Prolog

1.4K 39 2
                                    

26 marca 1986r.

 Szczęśliwa wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, aby wyjąć ubrania w które miałam zamiar się ubrać. Kiedy ubrana miałam iść do łazienki umyć zęby usłyszałam krzyk z pokoju rodziców czym prędzej pobiegłam do ich sypialni zastając tam wykrwawiające się ciała, widziałam jeszcze jakąś kobietę wychodzącą pospiesznie przez okno, ale byłam cała zesztywniała, aby cokolwiek z tym zrobić. Patrzyłam jak krew rozpływa się po podłodze po przez dźgnięcia w klatkę piersiową i szyję. Zauważywszy w szyi matki złoty nóż z czerwonymi kryształami, jak w transie podeszłam do niego i wyciągnęłam go od razu kierując się z nim do łazienki, aby zmyć z niego krew. Dopiero po tym jak się nim przypadkiem skaleczyłam oprzytomniałam i schowałam go w kuchni, kiedy w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Cała drżąc otworzyłam je, a z powodu, że dzisiaj były moje urodziny zaproszeni na nie zostali państwo Weasley'owie, którzy przyszli z dziećmi.

- Co się stało kruszyno? - zapytała ciocia Molly, kiedy zobaczyła moją twarz we łzach.

 Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam w kierunku sypialni na co ona podeszła sprawdzić, kiedy zobaczyła co się stało zakryła dłonią usta, a jej dzieci poleciały za nią. Po chwili spojrzeli na mnie, a ja nadal wpatrywałam się w drzwi frontowe mieszkania. Słyszałam jeszcze jakieś pytania cioci, ale słyszałam je jak przez mgłę.

1 września 1991r.

- Shelley Valeria! - krzyknęła profesor McGonagall.

 Wyszłam z tłumu małych czarodziei i usiadłam na krześle, gdy na głowę założono mi za duży kapelusz, który zasłonił mi oczy i przez chwilę widziałam wyłącznie ciemność.

- Co my tu mamy... - odezwała się tiara.

- Sprytna, inteligentna, ambitna, przebiegła, czystej krwi... Dużo straciłaś w bardzo młodym wieku - zaczęła tiara.

- Nie ma innego wyjścia... Slytherin! - krzyknęła dokańczając.

20 grudnia 1993r.

- Zrozum, że mugole też mogą uczyć się magii! - krzyknęła Molly.

- Ale zrozum, że oni mnie obrzydzają! I nie toleruje tego, bo na to nie zasłużyli! - krzyknęłam.

 Wtedy załzawiony wzrok Hermoiny padł na mnie i uciekła.

***
Hejka słonka, to moje nowe opowiadanie. Przymykajcie jeszcze oczy na nie, bo idealne to ono nie jest, ale się uczę. Mam nadzieję, że wam się spodoba! Miłego czytania!

Uninvited WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz