Pierwszy Punkt

1.5K 50 22
                                    

Nie miała zielonego pojęcia jak do tego doszło. Spokojnie się przebierała gdy świat zalała ciemność a na twarzy poczuła ciepły materiał. Wokół słyszała przytłumione śmiechy tak dobrze jej znane. Silne dłonie podniosły ją do góry i czuła, że jest przerzucona przez czyjeś ramię. Doskonale wiedziała czyja to jest sprawka.

- Kana-san! Masz mnie w tej chwili postawić! - krzyczała szarpiąc się ale niewiele to dało. - Doskonale wiem czyj to pomysł! I rozwiążcie mi ręce wariatki! - krzyczała wijąc się jak piskorz.

Odpowiedział jej tylko głośny śmiech i dźwięk otwieranych drzwi. Na stopach poczuła chłodne, kwietniowe powietrze i już wiedziała, że im tego nie daruje. Darowała sobie wierzganie tylko kopała dziewczynę niosącą ją ale jej starania szły na marne. W końcu usłyszała kolejny dźwięk otwieranych drzwi. Kana, która przed chwilą ją niosła wrzuciła ją gdzieś i zanosząc się głośnym śmiechem i razem z tą drugą ulotniły się szybko zatrzaskując za sobą wejście. Nie wiedziała gdzie ją zostawiły ale świadomość tego, że ma związane ręce i bluzę na głowie nie sprawiała, że czuła się bardziej komfortowo. Pomachała głową na boki aby zrzucił nakrycie i gdy ono już opadło zmrużyła oczy przed nagłym światłem. Zamrugała parę razy aby przyzwyczaić się do dobrze znanych jej lamp. Westchnęła głośno i podniosła się niezgrabnie z ziemi odwracając w kierunku wnętrza pomieszczenia. A gdy to zrobiła wzniosła oczy ku niebu widząc, że wylądowała w samym środku treningu męskiej drużyny siatkarskiej. Wprost cudownie.

- Cześć chłopaki! - przywitała się radośnie pomimo nieciekawej sytuacji.

Oni patrzyli się na nią zszokowani ale też zarumienieni gdyż dziewczyna miała na sobie jedynie koszulę od mundurku. W takim stanie została wyrwana z własnej szatni i nic nie mogła na to poradzić. Dobrze, że biała koszula była całkiem długa i zasłaniała jej czarne majtki.

- Sachiko co Ty tu robisz?! - wydarł się do niej starszy mężczyzna.

- Dzień doberek, oji-san! - podeszła do niego nadal mając związane ręce za plecami.

- Jak do tego doszło?! - zlustrował wnuczkę od dołu do góry. - Znowu jakiś numery sobie wykręcacie? - zapytał zażenowany jej postawą.

- Nie moja wina, że Miwa-chan ma takie durne pomysły! - fuknęła oburzona. - Pewnie mści się za papryczki chili w bento. - zmrużyła oczy zastanawiając się głośno.

- Utrapienie z Tobą. - westchnął męczeńsko.

- I tak mnie uwielbiasz, oji-san! - wyszczerzyła się do niego szeroko. - Przynajmniej nie jest nudno! - zaśmiała się głośno.

- Jesteś dokładnie taka sama jak matka. Kropla w kroplę. - stwierdził a na jego usta wypłynął niewielki uśmiech.

- Oj dobra, już dobra. - burknęła wydymając policzki. - Mógłby mnie ktoś rozwiązać? Tracę czucie w palcach. - zajęczała głośno.

- Odwróć się. - machnął ręką Washijo.

Posłusznie wykonała polecenie pozwalając dziadkowi rozwiązać supeł z krawata od mundurka. Jak tylko to zrobił poruszała palcami aby przywrócić prawidłowe krążenie i odebrała od siwego mężczyzny swoją własność. Sprawnie założyła krawat i zawiązała go na szyi po czym popatrzyła po zebranych siatkarzach, którzy cały czas z zainteresowaniem obserwowali sytuację.

- Tak wiem, ładne mam nogi ale moglibyście dać mi jakieś spodnie. - zaśmiała się głośno widząc ich miny.

- Shirabu jest Twojego wzrostu, może się nad Tobą zlituje. - trener westchnął głęboko wskazując na rozgrywającego.

- Shirabu-san, poratujesz niewiastę w potrzebie? - uśmiechnęła się do niego figlarnie.

- O-oczywiście. - odparł odwracając się szybko.

Perfekcyjna Wystawa || Ushijima Wakatoshi x OC ||Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon