n i n e

931 57 12
                                    

nine |odd one out

One of a kind but that don't mean that you're all alone

ot even tryin', but damn I think it's beautiful Been looking for another like you but they're out of stock

~ 'misfit' by high dive heart

Liam i Zayn poszli na mecz, ale Harry został w swoim pokoju. Oni jednak zawsze chodzili na mecze. Liam był wielkim fanem sportu i nie chciał przegapić żadnego z meczów. A Zayn nie był wielkim fanem sportu, ale jest wielkim fanem Liama, więc też chodził. Harry nie chciał. Nie widział w tym sensu. Po pierwsze, wciąż nie rozumiał w pełni gry. Po drugie, bycie wciśniętym w twarde siedzenie, z ludźmi stłoczonymi wokół niego, wszyscy krzyczeli, nie było jego pomysłem na dobrą zabawę.

Poza tym, miał pracę do wykonania. Więc to właśnie robił, kiedy jego pokój był pusty, bo Louis był zbyt zajęty na boisku. Musiał to też załatwić, bo nie miałby czasu pracować nad tym wieczorem, nie kiedy miał już plany.

Kurwa. Czy on naprawdę przez to przechodził? Naprawdę miał zamiar iść na tę imprezę? To nie jego klimaty. Nie byłoby tam nikogo takiego jak on. Chłopaki, którzy ją organizowali, byli typem, którego Harry przez większość czasu starannie unikał. Nie wspominając już o tym, że będzie tam Louis i... Harry chciałby unikać Louisa do końca życia. Naprawdę, bo za każdym razem, gdy na siebie patrzyli, Louis uśmiechał się tym swoim zadowolonym uśmieszkiem, jakby wiedział, że Harry jest jego. To okropne.

Jeszcze straszniejsze, bo on ma rację. Yeah.

Jakby za każdym razem, gdy są razem, w powietrzu czuć było to napięcie, które zawsze było, tylko jest inne. To nie jest tak, że obaj czekają, aż jeden drugiemu wytoczy walkę, jak to było kiedyś. Harry czekał, zastanawiając się, kiedy Louis znowu go pocałuje, ale lubił myśleć, że normalnie by na to nie pozwolił. Że stało się tak tylko dlatego, że dwa ostatnie razy był zbyt wkurzony na Louisa, by myśleć racjonalnie. W normalnych, spokojnych okolicznościach, kiedy całe jego ciało nie płonęło gniewem lub czymś innym, pomyślał, że odepchnąłby Louisa od siebie.

Harry potrząsnął głową, odsuwając od siebie te myśli. Zamiast tego skupił się na pracy, na czytaniu książki na zajęcia, na zapisywaniu ważnych cytatów do pracy, którą ma napisać na temat antagonisty. Tylko, że już prawie skończył, a przed chwilą przewracał ostatnią stronę.

Z westchnieniem wstał z krzesła i skierował się do swojej komody. Nie był pewien, dlaczego to robił, ale odkrył, że używa żelu do włosów, który podarował mu Liam, bez powodu innego niż: "Nie możesz codziennie chować ich pod czapką, Harry", chociaż Liam właśnie to robił.

W dziesiątej klasie Harry zaczął upinać włosy, bo uważał, że to fajnie wygląda, i zostało mu to aż do dwunastej klasy, kiedy był zbyt zajęty szkołą, pracą, pracą na pół etatu i radą uczniowską, żeby poświęcać czas na poranne poprawianie swojego wyglądu. Teraz znów upiął je w tę fryzurę, starając się nie myśleć o tym, że tak naprawdę wkłada wysiłek w pójście na tę imprezę, bo to czyni go kiepskim, prawda?

Nieważne.

Przebrał się też z brudnych dresów, w których wyczołgał się z łóżka i na zajęcia, bo był wykończony. Na koniec wsunął na twarz okulary, tylko dlatego, że nie potrzebował ich cały czas. Jego wzrok naprawdę nie był taki zły, ale potrzebował ich do czytania, a poza tym lubił je.

Ich drużyna wygrała mecz, co nie jest zaskoczeniem. Oni zawsze wygrywają. Wiedział to dzięki chłopakom biegającym po korytarzu, krzyczącym i wiwatującym. W ciągu następnej godziny ich pokój wspólny wypełniłby się, drzwi pozostałyby otwarte. Harry zazwyczaj zamykał drzwi na klucz i korzystał z tego, że Louisa nie będzie już w pokoju do późna, świętując wygraną.

Not Again? || l.s PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz