- Prolog -

37 9 0
                                    


    Spojrzał na mnie swoim wygłodniałym i pełnym surowości wzrokiem, jakbym była jedynie pyłem rozrzuconym obok tego palącego się w jego spojrzeniu ognia. 

- Boisz się? - jego słowa mimo, że wskazywały na pytanie, miały wydźwięk suchego, obiektywnego stwierdzenia. 

     Z wyzwaniem w oczach postawiłam krok. Z zaskoczeniem zauważyłam, że ziemia się pode mną nie zawaliła, a ja byłam cała.  Stałam tak przed nim, całkowicie świadoma tego kim jest człowiek, od którego aktualnie dzieliły mnie jedynie centymetry. Musiał to dostrzec, gdzieś w moich zdradliwie ekspresywnych oczach, bo jego źrenice rozszerzyły się w reakcji na moją zuchwałość. Wiedziałam, że nie jest to dobry znak. Po kilku sekundach, które jednak wydawały się trwać godzinami, jego wyraz twarzy znów diametralnie się zmienił, przywracając jego obliczu tą samą bezwzględność i apatię, które w ciągu ostatnich miesięcy tak dobrze poznałam, a które tak desperacko próbowałam przeniknąć, rozbić. 

 - A ty? - zapytałam kryjąc delikatnie drżenie moich dłoni. 

    Prawie się wzdrygnęłam, kiedy dobiegł mnie śmiech. Ku mojemu zdziwieniu, był on zupełnie szczery; właściwy bardziej rozbawionemu nieszkodliwym żartem chłopcu, niż niebezpiecznemu przecież, rosłemu mężczyźnie. Bo przecież taki właśnie miał być - twierdził tak nawet jego rodzony brat. 


  Może było trochę prawdy w tym, co ostatnio słyszałam tak często, że szukam miłości w szaleństwie, które nie zapowiada niczego prócz agonii mego serca i zgubienia mojego sumienia. 

  

4 Grzechy GłówneWhere stories live. Discover now