Rozdział 17

24.5K 753 34
                                    




On trzyma mnie za rękę.

Opuszczam wzrok na nasze złączone dłonie już czwarty raz w ciągu pięciu minut. Próbuję się wyrwać, ale to jest niewykonalne, gdy on tak mocno ściska. Czuję jak palce mi drętwieją i unoszę drugą dłoń, żeby jakoś rozplątać ten uchwyt.

- Nie puszczę – ostrzega głębokim głosem.

- To boli – mówię patrząc na niego wkurzona. – Połamiesz mi palce.

Poluźnia uścisk.

Nie puszcza, jedynie poluźnia.

- Przecież nie ucieknę – mówię przez zaciśnięte zęby. – Nie traktuj mnie jak dziecko.

Wybucha głośnym śmiechem prowadząc mnie prosto do czarnego auta. Praktycznie wpycha mnie na tylne siedzenie, po czym zajmuje miejsce obok. Gabriel siada z przodu i tłumaczy kierowcy gdzie ma jechać.

Szarpię ręką ignorując rozbawiony wzrok.

- Puść do cholery! – krzyczę zwracając na siebie uwagę.

Unosi moją dłoń do swoich ust i zostawia czuły pocałunek na skórze, po czym puszcza ją. Obserwuję wściekła jak uśmiecha się zarozumiale.

Dlaczego ten dzień musi skończyć się akurat tak?

Obudziłam się leżąc obok najprzystojniejszego mężczyzny na świecie. Wiłam się jak szalona, gdy rozbudzał moje wnętrze do czerwoności. Chciałam cieszyć się tą krótką chwilą, bo tylko tyle mi zostało. Pogodziłam się z faktem jak wygląda moje życie w tym momencie i nie ma już odwrotu. Zawarłam z nim umowę z której nie mogę się wywiązać, bo najważniejsza dla mnie osoba, straci opiekę, której ja nie potrafię zapewnić.

A później przypomniał mi o tym dlaczego powinnam trzymać się od niego z daleka.

- To koniec – oznajmiam cicho.

- Jaki koniec? – pyta zniżając głowę do mojego poziomu.

- Koniec tego – mówię machając dłonią na niewielką przestrzeń pomiędzy nami. – Pokazałeś mi dzisiaj jak bardzo powinnam żałować wspólnej nocy.

Najgorsze jest to, że nie żałuję.

Jednak on nie musi o tym wiedzieć. Chcę pokazać mu, że takie zachowanie nie będzie przeze mnie tolerowane. Najpierw całuje mnie jak najlepszy kochanek a później wrzuca siłą do samolotu i przypina kajdankami.

- Koniec będzie wtedy kiedy ja powiem – odpowiada chwytając mocno za mój podbródek. – Ale na to są raczej marne szanse.

- Nie będziesz mi rozkazywał – syczę prosto w jego usta. – Byłam spokojna przez chwilę, ale to się już skończyło.

- Spokojna? – parska cicho śmiechem. – Kochanie Ty pyskujesz w każdej możliwej sekundzie.

Wyrywam się z jego uścisku i odsuwam w najdalsze miejsce. Odwracam wzrok w stronę ulicy. Zamykam na zaledwie sekundę oczy i próbuję opanować szalone bicie mojego serca. Wali jakby chciało wyrwać się do jego rąk a na to nie mogę pozwolić.

Jego bliskość jest dla mnie niebezpieczna.

**

To musi być jakiś żart.

Dlaczego oni wszyscy wyglądają właśnie tak? Patrzę na trzech mężczyzn oddalonych ode mnie o kilka metrów. Stoją śmiejąc się z czegoś co właśnie powiedział Gabriel. Każdy z nich ma na sobie garnitur i już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Widocznie w tym świecie, to normalne. Skupiam wzrok na właścicielu posiadłości do której właśnie przyjechaliśmy.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz