Ale o co ci chodzi, Mattheo?

660 22 0
                                    

  *Występują sceny erotyczne co prawda nie trwają długo, ale jeżeli ktoś nie lubi tego typu rzeczy to zaznaczyłam ten fragment "⚠️"*

  – Chodź na imprezę – błagałam bruneta.

  – Wczoraj przyszłaś cała zapłakana, bo ktoś cię porwał, a teraz chcesz iść na imprezę? – odezwał się oburzony. – Nie ma mowy.

  – No proszę...

  – Powiedziałem nie! – krzyknął odwracając się do mnie przodem.

  – No weź... Ostatni raz, jutro już wracamy. – Zrobiłam smutną minkę. – Proszę, Mattheo...

  – Merlinie... Dobra! Ale jeżeli się ode mnie oddalisz na więcej niż pięć metrów wracamy od razu do Hogwartu.

 Uśmiechnęłam się ruszając w stronę sypialni. Ubrałam na siebie srebrną sukienkę z odkrytymi plecami, czarne buty na wysokim obcasie i rozpuściłam włosy zostawiając je naturalnie pokręcone. Zrobiłam sobie mocny makijaż, ruszyłam w stronę salonu, gdzie siedział Mattheo.

  – I jak? – zapytałam stojąc w progu drzwi od sypialni, a salonu.

  – Ładnie – powiedział wracając wzrokiem na jakiś papier.

  – Wiesz co jesteś moim przyjacielem, więc mógłbyś się wysilić i coś więcej powiedzieć – burknęłam czując ponownie na sobie wzrok chłopaka.

  – Przyjacielem? – Wyprostował się poważnie na mnie patrząc.

  – No, a kim? – zapytałam siadając obok niego.

  – Nie jesteśmy przyjaciółmi – warknął.

  – Masz rację... – westchnęłam. – Wtedy nie pożerał byś mnie wzrokiem.

 Spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami.

  – Nie patrz tak na mnie tylko się przebieraj, bo nie wydaje mi się, abyś szedł w dresach.

 Po piętnastu minutach wyszedł z łazienki w czarnym garniturze. Uśmiechnęłam się do niego podchodząc i łapiąc za jego ramię.

  – Idziemy – powiedziałam.

Wyszliśmy z budynku deportując się do pewnego klubu oddalonego o dość sporą odległość od hotelu. Weszliśmy do eleganckiego i bogato zdobionego budynku, gdzie wszędzie chodzili ochroniarze. Ruszyliśmy po schodach na górę aż podeszliśmy do wielkich dwudrzwiowych drzwi, gdzie stało dwóch ochroniarzy i jakiś facet z czymś w dłoni.

  – Godność? – zapytał, a ja spojrzałam na Mattheo.

  – Riddle – odezwał się ponuro brunet.

  – Jasne, Pani Valeria Riddle, tak? – zwrócił się do mnie.

  – Oczywiście. – Uśmiechnęłam się sztucznie. Spojrzałam na uśmiechniętego chłopaka. Weszliśmy do środka, gdzie było pełno eleganckich i poważnych ludzi.

  – Gdzie my do cholery jesteśmy, Panie Riddle? – zapytałam nieco wkurzona.

  – Na balu – wyjaśnił.

  – Kogo? – Spojrzałam przez siebie, gdzie leżał ten sam pies co w tamtym pomieszczeniu, w którym znalazłam się po porwaniu. Zadrżałam.

Kiedyś będziesz się krztusić swoją krwią, a ja będę się tobie przyglądać.

  – Chciałam iść, gdzieś, gdzie mogłabym się dobrze najebać i naćpać, a nie w miejsce, w które nie pasuje – warknęłam wbijając swoje paznokcie w jego ramię. Chciał coś powiedzieć, kiedy ktoś do nas podszedł.

Uninvited WitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz