Po nocnym, niekontrolowanym wybuchu radości, Harry wraca do swojego małego, zamkniętego świata, w którym czuje się bezpiecznie. Trzyma się raczej na dystans, utrzymując Rosiera poza zasięgiem własnej przestrzeni osobistej, nie spuszczając jednak z niego czujnego spojrzenia. Nieustannie ocenia każdy jego ruch, badając reakcje i dopuszczalne granice. Jak spłoszone zwierzątko, myśli czasem Evan z rozbawieniem, obserwując go równie uważnie.
Rosier podchodzi do całej sytuacji nader spokojnie, choć – tylko sam Merlin wie - kosztuje go to naprawdę wiele samozaparcia. Od czasów własnego dzieciństwa nie ma za wiele styczności z jakimikolwiek dziećmi. Nawet latorośle innych śmierciożerców dostawały kategoryczny zakaz przebywania z nim w tym samym pomieszczeniu, nie wspominając nawet o jakiejkolwiek interakcji. Nie, żeby dziwił się zaniepokojonym rodzicom skoro sami też raczej ograniczali kontakty z nim do minimum. Jego dotąd wątpliwa reputacja zdawała się szerzyć w zastraszającym tempie nim urosła do rangi wielkiego problemu.
W każdym razie Evan i Harry próbują poznawać siebie nawzajem, co bywa nieco kłopotliwe ze względu na ich raczej aspołeczne charaktery.
- Jesteś prawdziwy? - docieka Harry podejrzliwie, któregoś dnia. Brzmi, jakby miał całkiem sporo wątpliwości względem obecności mężczyzny.
- A nie wyglądam? - odpowiada Rosier pytaniem na pytanie, na co chłopiec marszczy czoło niezadowolony. Nauczył się już, że z Evanem nigdy nic nie jest łatwe, a zdobywanie jakichkolwiek wyjaśnień graniczy z cudem. Jego odpowiedzi bywają bowiem niezwykle zawiłe, trudne do zrozumienia dla kogoś dorosłego, a co dopiero dziecka. Jeśli w ogóle raczy ich udzielić, co zmienia się w zależności od nastroju. Niekiedy tylko zadaje własne pytania, nakierowując chłopca na odpowiedni trop.
Harry potrząsa głową niepewnie.
- Nie wiem – stwierdza, unikając spojrzenia zaciekawionych, brązowych tęczówek. - Czasami.... czasami nie wiem, co jest prawdziwe – dopowiada po krótkim zawahaniu.
- Masz na myśli potwory spod łóżka? – Jest ostrożny i nie liczy na wiele. Harry nie lubi mówić o tych konkretnych potworach, choć Evan próbował już kilkukrotnie nawiązać do tego tematu. Czytając między wierszami, pojął, że była to personifikacja jego poczucia winy.
- Tak, je też – bąka chłopiec, spuszczając wzrok na swoje kolana.
- Czy one zawsze tak wyglądały?
Krótkie, nieme zaprzeczenie jest wszystkim co otrzymuje w odpowiedzi, ale obiecuje sobie, że wrócą do tego wkrótce. Ktoś musi przemówić dzieciakowi do rozumu. I najwyraźniej tym kimś ma być Evan.
***
Evan nie może powiedzieć, że lubi syna Potterów. Towarzystwo dziecka jest dla niego w najlepszym wypadku uciążliwe, ponieważ nie wie jak ma się z nim obchodzić, żeby go do siebie całkiem nie zrazić. Musi też hamować swoje naturalne reakcje, grać rolę spokojnego, normalnego obywatela, co niezmiernie go nuży. Wie jednak, że Harry jest zbyt płochy i zdystansowany, więc na tym etapie znajomości powinien go najpierw do siebie przekonać. Chłopiec spodziewa się ataku, wyzwisk i przemocy fizycznej. Tak, Evan dostrzega wiele oznak zaniedbania i maltretowania, więc tym bardziej złości go, że spotyka się z taką podejrzliwością w odpowiedzi na łagodne, cierpliwe zachowanie.
Harry natomiast uważa, że Evan jest niemądry i powinien przestać opowiadać różne bajki na temat magii. O takich rzeczach nie mówi się głośno, zwłaszcza w tym domu. To surowo zakazane i najmniejsze napomknięcie kończy się dla chłopca dość bolesnym laniem. Przekonał się o tym ponownie zaledwie dwa tygodnie później, gdyż jego dziecięcy, chłonny niczym gąbka, umysł kreował przed nim magiczne sny o zaczarowanym świecie. I Harry coraz częściej chodził z głową w chmurach.
CZYTASZ
Po trupach do celu •Harry Potter
FanfictionCzasami trzeba uważać na to czego sobie życzymy. Zwłaszcza, jeśli mamy sześć lat i niemal nieograniczoną moc do wykorzystania. Niekiedy dostajemy od losu coś nieoczekiwanego. A coś, co z pozoru wydaje się zupełnie chybione, może mieć poważne skutki...