02.the witch with a dagger

681 46 11
                                    

•Teersa•

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

•Teersa•

Teersa wstała z fotela, skinęła głową i spokojnym krokiem pokonała odległość dzielącą ją od drzwi. Otworzyła je na tyle by móc przecisnąć się na drugą stronę, zamknęła je powoli i pomaszerowała potężnym korytarzem w górę schodów, do swojej komnaty. Mijała po drodze strażników, równie ponurych jak siedziba Harkonnenów. Przez okna dostrzegła kłęby popiołu majaczące na horyzoncie, przy jednym z wulkanów. Klimat Giedi Prime z pewnością nie należał do najprzyjemniejszych i najłatwiejszych. Kiedyś było tu wiele pilingitamskich drzew, lecz na potrzebę zysku Harkonenni zaczęli masowo je karczować, w konsekwencji czego budować musieli specjalne machinerie filtrujące powietrze. Niebo, odkąd tylko pamiętała, zawsze było czerwone. Nieważne jaka pora, dzień czy noc — zawsze było czerwone. Dlatego też, choć nieoficjalnie, cieszyła się z wyprawy na Kaladan, gdzie pełno było mórz, jezior i rzek. Ponoć widoki są tam przecudowne, zwłaszcza nocami, gdzie nie pójdziesz słychać śpiew ptaków.

Podciągnęła nieco suknię przy ostatnim stopniu, wyższym od wszystkich pozostałych i rozejrzała się po galerii portretów Harkonnenów. Wszyscy mieli wydatne wargi, dość bladą cerę i przeważnie czarne włosy. Przypominali nieco upiory, różnego wzrostu i masy. Największym z portretów był ten przedstawiający Vladimira Harkonnena i nie było w tym absolutnie nic dziwnego — był ogromnym mężczyzną.
Za galerią znajdowały się już pomieszczenia mieszkalne. Pokonała całą długość korytarza i dotarła do odpowiednich drzwi, przed którymi — jak zawsze — czekał starszy od niej chłopak, którego blond włosy, wcześniej zaczesane sztywno na boki, zdążyły pouciekać w różne strony. Niebieskie oczy spoczęły na niej, wyprostował się gwałtownie i skinął głową.

— Pani — przywitał ją z szacunkiem. Otworzyła w ciszy drzwi, upewniła się, że nikt za nią nie poszedł i zwinnie wślizgnęła się do środka, ciągnąc ochroniarza za sobą. Zamknęła szybko drzwi, odetchnęła z ulgą i spojrzała na ochroniarza, lekko poirytowanego. — Zastanawiam się, czy kiedykolwiek przestaniesz to robić.

— Wtedy ta praca byłaby nudna, nie sądzisz? — zapytała, na co przytaknął.

— Oczywiście, Pani.

— Tylko mi nie mów, że nagle spontaniczność stała się w tych oczach przywarą.

— Skądże, Pani, choć w klatce węży wolałbym, abyśmy ograniczyli ją do minimum — prychnął cicho, podczas gdy Teersa usiadła na czarnej otomanie, podciągnęła lekko spódnicę sukni i pochyliła się do przodu by odpiąć klamry czarnych pantofli.

— Gdzie się podziała twoja siostra?

— Dogląda przygotowań do twej podróży i oczekuje przybycia Matki Przełożonej. Uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli ktoś zadba o bezpieczeństwo waszej podróży.

— Doceniam — odpowiedziała mu i uśmiechnęła się półgębkiem. Może nie było to zbyt wiele, lecz po latach nauki zobojętniałej postawy ciężko było jej pojąć, kiedy powinna się uśmiechać, a kiedy nie. Można powiedzieć, że panowała nad własnym ciałem do tego stopnia, iż zapomniała, że powinna mu oddać nieco naturalnej swobody. — Byłeś kiedyś na Kaladanie?

BENE GESSERIT ☽ Dune [rozważana kontynuacja]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang