Rozmowa

435 36 8
                                    

– Gdzie byłaś wczoraj? – To pytanie wyrywa ją ze stagnacji, podczas której obracała bezmyślnie filiżankę na spodku. Hermiona unosi głowę i brwi. Stara się nie wyglądać na winną. Stara się nie mieć wymalowanej na twarzy zdrady.

Kolejnej już na jej koncie.

Ginewra parzy się na nią wszechwiedząco, zupełnie jak to zwykła czynić Molly i Hermiona czuje budującą się w żołądku potężną gulę pretensji do siebie samej.

Bierze do ust odrobinę stygnącego napoju i przełyka go z niejakim trudem. Po co tu siedzi? Po co tu została? Po co wraca wciąż i wciąż do jamy kąsających ją węży?

Chce być sama. Albo z nim. Chce, żeby ta wojna się skończyła, żeby nigdy jej nie nadeszła i żeby to wszystko nie było tak bardzo popieprzone. W innym świecie, w innym życiu Rookwood mógłby być bibliotekarzem. Albo pracownikiem Ministerstwa Magii. Kimkolwiek, kto nie nosiłby czarnych szat. Kimś, kto nie popełniłby tylu zbrodni. Kimś, kogo wolno by było jej kochać...

Gdyby mogła, zgniotłaby filiżankę w drobny mak.

– Hermiono?

Ginewra siedzi teraz naprzeciwko niej.

Tak. Minionej nocy znów wróciła nad ranem. Chyba tylko po to, by się torturować. Albo wyznaczyć mu tymczasową granicę, którą i tak któreś z nich prędzej lub później złamie.

Może wyznaczała ją zresztą tylko sobie... Augustus nie naciskał.

Gussy... Guss...

Odchrząka.

– Mam własne sprawy, Ginn – mówi wymijająco.

– Własne sprawy? – Ginewra unosi znacząco brwi. – Ostatnim razem, gdy je miałaś, sypałaś z... – ona również chrząka.

– Z tego, co mi wiadomo, nadal jestem wolnym człowiekiem – Hermiona wytyka przyjaciółce nieco oschle.

– Nadal? – Ginny marszczy czoło.

– Och, dobrze wiesz, co sądzi o mnie Kingsley... – Hermiona znów upija łyk herbaty. Stara się rozluźnić, złagodnieć. Jak to się robiło? Jak to było po prostu siedzieć i rozmawiać z Ginny o wszystkim i o niczym? Potrafiły to robić nawet podczas wojny. Najlepsze Przyjaciółki na Zawsze. Dopóki grzecznie sypiała z jej bratem.

A teraz co? Czy cała ich przyjaźń była jedynie częścią pakietu intymnych relacji jej i Ronalda? Czy gdyby jej się zwierzyła, Ginny zdolna by była zrozumieć?

Hermiona szczerze w to teraz wątpi.

Szczerze wątpi w cokolwiek.

Nie wierzy Ginewrze, nie wierzy Harry'emu, a ponad wszystko nie ufa Kingsleyowi.

Coś musi na niego być... Jakiś brudny kolec tkwi z pewnością gdzieś pośrodku niczego. I Rookwood go znajdzie. Znajdzie na pewno, bo jej to obiecał...

Ale czy jemu wolno jej ufać?

Czy wolno teraz ufać komukolwiek?

Czy powinna była tak ślepo wierzyć Dumbledore'owi, potem Severusowi... Czy powinna poświęcić wszystko dla Harry'ego?

Prawie wpada w panikę, gdy konstatuje, że oto na oczach Ginewry kwestionuje swoją wierność i zasadność misji, której wszyscy czworo się kiedyś podjęli.

Kiedyś. W odległym czasie, jakiś stary dureń wepchnął ich prosto w paszczę lwa. W sam środek huraganu.

Byli w pułapce. Ona tkwiła w pułapce. Tkwi w niej nawet teraz, przy cholernym stole.

Podwaliny miłości sevmione/gussmione ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now