[Twoje imię] 5

843 52 3
                                    

Podczas rywalizacji jeden na jednego, nie brałaś udziału w przedstawieniu tak jak wszyscy inni, skryta gdzieś w cieniu drzew podobnie jak ANBU oczekiwałaś ataku. Byłaś go pewna, nie wiedziałaś tylko z której strony nadejdzie. Gęsia skórka pokrywała twoje ciało, oczy były skupione gdzieś na horyzoncie a słuch wyostrzony do granic możliwości. Delikatny wiatr kojąco działał na twoje ciało, odrobinę je relaksując. Włosy miałaś ścisło związane, żeby nawet jeden kosmyk nie przeszkadzał Ci podczas nadchodzącej walki. Nie miałaś na sobie żadnego znaku, nie byłaś w końcu zaklasyfikowana do jakiejś konkretnej wspólnoty interpretacyjnej, w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nie mogłaś bowiem dumnie nosić ani symbolu Uchiha ani symbolu Wioski Liścia, byłaś w pewnym sensie wyobcowana, nawet więcej, wybrakowana. Wzięłaś głęboki oddech i unormowałaś bicie swojego serca, gdzieś na horyzoncie widziałaś ciemne chmury a gdzieś w wiosce słyszałaś oklaski i krzyki. Egzamin ninja w całej jego okazałości.

Po dobrej godzinie czekania w końcu to dostrzegłaś, delikatny ruch ziemi, nienaturalny i niespokojny. Ptaki wciąż siedziały na drzewie, jeszcze nie wiedziały. Zerwałaś się z gałęzi i popędziłaś w kierunku stadionu, ludzie wciąż nie mogli wyjść z podziwu walki, ale ty nie zwracałaś na to uwagi, zlokalizowałaś Trzeciego i Kazekage, żeby już po chwili zrozumieć, że to on będzie obiektem ataku, nie wiedziałaś tylko z której strony. Kazekage? Popędziłaś do Guya i Kakashiego.

- [Twoje imię] gdzie byłaś? Przegapiłaś sporo walk! - krzyknął radośnie Guy, Kakashi przyglądał Ci się uważnie, nie okazując przy tym żadnych emocji, tak skrupulatnie ukrywanych pod czarną maską. Wiedziałaś co myśli, byłaś dla niego zdrajcą. Po prostu.

- Atak się zbliża, nie mamy wiele czasu, trzeba zaprowadzić Trzeciego w bezpieczne miejsce... - wyszeptałaś, nie chcąc niepokoić publiczności. Przecież ANBU jeszcze nie przybyło, nie miałaś nikogo innego, musiałaś powiedzieć im.

- Jaki atak, o czym ty mówisz? - zdziwił się twój dawny przyjaciel. Pokreciłaś głową i spojrzałaś w niebo, ptaki już się rozleciały. Nie miałaś czasu. Sekundy były na wagę złota.

— Skąd mamy wiedzieć że nie kłamiesz? Jego śmierć byłaby Ci na rękę — spytał poważnie srebrnowłosy. Przewróciłaś oczami, nie miałaś ani siły, ani ochoty ani nawet czasu na głupie sprzeczki z nim.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia! - krzyknęłaś, nie bojąc się już reakcji publiczności. Kilku mężczyzn zwróciło na ciebie uwagę ale ty pobiegłaś w stronę Trzeciego, chcąc ratować go na własną rękę. Wszystko co działo się potem było nagłe, niczym w katastrofalnym filmie. Twoje dotarcie do Trzeciego zatarło się z atakiem ogromnego węża na wioskę. Kazekage okazał się nie być tym za kogo się podawał a ciebie wcale to nie zaskoczyło. Orochimaru spojrzał na ciebie, dotarło też spóźnione ANBU. Uśmiechnęłaś się pewnie.

