rozdział 14

1.3K 178 273
                                    

- Przepraszam cię tak bardzo. Tym razem miało być inaczej. Znowu coś przegapiłem, to moja wina. Obiecuję ci, że następny będzie lepszy. To w końcu będzie on.

Mężczyzna zapłakał. Nie chciał, by tak wyszło. Tym razem miało być idealnie. Nie postarał się wystarczająco dobrze. Zawiódł go. Musi zrobić wszystko, by to naprawić. Spojrzał na swoje dzieło jeszcze raz. Cholerne rozkładanie się. Skóra zaczyna siniec i wyglądać okropnie. Wydobywa się paskudny zapach. Tak nie może być. Chłodził go ale poszło to na nic. 

- Twojego poprzednika też odprowadzałem. Bawił się na placu zabaw. Pomogłem mu usiąść na huśtawce. Wiesz co? Ty nie będziesz na placu zabaw. Zaniosę cię gdzie indziej i opowiem ci coś. Muszę cię tylko przygotować, zaraz wyjeżdżamy.

***

Niósł swoje dzieło na rękach. Przechodził między wieloma rzędami ławek, aż w końcu znalazł idealne miejsce. Położył ciało na jednej ławce, a następnie próbował zmienić jego pozycje na siedzącą. Gdy w końcu się udało, objął go lekko i zaczął opowiadać.

- On kochał piłkę nożną. To było jego ulubione boisko. Wiesz, że kibicowałem mu na właśnie tych trybunach? Grał najlepiej. Każdy to widział. Dostawał mnóstwo pochwał od trenera albo od innych zawodników. Później przybiegał do mnie i mi wszystko mówił. Widziałem radość w jego oczach i zrobię wszystko, by zobaczyć to jeszcze raz. Niestety ty nie będziesz mi w stanie tego dać ale nie martw się. Możesz się teraz wybiegać. Masz całe boisko dla siebie i -.

- Przepraszam, w czymś pomóc?

Mężczyzna szybko odwrócił głowę. Cholerna zdzira musiała akurat teraz iść pobiegać. Jest pewien, że nie widziała jego twarzy. Ma kaptur, okulary, rękawiczki. Wszystko jest pod kontrolą. Musi ją spławić, bo jeszcze zniszczy jego plan. A to nie może się stać.

- Nie.

- Z dzieckiem wszystko w porządku? Coś cichy jest.

- Wszystko dobrze. Jest nieśmiały i jeśli Pani pozwoli to dokończę mu historię. Jest niej bardzo ciekaw. Proszę biec dalej.

Po chwili usłyszał jak kobieta odbiega. Było blisko. Wyleciało mu z głowy na czym skończył. Cóż, pora się pożegnać. Wstał i położył ciało na ławce. Wyglądał jakby spał.

- Nie jesteś nim. Bardzo mi przykro. Muszę wymyśleć coś nowego. Lepszego. Coś co pozwoli zatrzymać mi go na wieki. Przepraszam, że nie wyszło.

Gdy miał już odchodzić, do głowy wpadł mu pomysł. Przecież to było tak oczywiste. Jak mógł na to nie wpaść? Będzie balsamował swoje dzieła. Dzięki temu będą sztywne i nie będą się rozkładać. To świetny pomysł! Ale brakuje mu tylko jednego. Chłopięcej głowy. Musi ją zdobyć i to jak najszybciej.

***

George siedział w swoim mieszkaniu i przełączał kanały w telewizji. Jak zwykle nic, co by go zadowoliło. Nie może przestać myśleć o sytuacji z Clay'em. Dlaczego go okłamał? Brunet ma prawo wiedzieć, co się wydarzyło tamtej nocy, w końcu malinka jest na jego szyi. Jak ona się tam znalazła? A te ślady na talii? Co to wszystko ma znaczyć? Chciał przez chwilę zadzwonić do Darryla i się dopytać ale było mu głupio. Podskoczył lekko na kanapie, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Szybko wstał i spojrzał przez wizjer. Nikogo nie ma. Zdziwiony otworzył drzwi i zobaczył kopertę. Od niego. Od pewnego czasu regularnie je wyrzuca ale tym razem coś go podkusiło, by otworzyć. Spojrzał na zdjęcie głowy lalki. Przyjrzał się jej dokładnie. Kogoś mu przypomina. Gdy zorientował się, że wygląda jak Toby, szybko wyciągnął telefon. Co jeśli on go dopadł? Nie interesowało go, że jest późna godzina, od razu wybrał numer do brata. Sygnał niesamowicie mu się dłużył ale wreszcie odebrał.

