Rozdział 24

24.6K 726 22
                                    




Dziś są jego urodziny.

Z tego co wiem to trzydzieste drugie i już dawno temu zaplanował przyjęcie na jachcie. Jednak ja chcę dać mu prezent już teraz.

Odrywam ostrożnie jego ramię od swojego brzucha i obracam się na drugi bok, twarzą do niego. Patrzę jak śpi spokojnie zupełnie nieświadomy tego co zaraz zrobię. Odsuwam pościel przenosząc wzrok na imponujące mięśnie, które tak bardzo uwielbiam. Sunę opuszkiem palca po gorącej skórze aż w końcu podnoszę się i kucam przy jego kroczu. Zniżam głowę coraz bardziej i przejeżdżam językiem po gładkiej powierzchni.

Jego ciało drga niebezpiecznie, więc decyduję się przyspieszyć swoje ruchy. Wkładam kutasa do ust nie przejmując się tym czy on nadal śpi.

- O ja pierdole.

Czyli nie śpi.

Czuję jak twardnieje z każdą kolejną sekundą lizania aż w końcu nie jestem w stanie wsunąć go do końca.

- Głębiej – wzdycha kładąc dłoń na mojej głowie.

Staram się wcisnąć jak najwięcej, ale odrywam się całkowicie, gdy zaczynam się krztusić. Patrzę na niego zawstydzona dotykając rozpalonych policzków.

- Przepraszam, ja...

- Kochanie – wtrąca się chwytając nagle mnie w pasie i ustawiając na sobie. – Nie musisz tego robić jeśli nie chcesz.

- Chcę – odpowiadam unikając jego wzroku. – Chcę dać Ci...

Łapie za mój podbródek przyciągając mnie do siebie. Zaczyna całować mnie namiętnie i po chwili już zapominam dlaczego się wstydziłam.

- Ty jesteś moim prezentem.

Przesuwam usta na jego szyję ssąc lekko miejsce pod uchem, lecz zatrzymuję się nagle, gdy do moich uszu dochodzi odgłos pukania.

- Czego?! – krzyczy wkurzony Jonathan.

- Szefie, przyszła dostawa.

Dostawa?

Przecież całe wyposażenie przyleciało dwa dni przed nami i...

Magazyn.

- Miałam głupią nadzieję, że zostawisz to tam – szepczę schodząc z niego.

Chwyta mnie ponownie zamykając w swoich objęciach.

- To moja praca – wyjaśnia cicho.

- Wiem, ale...

- Chodź ze mną – wtrąca się głębokim głosem.

Zwariował.

- Nie ma takiej opcji! – piszczę wyszarpując się z objęć. – Nie chcę tego widzieć.

Dużo rzeczy zaczęłam rozumieć, ale do tego nigdy się nie przyzwyczaję. Jestem w środku kartelu narkotykowego i wciąż boję się, że znów trafi się ktoś taki jak Sergio. Z pewnością był pod wpływem czegoś mocnego, bo normalnie ludzie tak się nie zachowują.

Nigdy nie zauważyłam tego u Jonathana i ciekawi mnie czy faktycznie to jest tylko biznes przejęty po zmarłym ojcu.

- Nie bierzesz tego świństwa, prawda? – pytam odsuwając się pod ścianę, żeby nie mógł mnie rozproszyć.

Wstaje szybko i podchodzi do mnie zostawiając dwa kroki odstępu.

- A widziałaś kiedyś żebym brał?

Macham głową na boki przełykając głośno ślinę ze zdenerwowania.

- Maddie nigdy nie miała wstępu do magazynu, bo jest jeszcze za młoda żeby to ogarnąć – dodaje poważnym tonem. – Gabriel to idiota i niestety kurwa nie jestem odpowiedzialny za to co on odpierdala.

Jonathan Sinclair. Devils' hearts #3 [18+]Where stories live. Discover now