Rozdział 14

1K 52 9
                                    

Rozejrzałam się wokół, jakbym bała się, że ktoś stoi za mną. Jednak nikogo nie było, a moja chora wyobraźnia tworzyła nieistniejące historie. Przeszukałam każdą szafkę, każdy zakamarek mojej tymczasowej sypialni, a nawet niewielkie przestrzenie pomiędzy stojącymi na regałach, książkami. Niczego nie było. Bowiem, nawet nie wiem co chciałam tym osiągnąć. Może poszukać jakiś wskazówek? A może.. Sama nie wiem.

Pokręciłam głową, ruszając przed siebie i stawiając niepewne kroki. Jedyne światło jakie wpadało przez ogromne okna było blaskiem księżyca. Drżącą dłonią przeczesałam ciemne włosy, które swobodnie opadły mi na odkryte ramiona. Mimowolnie opuściłam korytarz, zupełnie jakbym chciała odpocząć. Odpocząć od tego wszystkiego, chaosu, szaleństwa, brudu i krwi.

Potrzebowałam przerwy, gdzie wszystko miało kolorowe barwy, a nie tylko czarno - białe. Potrzebowałam światełka w tunelu, choć małego, ledwo widocznego. Chciałam odetchnąć, aby ukoić ten ból tkwiący w mojej klatce piersiowej.

Otworzyłam drzwi od gabinetu Samuela, wchodząc do niego. Siedział na fotelu przy biurku, naprzeciwko mnie, jedyne światło jakie oświetlało jego twarz był wyświetlacz laptopa. W dłoni trzymał karafkę z whiskey. I w tamtym momencie, gdy jego wzrok poleciał na moją osobę i nagle zapominam dlaczego tu weszłam. Stoję bez ruchu i zwlekam. Bo dlaczego tutaj przyszłam? Bo nie mogłam niczego znaleźć? Czy może to był jakiś cholerny impuls, który przyciągał mnie do niego?

- Nie mogę zasnąć. - wtrąciłam, kiedy miał coś powiedzieć. Moje ramiona opadły, zupełnie jakby wyrzucenie z siebie tych słów, dało mi chwilową ulgę.

- Nie możesz czy nie chcesz? - zapytał.

O'Dire zamknął na chwilę oczy i nabrał głęboki wdech. W otaczającym go mroku zdawał się niemal cieniem, niżeli żywym człowiekiem. Cisza, która pomiędzy nami zapadła była wyjątkowo nieprzyjemna i ciężka. Nim jednak zdołałam po raz kolejny coś powiedzieć. Brunet uniósł powieki, odsunął się od biurka, wskazując na swoje kolana.

Déjà vu?

Ostrożnym krokiem podeszłam do niego, siadając na nim. Zacisnęłam drżące dłonie na materiale jego koszuli. Nalał mi w trochę alkoholu, wzięłam szklankę do ręki. Wpatrując się w nią, jakbym znalazła w niej siódmy cud świata, bursztynowy płyn zachwiał się. Przymknęłam oczy, wlewając go sobie do ust. Przełknęłam ślinę, spoglądając na puste szkło. Przeniosłam wzrok naprzeciwko mnie, natrafiając na ścianę, na której wisiał zegar. Niepozorny zegar, gdyby nie godzina na nim. Dokładnie pamiętam, którą godzinę wskazywał ten w bibliotece, zmarszczyłam brwi, widząc ten sam czas.

- Pamiętasz niebieską teczkę? - westchnął, jakby powiedzenie tego, miało wywołać u niego wyrzuty sumienia. Jakby nie chciał mi tego powiedzieć, a potrzebował. Przerwał moje przemyślenia, jednak dobrze, że się tak stało. Mój umysł powoli stwarzał irracjonalne historie. Przytaknęłam, na jego wcześniejsze słowa. - Było tam kilka dokumentów. Pierwsze dotyczyło ciebie, drugie to, że jedna akcja udała się, aż za bardzo, więc jesteśmy prawie milionerami, mam nadto broni i ludzi.

- My? - uniosłam brew, słysząc to z kontekstu zdania. Nie zważając na to, pamiętałam, że pierwsze dokumenty były o mnie, puściłam to mimo uszu.
Przytaknął, unosząc kąciki ust.

- Tak. - wyszeptał, zachrypniętym głosem.

Silna dłoń Samuela zacisnęła się wokół mojego nadgarstka, zduszone westchnięcie wyrwało się spomiędzy moich warg. Jednym mocnym szarpnięciem sprawił ze wstałam i niemal na niego naparłam.
Uniosłam głowę, napotykając spojrzenie jego ciemnych tęczówek, rozchyliłam wargi, wypuszczając powietrze. Jego dotyk był inny.., niemal kojący. Przesunęłam się delikatnie w jego stronę, zmniejszając odległość między nami.

Nim się zorientowałam jego rozgrzane wargi wpiły się w moje. Nie mam pojęcia w którym momencie oddałam pocałunek, jednak to zrobiłam.

Znienawidzony, choć już ukochany.

Nieznany wcześniej, zbyt późno poznany.

Amor przybiera postać dręczyciela, każąc miłować mi nieprzyjaciela.

Ciepłe dłonie Samuela znalazły się pod materiałem luźnej koszulki, w której zwykle kazał mi spać. Przymknęłam oczy, gdy jednym, płynnym ruchem pozbawił mnie górnej części garderoby. Zadrżałam, gdy pochylił się, niemal muskając jej wargi.

W chwili, w której moje plecy dotknęły zimnego blatu. Brunet zawisnął nade mną, napierając na moje niestabilne ciało. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i pochylił się niemal muskając wargami przestrzeń pomiędzy moimi piersiami.

Kosmyki jego kruczoczarnych włosów dotknęły mojego zziębniętego ciała.

W chwili, gdy Samuel położył silną dłoń na moim brzuchu. Nie zdołałam szepnąć zwykłego słowa ,,nie''
Mógł ze mną zrobić wszystko, czego tylko zapragnął, ale ja nie potrafiłam się przeciwstawić. Ale przecież o to wszystko chodziło. Miałam być jego, natomiast on nigdy nie miał być mój. Ładnie wyglądać przy nim, być jego marionetką, sterowaną tylko i wyłącznie przez niego.

Wstrzymałam oddech, kiedy palce bruneta wsunęły się pod gumkę moich spodenek. Zsunął je z bioder, pozostawiając mnie całkowicie nagą.

W chwili, w której usłyszałam, że zaczął rozpinać zamek swoich spodni, w moim umyśle strach przejął nade mną kontrole. Jednak gdy spojrzał na mnie tymi ciemnymi tęczówkami z nutą delikatnej iskry, coś się zmieniło. I musiało pozostać takie już na zawsze.

Smagnął mnie ciepłymi palcami, jednocześnie wchodząc we mnie, jednym mocnym pchnięciem. Moje długie, czarne włosy rozsypały się po powierzchni biurka, gdy zaczął poruszać biodrami.

Jęknęłam cicho, a pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.

Pod osłoną walczyliśmy, pod osłoną nocy się kryliśmy. Popełnialiśmy jeden błąd za drugim, coraz bardziej się zatracając w sobie.

Bo jesteś tylko upadłym aniołem, a twoja skóra sprawia, że płaczę.

Upozorowana dusza [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now