Zdrada i żałoba

809 48 7
                                    

Obojętność jest tym, co wycisza ból i żałobę. Obojętność jest stanem przejściowym. Gdy ją dopada, Hermiona zastanawia się, za czym tak rozpaczała. Za namiastką bliskości? Za kłamstwem, którym karmiła się podczas ich każdego spotkania? Bardziej okłamywała sama siebie, czy on ją? A może to ona jego oszukiwała?

Teraz nie zna odpowiedzi na żadne z tych pytań: życie zdaje jej się odległe, nierzeczywiste. Nijakie. Zwłaszcza to, które pozostawiła za sobą. Wojna toczy się dalej. Cały świat dalej się obraca. Jest tego świadoma, jak nigdy dotąd.

Snuje się po Grimmauld Place bez celu, bez pomysłu. Co jeszcze mogą zrobić? Co jeszcze? Skoro podczas bitwy nie udało im się zabić Nagini, bo Voldemort najzwyczajniej nie zabrał jej ze sobą... Przeliczyli się. Myśleli, że są sprytniejsi od niego. Snape ostrzegał, że to się nie uda, że Czarny Pan ma swój rozum, jest inteligentny, choć zapalczywy. I ma wielu sprawnych doradców...

Snape...

To nazwisko straciło teraz każde z posiadanych wcześniej znaczeń.

Czy śmierć poza życiem odbiera swym ofiarom również tożsamość?

Nie... A przynajmniej nie jest to regułą. Tak zauważa.

Gdy myśli o Tonks, o Lupinie, o Lunie Lovegood... Ci ludzie żyli w jej sercu, każde na swój szczególny sposób.

Ale on po prostu zniknął, wymazał się i nie wiedziała, czy oznacza to głębszą ranę, czy wręcz odwrotnie...

Ile to między nimi trwało? Miesiąc? Dwa? Trudno było ocenić czas w tych ostatnich tygodniach przed bitwą.

Wszystko było szalone i ich relacja poddała się chyba potrzebom chwili, atmosferze panującej wokół: był seks, dużo seksu, niewiele rozmów, ale gdy już się pojawiały, zaskakiwała ją bezkompromisowa, brutalna szczerość, która wkradła się między nich wraz z namiętnością... chyba oboje wreszcie chcieli, żeby ktoś zobaczył w nich prawdę, zobaczył ich takimi, jakimi byli naprawdę, bez masek, bez powidoków i własnych wyobrażeń na ich temat.

Seks i brzydka prawda o nich samych. Chyba to było tak uzależniające: ta specyficzna mieszanka ekstazy i zwyczajności, wykrzywiona, przeinaczona, groteskowa wersja prawdziwego związku.

Ale czym był prawdziwy związek? Co można było ocenić jako prawdziwe, a co nie? I czy w ogóle wolno było na ten temat wyrokować? Jej? Komukolwiek?

Bzdury.

Same bzdury.

Nie mogąc otrząsnąć się z zadumy, Hermiona wychodzi na spacer. Długi spacer po pobliskim lesie. Kiedyś wymykała się tu z Ronem, żeby mogli pobyć sami, ale teraz jego ukradkowy, szybki dotyk wydaje jej się jeszcze bardziej widmowy, jeszcze bardziej nieprawdopodobny niż ten, należący do Snape'a.

Potrafi go opisać. Potrafi przywołać wspomnienie, ale nie umie i nie chce już czuć.

Hermiona idzie długą, wąską, prostą ścieżką, którą ktoś wydeptał do pobliskiej, większej miejscowości. Tam jest sklep kilka sklepów i poczta.

Lubi tam chodzić. Za każdym razem kupuje wtedy pocztówkę, wypisuje ją, nakleja cholerne znaczki. Ale nie wysyła.

Nie może.

Ma ich już prawie pięćdziesiąt.

Wojna okazała się dłuższa, niż początkowo myśleli. Szukanie horkruksów mniej efektywne.

Tak, to było do przewidzenia. Tak, nie powinni byli ufać Dumbledore'owi tak ślepo, jak zaufali.

Severus Snape...

Podwaliny miłości sevmione/gussmione ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz