówiłam, mówiąc że jest gościem. Musiałam jakoś uniknąć dziwnych rozmów.

Zabrałam się za nasz posiłek, tym samym oczyszczając umysł z każdej głupoty jaka się w nim narodziła. Skupiłam się całkowicie na wykonywaniu kolejnych czynności i nawet nie zorientowałam się kiedy Chris pojawił się w pomieszczeniu, a silne ramiona oplotły moją talię od tyłu.

-Chciałbym Cię tutaj codziennie. - szepnął tuż przy moim uchu. - Zamieszkaj ze mną.

-Rozmawialiśmy już o tym. Jeszcze na to za wcześnie jak dla mnie. - westchnęłam.

Christopher odwrócił mnie sprawnie przodem do siebie, tak aby móc spojrzeć mi w oczy.

-Maleńka, proszę...

Jego dłonie wylądowały na moich pośladkach, za które mnie podniósł tak, że musiałam opleść go nogami.

-Chris, Twoi rodzice mogą w każdej chwili wejść. - wyszeptałam, gdy jego wargi znalazły się na moim dekolcie.

-Ciii...

Przyłapanie nas przez Knightów, na zabawianiu się, nie było szczytem moich marzeń, za to mężczyzna zdawał się mieć to gdzieś. Wspiął się z pocałunkami na szyję, w tym samym czasie sadzając mnie na wolnej stronie blatu. Cholera to było naprawdę dobre, ale wciąż ryzykowaliśmy przyłapaniem, jak nastolatkowie. Prawa dłoń bruneta nadal oplatała moją talię, podczas, gdy lewa odnalazła drogę pod moją sukienką do koronkowych majtek.

-Chris... - sapnęłam, gdy odchylił materiał bielizny na bok i palcami dobrał się do mojej łechtaczki, zataczając na niej kółeczka.

-Przemyślisz opcję zamieszkania ze mną? - serio? Tak chciał na mnie to wymusić?! Wsunął we mnie dwa palce na co jęknęłam przeciągle.

-Synkuuuu! - w głębi domu usłyszałam krzyk Delilahy.

Zaczęłam panikować, odpychać go, wiercić się, ale nadal Christophera to nie obchodziło, cholera zaraz wejdzie jego matka. Pieprzył mnie palcami w najlepsze, a ja nie potrafiłam powstrzymywać niektórych jęków, było mi tak dobrze. Chryste...

-Przemyślisz?! - wycharczał - Zaraz wejdzie tu moja matka... A ja nie przestanę dopóki nie odpowiesz.

-Tak tak, przemyślę!

W ostatniej chwili się od siebie odsunęliśmy, kobieta pojawiła się dosłownie sekundy później.

-Tu jesteście! Kochani nie zjemy z wami obiadu, ojciec dostał telefon i musi pilnie pojechać na spotkanie, nigdy nie potrafi odmówić. - ucałowała najpierw syna, a później mnie i pognała do samochodu, gdzie czekał już Stephen.

Gdy już zostaliśmy sami, posłałam brunetowi wściekłe spojrzenie. Zmanipulował mnie i teraz będzie mnie męczył wspólnym mieszkaniem.

-Jesteś dupkiem. - sarknęłam.

-Po prostu wykorzystałem fakt, że nie , aby ktoś tu wszedł, gdy robiłem Ci dobrchceszze. - cmoknął w moją stronę.

-Skoro tak wykorzystujesz wszystkie fakty... To teraz zrób coś z tym, że jestem mokra. - podciągnęłam sukienkę na wysokość bioder, tak aby mógł zobaczyć co spowodowały jego palce.

Nie czekałam długo. Mężczyzna dopadł do mnie natychmiast i na nowo posadził mnie na blacie kuchennym, namiętnie całując. Szybki numerek w kuchni był tym, czego oboje w tamtej chwili potrzebowaliśmy, ale oczywiście coś musiało nam przeszkodzić.

Mój telefon zaczął dzwonić jak opętany, więc z udręczonym jękiem oderwałam się od Chrisa. Odszukałam urządzenie, ale numeru wyświetlonego na ekranie ni cholery nie znałam. Mimo wszystko postanowiłam odebrać.

-Halo? - odpowiedziała mi cisza. - Halooo? - nadal nic. - Kto tam? - zapytałam nadal mając nadzieję, że ktoś się odezwie. Poczekałam jeszcze chwilę, ale nie usłyszałam nic poza dziwnym charczeniem, więc rozłączyłam się, rzucając telefon na blat.

-Kto dzwonił? - zapytał Christopher widząc moją minę.

-Pomyłka... Chyba.

-Jak to, chyba?

-No chyba. Odebrałam, ale nikt się nie odezwał. Głuchy telefon. Mało istotne. - wzruszyłam ramionami.

Widziałam jak mężczyźnie mina zrzedła, ale słowem się więcej nie odezwał, a ja nie wnikałam w to co pojawiło się w jego głowie i to jak później miało się okazać, był błąd.

Miałam się dopiero przekonać, że ciekawość nie zawsze jest pierwszym stopniem do piekła, a mogła uratować coś, co dopiero było w trakcie tworzenia... NAS.

Kochani moi, krótki, bo krótki, ale ważne że jest.
Buziaki ❤️

✔️ Nie Ta Siostra TOM I i II [+18] | ZAKOŃCZONA ✔️Where stories live. Discover now