Rozdział 9

388 19 95
                                    

Na początku udałam się na pocztę. Zaskoczyło mnie, że o tej porze jest taka kolejka, no ale trudno.
Czekając na swoją kolej, rozmyślałam nad wieloma sprawami, ale przede wszystkim starałam się znaleźć odpowiedź na jedno, chyba najważniejsze pytanie: Czy ja chcę wiedzieć?

- W czym mogę służyć? - z zamyślenia wyrwał mnie kobiecy głos. Otrząsnęłam się i zauważyłam, że stoję przy okienku, naprzeciwko uśmiechniętej, starszej kobiety.
- Przepraszam, zamyśliłam się - powiedziałam, po czym podałam kobiecie karteczkę z informacjami od mistrza - Chciałabym odebrać paczkę.
- Już przynoszę - oznajmiła i wyszła na zaplecze. Po chwili wróciła ze średniej wielkości paczką.

- Dziękuję, do widzenia - powiedziałam po opłaceniu odbioru, po czym wyszłam z budynku i udałam się do apteki. Przez moje ponowne zamyślenie prawie zostałam potrącona na pasach, ale ostatecznie kierowca wyhamował i nic mi się nie stało. Cała czerwona ze wstydu weszłam do apteki.

W środku starsza kobieta kończyła właśnie zakupy. Gdy wyszła, podeszłam do farmaceutki, a mój żołądek zaczął zwijać się w supeł.
- Witam, co podać? - spytała kobieta.
- Ja... - zupełnie odebrało mi mowę. Nie potrafiłam się zmusić do wypowiedzenia tych dwóch słów. Tak jakby to było największe bluźnierstwo świata, a nie zwykły produkt. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dziwnie.

- Wszystko w porządku? - spytała kobieta.
- Tak tak wszystko w porządku. P-poproszę..... test ciążowy - wydusiłam z siebie w końcu.
- Już przynoszę - oznajmiła i podeszła do jednego z regałów. Zabrała coś z niego i wróciła do mnie.
- Proszę bardzo - powiedziała.

Drżącym rękami zapłaciłam i szybko wyszłam na zewnątrz, chowając pudełko i paragon do torebki. Wytworzyłam smoka i odleciałam w stronę klasztoru. Po jakimś czasie dotarłam do klasztoru.
Wylądowałam na dziedzińcu i odwołałam smoka, po czym ruszyłam do środka. Wewnątrz panowała cisza, co było mi na rękę. Prawdopodobnie wszyscy są w centrum dowodzenia.

W kuchni spotkałam jedynie Garmadona. Robił coś przy ekspresie, więc wywnioskowałam, że zachciało mu się kawy.
- Przekaż to mistrzowi - powiedziałam cicho, podając mu paczkę.
- Harumi wszystko w porządku? - spytał, ale ja przyspieszyłam kroku, nie odpowiadając mu. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Rzuciłam torebkę gdzieś na podłogę i zjechałam powoli po drzwiach na ziemię.
Ponownie, bez żadnego większego powodu poczułam pustkę. Brak czegoś, dzięki czemu miałabym siłę, żeby walczyć z przeciwnościami. Ponownie nie potrafiłam sobie poradzić z emocjami, które czuję od tak dawna.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi lecz nie zareagowałam. Pukanie powtórzyło się, aż w końcu usłyszałam, jak ktoś mnie woła.
- Harumi wszystko w porządku? - usłyszałam głos Garmadona - Chcę tylko porozmawiać.
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam, starając się, żeby mój głos brzmiał normalnie - Chcę odpocząć. Jest okej.
Usłyszałam po chwili jak odchodzi spod drzwi, a ja zaczęłam cicho płakać z bezsilności. Z bezsilności i z tego, że wolę wszystkich okłamywać zamiast porozmawiać. Lecz tak naprawdę tylko tak potrafię. Zbyt często musiałam tak robić.
Nie wiem ile tak siedziałam, ale w pewnym momencie po prostu zasnęłam.

*

Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam się. Po chwili przypomniałam sobie gdzie jestem i co się stało. Wstałam, trzymając się drzwi, gdyż okropnie bolała mnie głowa. Powoli przebrałam się w luźne rzeczy, a torebkę schowałam do szafy, wyciągając z niej wcześniej pudełko z apteki i wkładając je do szuflady biurka. Następnie podeszłam do lustra, aby zobaczyć, jak źle wyglądam. A wyglądałam źle. Moja twarz była cała czerwona, prawdopodobnie przez to, że byłam cała rozpalona. Miałam podkrążone od płaczu oczy, a na policzkach czułam zaschnięte łzy.
- Dobrze, że Cię teraz nikt nie widzi Rumi - powiedziałam sama do siebie - W szczególności Lloyd. Chociaż jemu by to nie przeszkadzało. Przytuliłby mnie mocno i pocieszył.

Ninjago Przebaczenie 3 Niespodziewany Wróg [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now