Rozdział 18

336 16 42
                                    

POV Wu

- Ughhh... Moja głowa...
- Chyba w końcu się budzi - oznajmił Garmadon, gdy Lloyd powoli zaczął otwierać oczy - Chyba rzeczywiście przesadziłem.
- Gdzie ja jestem?... Czemu jestem związany? - z każdym słowem mówił coraz głośniej lecz widocznie tylko na to miał siłę - Wypuścicie mnie.
- Niestety mamy inne plany, jednak będziesz musiał trochę poczekać - oznajmiłem - Zostawmy go na razie i poczekajmy na resztę. Ponoć już lecą.

Skierowałem się z bratem do wyjścia z pokoju, który robił za tymczasową celę lecz chłopak nas zatrzymał.
- Czekajcie chwilę - oznajmił spokojniej lecz z odrobiną strachu. Przez chwilę otwierał i zamykał usta, wahając się - Dlaczego wtedy w wieży nazwałeś mnie....synem? - spytał patrząc na Garmadona.

Oboje nie spodziewaliśmy się takiego pytania, jednak Garmadon odpowiedział niemalże od razu.
- Ponieważ jesteś moim synem.
- Ale... Jak?.... Nie nie nie... Przecież to nie możliwe. Powiedzieli mi, że to wy zabiliście mojego ojca.
- Nie Lloyd, to ja jestem twoim ojcem - oznajmił spokojnym głosem Garmadon.

- Ale skąd mam wiedzieć, że to jednak wy mówicie prawdę?
- Pokażę ci, jeśli obiecasz, że nie zrobisz nic głupiego i nie uciekniesz - powiedział Garmadon.
- Bracie...
- Wiem, ale tylko tak możemy coś zdziałać. To jak?
- Ehhh... No chyba innego wyjścia nie mam - oznajmił Lloyd - Okej obiecuję, że nie ucieknę. Tylko powiedzcie mi prawdę.

Mój brat rozwiązał chłopaka i ruszył do jakiegoś pokoju, a ja szedłem za nimi tak w razie w.

Weszliśmy do jakiegoś pokoju Lloyda. Garmadon zatrzymał się przy tablicy korkowej, na której wisiały zdjęcia.
Lloyd z czymś w rodzaju przerażenia i totalnego zagubienia na twarzy odpiął dwie fotografie i zaczął się im przypatrywać. Były to zdjęcia jego z Garmadonem, gdy stoją przytuleni do siebie oraz zdjęcie z Harumi, gdy chłopak wziął ją na barana.

Po chwili blondyn cały drżąc podszedł do łóżka i usiadł na nim, wciąż nie odrywając wzroku od zdjęć. Pokazywanie mu ich, chyba nie było dobrym pomysłem, ale już za późno.

POV Lloyd

Gdy zobaczyłem te zdjęcia wszystko w co dotychczas wierzyłem runęło jak domek z kart. Wszystko co mi wmawiali, każda historyjka, rzekome wspomnienie było jednym wielkim kłamstwem, które prowadziło do tego, że będę posłuszną marionetką. Mięsem armatnim, dzięki któremu osiągną cele.

- Lloyd? - jeden ze starców zawołał mnie lecz nic nie odpowiedziałem. Z jednej strony starałem się zapanować nad furią, która we mnie wzbierała, a z drugiej próbowałem z całych sił się nie rozpłakać. Trwałem w jakimś dziwnym stanie, nie potrafiąc się z niego wyrwać, czy wybrać jedną z przeciwległych opcji. Siedziałem tak kilka minut, podczas których całe ostatnie pół godziny ponownie we mnie uderzyło, przez co w pewnym momencie z mojego gardła wydobył się krzyk pełny bólu, który mnie rozsadzał, a po twarzy zaczęły spływać łzy.

Powoli zsunąłem się na ziemię i klęcząc skuliłem się, pozwalając, żeby emocje wyszły ze mnie.

*

Nie wiem ile czasu spędziłem w takiej pozycji, ale kiedy w końcu zdecydowałem się z powrotem usiąść na łóżku, byłem sam. Tych dwóch starców nie było w pokoju. Ponownie zacząłem rozważać to czego się dowiedziałem, jednak tym razem spokojniej.
Wychodziło na to, że Ci ninja to tak naprawdę nie moi wrogowie, a bardziej....rodzina. Chociaż nie jestem jeszcze pewny. Jeden ze starców to mój ojciec, a ta biało włosa dziewczyna, to albo moja dziewczyna, albo siostra. A kim jest reszta? Kim jest ten drugi starzec, czterech chłopaków i te pozostałe dziewczyny?
Chwila. Czy czasem ten mężczyzna z białą brodą nie nazwał mojego ojca bratem? To by oznaczało, że to mój wujek. Czyli to rzeczywiście jest moja rodzina. Dałem się tak strasznie oszukać. Walczyłem przeciwko niewłaściwym osobom.

Ninjago Przebaczenie 3 Niespodziewany Wróg [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now