Dwudziesty Punkt *EPILOG*

709 45 21
                                    

Zaparkował samochód pod ogromną halą gdzie miały odbywać się Finały Zawodów Narodowych w siatkówce kobiet i mężczyzn. Rudowłosa rozgrywająca żeńskiej drużyny Schweiden Adlers wysiadła z czarnego samochodu przeciągając się mocno.

- To będą dobre mecze. - stwierdziła uśmiechając się szeroko do szatyna.

Ten zamknął drzwi od strony kierowcy i spojrzał na dziewczynę i jej zielone oczy błyszczące w jesiennym słońcu.

- Jak zwykle. - odparł podchodząc do bagażnika.

Wyjął z niego dwie torby z czego jedną podał rozgrywającej. Od razu szybkim krokiem ruszyła do wejścia na halę a on spojrzał na jej lewe kolano ubrane w stabilizator. Zacisnął szczękę zły na cały świat i własną głupotę. Do końca życia będzie miał wyrzuty sumienia. Poszedł za nią nie czekając na resztę jego drużyny.

- Ah, uwielbiam tę atmosferę! - westchnęła głęboko gdy zatrzymał się obok niej.

- Przebierzmy się. - mruknął idąc w głąb korytarza.

Ludzie schodzili im z drogi czując ogromną presję narzucaną przez tego postawnego mężczyznę. Rozdzielili się do swoich szatni i po szybkim przebraniu znowu spotkali się na korytarzu ubrani w stroje o tych samych barwach.

- Do twarzy Ci w białym, Toshi. - puściła oczko do chłopaka śmiejąc się przy tym głośno.

- Kiedy nabierzesz powagi, Sachi? - zapytał z obojętną miną.

- Prosisz o niemożliwe, kochanie. - szepnęła stając na palce i przyciągając go do siebie.

Pocałowała go ze stanowczością, której nawet on by się nie powstydził.

- Nie przy ludziach. - usłyszeli obok dobrze im znany, lekko zdenerwowany głos.

- Tobio-kun! - wyszczerzyła się szeroko do bruneta, z torbą przewieszoną przez ramię. - I Korai-kun! - pomachała do dużo niższego, białowłosego atakującego.

- Sachi-chan! - podskoczył w górę machając jej energicznie. - Miło Cię widzieć. - uśmiechnął się do niej szeroko.

- Ciebie również. - odpowiedziała z równym entuzjazmem.

- Co powiesz na dango aby uczcić zwycięstwo? - zaproponował z błyskiem w oku.

- Zawsze. - odparła kiwając głową.

- Jeszcze nie wygraliśmy. - upomniał ją Kageyama.

- Ale wygramy. - wzruszyła ramionami.

Minęła ich i dołączyła do swojej drużyny wśród której dostrzegła znajomą, czarną czuprynę.

- Sachi-chan! - wyszła z grupki ubranych na biało zawodniczek.

- Miwa-chan! - uściskała mocno przyjaciółkę. - Męża zabrałaś? - zapytała odsuwając się od niej.

- Tak, Sabu jest pewnie już gdzieś na trybunach. - machnęła ręką w kierunku hali. - Ale mów jak u Ciebie, powiedziałaś mu? - szepnęła do niej konspiracyjnie.

- Jeszcze nie, powiem mu po meczach. Nie chcę żeby się rozpraszał. - odparła rozpromieniona. - Wreszcie się nam udało, tak się cieszę. - szepnęła rozemocjonowana.

- Też się cieszę waszym szczęściem. - zapewniła patrząc rudowłosej w oczy.

- Idziemy na rozgrzewkę. - poinformowała głośno kapitan.

Posłusznie weszły na salę oświetloną mnóstwem świateł i otoczoną tłumem ludzi wiwatujących na jej widok. Jej rude włosy bardzo się w tym momencie przydały, odcinając się na tle białej koszulki mocno przykuwały wzrok. Słyszała te szepty, oczywiście, że tak. Cieszyła się nimi, schlebiały jej lecz jak to zawsze powtarzała Zakuro, nie wpadała w samozachwyt. Sachiko była znana ze swojej wystawy, Perfekcyjnej Wystawy dzięki której tak idealnie dostosowywała się do zawodników. Ze swojego zimnego wzroku potrafiącego przejrzeć przeciwnika na wylot i z tej swojej niesamowitej zmiany charakteru gdy tylko wchodziła na boisko. Z tego samego powodu i Ishikura Miwa była znana.