- Wszystko dobrze?

- Cześć George, ciebie też miło słyszeć. U mnie wszystko dobrze, dlaczego miałoby nie być?

Brązowooki jeszcze raz spojrzał na fotografię. Może jednak mu się zdawało? Chyba zaczyna mu odbijać od tych wszystkich morderstw.

- Chciałem po prostu zadzwonić. Zdenerwowałem się czymś niepotrzebnie.

- Wrzuć na luz. Czemu nie śpisz? Jest u ciebie późno.

Davidson totalnie zapomniał o innej strefie czasowej.

- Nie mogę zasnąć.

- Dalej dręczą cię koszmary?

- Tak. Ale jest jeszcze jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. 

- Jaka?

- Nie będziesz śmiać ani nic?

- George znasz mnie przecież. A poza tym nie jesteś taki śmieszny, by mnie rozśmieszyć. Mam wyjątkowe poczucie humoru.

- W to nie wątpię. Sprawa wygląda tak. Niedawno trochę się upiłem - młodszy mu przerwał.

- Ty?! Upiłeś?! Wiesz, że picie w samotności może być oznaką alkoholizmu?

- Nie piłem sam.

- Z kolegami!? Ta Floryda dobrze na ciebie działa. Zaczynasz otwierać się w końcu na ludzi, a nie samych psycholi - morderców.

- Dasz mi dokończyć?

- Tak.

- Więc upiłem się. Był ze mną mój współpracownik Clay i jego przyjaciel Darryl. Szczerze to nic nie pamiętam ale rano obudziłem się i zobaczyłem na swojej talii czerwone ślady jakby dłoni? Nie wiem. Spałem z Clay'em w łóżku. Miałem na sobie ubrania, on tak samo. Na dodatek poszedłem do łazienki i zobaczyłem malinkę na swojej szyi. Później gdy - Toby znów mu przerwał.

- A dupa cię czasem nie bolała?

- Dobra, kończę te rozmowę.

- Nie, nie nie! Czekaj. Dokończ.

- Nie, nie bolała mnie dupa. A więc później gdy pytałem się Clay'a o co chodzi, to ten mnie okłamał. Musiało się coś stać. Po co on mnie kłamie?

- Może się wstydzi?

George sam nie wie dlaczego poczuł małe ukłucie w sercu? Może Toby ma rację? Gdyby postawił się na miejscu Clay'a, też byłoby mu wstyd. Robić malinkę komuś takiemu jak George? Obrzydliwe. Młodszy ma rację. Pewnie się wstydzi.

- Masz rację. Na 100% żałuje tego. Nie dziwię się mu. Zrobił to pod wpływem alkoholu. Dobra Toby, muszę zająć się sprawą. To mój priorytet.

- Matko George ty głąbie nie chodziło mi o to, że się wstydził ciebie. Bardziej o to, że sam to zrobił. Cholera, jak to wyjaśnić? Powiedz mi jak się zachowałeś rankiem, gdy zobaczyłeś te malinkę?

- No ten, niezbyt się do niego odzywałem.

Usłyszał śmiech brata przez słuchawkę.

- Może umiesz analizować psychikę mordercy ale u normalnych ludzi coś ci nie idzie. Pójdź jego tokiem myślenia. Ty masz ślady na talii, ty masz malinkę, ty się do niego nie odzywałeś. Prawdopodobnie pomyślał, że jesteś na niego o to zły. Że traktujesz go jako zwykłego współpracownika i było to nieprofesjonalne. Gdybyś łaził rano uśmiechnięty, to na pewno byłoby inaczej. A później cię okłamał, bo było mu głupio. Może bał się, że jak powie ci prawdę to go opieprzysz? Nie wiem. Spróbuj zagadać do niego łagodnie, a pewnie wszystko ci wyśpiewa.

Davidson był pod wrażeniem. Teraz rzeczywiście ma to sens. Nie myślał, że to akurat Toby mu pomoże.

- Dzięki Toby. Nawet nie wiesz jak mi pomogłeś.

- Ta, ja też się bardzo cieszę. Masz do mnie częściej dzwonić, bo chcę wiedzieć jak ci idzie.

- Nie mogę cię informować o sprawie mordercy.

- Nie mówię o tej sprawie. Dobra George ja już kończę. Do usłyszenia.

- Do usłyszenia.

George odłożył telefon na stolik. Czuje jak jego umysł jest czystszy. Teraz może iść spokojnie spać.

Wszystko dla niego | DNFWhere stories live. Discover now