- Mogłam się domyślić. Mogłam! - krzyknęłaś wkurzona na swoją intuicję, podnosząc się z przykucu. Trzeci wydawał się być spokojny, ale tylko z zewnątrz, wewnątrz analizował dokładnie co zrobić, żeby wioska była bezpieczna.

- Spisałaś się, pojawiałaś się na arenie tak samo szybko jak ja wysłałem mojego węża... Nigdy Cię nie doceniano tak jak powinno a doceniano Cię aż nad to - powiedział pewnie Orochimaru zerkając na Trzeciego. - Nie pochwalisz jej? Odpowiadasz w końcu za śmierć jej rodziców, daj jej tą odrobinę rodzinnej miłości... - zakpił. Wzięłaś głęboki oddech i zacisnęłaś pięść.

Trzeci, Orochimaru i stety lub niestety - ty, znalazłaś się wewnątrz ogromnego pola, do którego nie miał wstępu nikt z zewnątrz. Orochimaru uśmiechnął się w ten swój przerażający, charakterystyczny tylko dla niego sposób.

- Nie przewidziałem takiego obrotu sprawy, nie chce Cię zabijać. - powiedział pewnie, rozglądając się dookoła. - Wielka by to była strata, mogę mieć co do ciebie inne plany, dlatego dam Ci możliwość opuszczenia tego miejsca i zajęcia się mieszkańcami wioski, chyba że naprawdę postawisz na swoim i zostaniesz tutaj, z mężczyzną który ma krew twoich rodziców na rękach...

- Bardzo ładna ta twoja propozycja, doceniam, nie powiem. Dziękuję - odpowiedziałaś pewnie, również rozglądając się dookoła. Mogłaś go posłuchać i iść pomóc mieszkańcom wioski, ale nie miałaś w tym żadnego celu, było wielu innych którzy mogli się tym zająć. Zostawał Trzeci, wiedziałaś, że bez problemu pokonałby Orochimaru, ale nie w tym wieku, nie teraz... Już nie. - Jednak trochę tu jeszcze zostanę! - rzuciłaś pewnie. Orochimaru z charakterystyczną dla niego obojętnością przeniósł wzrok na Trzeciego.

- Tylu lojalnych, naiwnych ludzi jest tak oddanych dla zwykłego mordercy - odpowiedział pewnie, uśmiechając się na koniec. Trzeci spojrzał na ciebie poważnie.

- On ma rację, nie powinnaś tu zostawać. Jestem Ci winny przeprosiny, Ci i całemu klanowi Uchiha... Nie każ mi patrzeć na śmierć kolejnej ofiary moich egoistycznych decyzji... - powiedział poważnie, podeszłaś do niego i skrzyżowałaś ręce.

- Daruj sobie te patetyczne przemowy. Za swoje grzechy odpokutujesz po śmierci, tak jak ty jestem tylko kimś, kto nie ma prawa rozliczać Cię z twoich czynów i tym bardziej decydować o twoim życiu lub śmierci...

- Tylko kimś? - spytał wyraźnie zainteresowany Orochimaru. - Tylko kimś potężnym jak na swój wiek... [Twoje imię] Uchiha... Geniusz niedoceniony przez masy... Uznana za zdrajcę przez Wioskę którą przecież tak kocha...

- Daruj, ale nie lubię komplementów - odpowiedziałaś złośliwie, świadomie ignorując drugą część. Nie kochałaś już Wioski, nie kochałaś ludzi w niej mieszkających, po prostu kiedyś byłaś częścią tego wszystkiego. Głupie sentymenty. Orochimaru wzruszył ramionami.

- [Twoje imię]... - zaczął Trzeci.

- Nie wyjeżdżaj mi tu znowu z jakąś patetycznością i przestań bredzić o jakichś poświęceniach! - Byłaś już bardzo, ale to bardzo zła. Nie miałaś w ogóle brać ochoty w tym ich teatrzyku, ale w Wiosce wciąż mieszkało kilku mieszkańców, których nie mogłaś zostawić samych sobie. Cholerne sentymenty.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Where stories live. Discover now