Po rozgrzewce, meczu męskiej drużyny Schweiden Adlers i one weszły na boisko aby rozegrać spotkanie. Sachiko stanęła przed boiskiem i cierpliwe czekała na swoją najlepszą przyjaciółkę. Ta również zatrzymała się obok niej kończąc wiązać wysokiego kucyka. Wystawiła pięść w kierunku rozgrywającej, zachowując pełną powagę.

- Zawsze wystawię. - obiecała przybijając jej żółwika.

- Zawsze przebiję. - odpowiedziała z groźnym błyskiem w oku.

- A więc finał. - powiedziała cicho zielonooka wpatrując się w boisko.

- Finał. - przytaknęła patrząc przed siebie.

- Niech tak będzie. - westchnęła przekraczając białą linię.

Klepnęła się z otwartej dłoni w lewe kolano ze świadomością, że jest to jej ostatni mecz w karierze.

Wygrały ten mecz, to było naprawdę dobre zakończenie kariery sportowej. Miwa była taka sama jak za czasów liceum, była Czarnym Orłem drużyny. Sachiko przypominała Jastrzębia w każdej chwili gotowego do wystawienia piłki. Znajome uczucie towarzyszyło jej do ostatniego punktu, do ostatniej wystawy i do ostatniego gwizdka. Boisko, to było jej miejsce na ziemi. Tu był jej dom.

~

Z przejęciem obserwowała rozgrywkę finałową Wakatoshiego. Nawet się nie przebrała po swoim starciu, nie chciała ominąć ani minuty. Była pewna, że wygrają, on zawsze wygrywa. Nie mogła się na niego napatrzeć, był niesamowity. Niczym orzeł w locie, blokujący nie mieli szans na zatrzymanie jego ataków. Każdemu wbiciu piłki w parkiet towarzyszył huk uświadamiający z jaką siłą są one uderzane. Bezlitośnie zmiażdżyli przeciwników, nie mieli innej opcji.

Gdy schodzili z boiska przecisnęła się między ludźmi i rzuciła szatynowi na szyję oplatając go nogami w pasie. Objął ją mocno i wpił się w jej usta na oczach tłumu, który zaczął bardzo głośno wiwatować na ten widok wywołując u zielonookiej napad śmiechu.

- Gratuluję wygranej, Toshi. - powiedziała patrząc w jego brązowe tęczówki.

- Gratuluję wygranej, Sachi. - szepnął muskając wargami jej usta.

- Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. - poinformowała odchylając się lekko.

- Słucham. - odparł patrząc na nią uważnie.

- Będziemy mieli w rodzinie kolejnego siatkarza. - uśmiechnęła się szeroko czekając czy tym razem zrozumie co miała na myśli.

- Jesteś w ciąży? - upewnił się mrużąc oczy.

- Dokładnie tak. - pokiwała energicznie głową.

- Wreszcie. - mruknął przyciągając ją do siebie.

Zaśmiała się cicho, oddając pocałunek lecz został on gwałtownie przez niego przerwany.

- I Ty grałaś? - postawił ją szybko na ziemi.

- To i tak ostatni mecz. - wzruszyła lekko ramionami.

- Cholerne kolano. - wymamrotał do siebie.

- To jest teraz nieważne. - machnęła niedbale ręką.

- Niech Ci będzie. - burknął wycierając kark ręcznikiem. - Nazwiemy go Kanzeki. - powiedział mijając ją i idąc do wyjścia.

- No chyba w Twoich snach. - głośno prychnęła doganiając go. - Skąd w ogóle przekonanie, że to będzie chłopak? - podniosła na niego zdziwiony wzrok.

- Bo wiem. - wzruszył ramionami podnosząc butelkę z woda do ust.

Westchnęła tylko i pokręciła głową idąc obok niego. Mijani przez nich ludzie gratulowali im wygranej i oglądali się za nimi a na plecach dwójki siatkarzy widniało nazwisko "Ushijima".

-----

KONIEC.

~ Ignis

-----

Perfekcyjna Wystawa || Ushijima Wakatoshi x OC ||Where stories live. Discover now