Rozdział 13: Skrywane uczucia i pożegnania

512 38 3
                                    

— Co ty właściwie zamierzasz, co? — wyrwał Ci się w końcu Sasuke. Spojrzałaś na niego jak na dziwaka, zupełnie zapominając, że kogoś ze sobą zabrałaś.

— Idziemy się spotkać z Itachim, ja chcę się z nim pożegnać a ty zadasz mu pytania, które chcesz mu zadać — odparłaś poważnie. Chłopak gwałtownie pokręcił głową.

— Skąd ty niby wiesz, że go ożywili?

— Nie bój się, jestem mu bliższa niż sądzisz. Idziesz czy zamierzasz do końca żałować i wmawiać sobie, że myślał tak jak chcesz żeby myślał? — spytałaś poirytowana. Sasuke wziął głęboki oddech.

— Naprawdę jesteś eksperymentem Orochimaru...

— I co z tego? Będziesz teraz mnie żałował? To nie w twoim stylu — powiedziałaś poważnie. Zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni i sama nie wiedziałaś, co było tego przyczyną. Czas był zdecydowanie zbyt krótki, żeby mogło to płynąc z jego wnętrza, więc tym bardziej Cię to zastanawiało.

— Nie zamierzam nikogo żałować... — odpowiedział oburzony, ale nie ruszył się z miejsca. Przewróciłaś oczami i podeszłaś do niego.

— Nie mamy wieczności — wyszeptałaś do jego ucha. Jedną z twoich umiejętności była możliwość uwodzenia. Byłaś w tym mistrzynią, bo nie raz się na tym opierałaś. — Jeżeli teraz nie pójdziemy, stracisz szansę na rozmowę z Itachim — dodałaś łagodnie, powodując dreszcz na jego karku. — Jesteś dużym i inteligentnym chłopcem, chyba wiesz, że taka okazja jest jak jedna na milion...

— Przestań! Jesteś jak syrena, twój śpiew jest zabójczy — powiedział jakby otrząsając się z transu i gwałtownie odsuwając się od ciebie. Zaśmiałaś się pewnie. Był jeszcze taki niedojrzały.

— Więc możemy ruszać? — spytałaś pewnie.

— Nie skończyłem z tobą rozmawiać, ale zostawię to na później... Coś mnie teraz w tobie przeraża... — powiedział poważnie i wyjątkowo szczerze, bo nie chciał, żebyś mu więcej szeptała w ten sposób do ucha. Czuł się niekomfortowo, bo nigdy nie sadził, że może go podniecać ktoś w wieku Kakashiego. Nie sadził, że w ogóle jest go ktoś w stanie poruszyć zmysłowo. Oczywiście ty wiedziałaś, że był on tylko nastolatkiem, dlatego łatwo było manipulować jego, wciąż szalejącymi, hormonami.

***

Stojąc w jaskini w towarzystwie Itachiego, Sasuke i pokonanego już Kabuto, poczułaś, że nie macie dużo czasu. Nie tylko na rozmowę, ale i na wojnę, kulminacyjny moment się zbliżał. Czułaś to w kościach, czułaś to we krwi, czułaś to ciałem, które właśnie walczyło na wojnie.

— Nie zamierzam zabierać wam waszych chwil, ale musiałam zobaczyć Cię po raz ostatni... Ten mały gnojek nie będzie mi już tak bliski — rzuciłaś w stronę Sasuke i mocno przytuliłaś się do Itachiego. Był zimny. Jego ciało było martwe i zimne.

— Jestem z ciebie cholernie dumny, rozgryzłaś plan Zetsu, jesteś naprawdę niesamowita... Nie ważne co mówią o tobie inni i co mówisz ty sama, jesteś prawdziwym członkiem klanu Uchiha — powiedział ciepło. Naprawdę go traciłaś i to traciłaś na zawsze.

— No już, nie zamierzam tracić swojej reputacji nawet przed tobą — zaśmiałaś się smutno. Sasuke wpatrywał się w was jak w obrazek. Itachi odsunął się i ostatni raz spojrzał Ci w oczy.

— Wiesz, zawsze bardzo Cię kochałem... dałaś mi coś na wzór spokoju... Byłaś moim spokojem... — wyszeptał a ty poczułaś jak na twoje policzki wkrada się rumieniec. Nigdy byś nie pomyślała, że darzył cię uczuciem innym nim braterską miłością.

— Głupi — wyszeptałaś, mierzwiąc mu włosy i roniąc kilka łez. Ostatnimi czasy stałaś się aż nad to emocjonalna. Dla ciebie Itachi zawsze był młodszym bratem, wiedział o tym doskonale, ale mimo wszystko kochał Cię całym sercem. Widział w tobie prawdziwą, piękną kobietę, pełną słabości i zwątpienia - ze wszystkimi wadami i zaletami.

— Nie zapominaj, że ona zawsze Ci pomoże, nie ważne co mówi — wtrącił Itachi, spoglądając na Sasuke. — Ty i Naruto jesteście dla niej naprawdę ważni...

— Przez ciebie naprawdę wychodzę na słabą... Wiesz jak trudno buduje się reputację wśród ludzi? — powiedziałaś złośliwie i odwróciłaś się do nich plecami z zamiarem opuszczenia jaskini. — Nie zamierzam tu dłużej czekać, dam wam waszą chwilę...

— [Twoje imię]... — zatrzymał Cię jeszcze Itachi. Był zimny, ale tylko ciałem, sercem i duszą w końcu mógł być sobą. Tym prawdziwym sobą, skrywanym nawet w odmętach własnego ciała i umysłu. Tym dziecinnym, szczęśliwym. — Chociaż wiem, że pomimo mojej prośby nigdy nie będziesz uważała się za członka klanu Uchiha, to obiecaj mi jedno... Zawsze będziesz się uważała za członka mojej rodziny... — Uśmiechnęłaś się złośliwie.

— Dajesz mi możliwość przynależności do jakiejś wspólnoty? — Skinął głową na co ty wzruszyłaś ramionami. — Trzymaj się tam na górze! — rzuciłaś i w iście twoim stylu, pożegnałaś się z nim na zawsze, pożegnałaś się z nim, jako członek malutkiej wspólnoty, do której już zawsze będzie należało twoje serce. Jako członek wspólnoty, do której zawsze chciałaś należeć.

W pogoni za przeznaczeniem |Kakashi & reader|Where stories live. Discover now